kaniagostyn *UKS Kania Gostyń
[Sporty walki] Boks.
Gala w Spodku była wydarzeniem epokowym. Za pół wieku nie będzie się o niej być może tyle mówić, co o hokejowym meczu Polska - Związek Radziecki, ale mieszkańcy Katowic długo będą opowiadać wnukom, że w nocy z 9 na 10 czerwca 2007 roku myśleli, że rozpoczęła się III wojna światowa. Tymczasem były to tylko fajerwerki przygotowane na zakończenie gali przez pana Bagsika
Co mi się podobało:
- dżinsowa kurtka Dona Kinga. Stałem tuż za nim przed walką Gołoty i ją sobie pooglądałem centymetr po centymetrze. Na plecach Don miał swoją podobiznę i wykładany świecącymi kamyczkami i cekinami napis "Only in America - Don King". Żeby wymyślić coś takiego, trzeba mieć niezwykłą wyobraźnię, no i... wytrzymałość, bo kurtka pewnie waży z 15 kilogramów. Słynny promotor oczywiście posiada te przymioty, a jego marmurkowe wdzianko siłę ma wręcz magnetyczną. Wlepiał w nie gały każdy, kto stał w pobliżu Kinga
- błysk Adamka. O takich jak on mówi się: jest tak szybki, że kiedy w sypialnie gasi wieczorem światło, to wskakuje do łóżka zanim zdąży zapaść ciemność. Wygląda na to, że góral z Gilowic jeszcze może wrócić na szczyt. Osobne słowa uznania dla Luisa Pinedy. Panamczyk jest bardziej wytrzymały niż bawół. Zaliczył ze sto albo i dwieście ciosów w twarz, a i tak bez przerwy - jak automat - parł do przodu. Myślałem, że nigdy nie upadnie... Ktoś powinien przebadać jego DNA!
- entuzjazm kibiców. Kiedy Gołota wszedł na ring, wrzawa była co najmniej jak w Caesars Palace w Las Vegas, gdy pojawiał się Evander Holyfield albo Lennox Lewis. To zadziwiające, ale ludzie mimo kompromitacji z Lewisem, Tysonem, Brewsterem nadal kochają Gołotę. Nasz Endrju...
- Cezary Podraza. Chciałbym w jego wieku (ma 44 lata) w tak efektownym stylu kopać w twarz facetów o 20 lat młodszych od siebie. I przy okazji zdobyć mistrzostwo świata w kick-boxingu
- dziewczyny. Były ładne. Człowiek nie mógł się skupić, która to już runda i kto właściwie walczy. Ale na gali u Piotra Wernera dwa tygodnie temu były jeszcze ładniejsze!
Co mi się nie podobało:
- wykonanie hymnu, czyli deja vu. Mazurka Dąbrowskiego nie powinno się interpretować. Tymczasem Marysia Sadowska przed walką Adamka z Pinedą zaśpiewała go w rytmie walca. Przypomniała się Edyta Górniak w Korei. Brrrr....
- sędzia ringowy Włodzimierz Kromka, czyli strach się bać. Ten człowiek przyzwyczaił się chyba do sędziowania juniorom w mistrzostwach makroregionu. Zwyczajnie zepsuł walkę Gołoty: ten tak naprawdę nie zadał ani jednego soczystego ciosu w czaszkę przeciwnika, bo pan w muszce właściwie nie pozwolił mu na nic. Kiedy zaczęło się coś dziać, szybciutko zamachał rękami, przerywając walkę. Panie Kromka, boks zawodowy to nie teletubisie!
- Jeremy Bates, czyli mięso armatnie. Przepraszamy, że nazywaliśmy go rywalem Gołoty. W jego przypadku słowo "rywal" to nadużycie. Mike Tyson powinien natychmiast podać Batesa do sądu za ośmieszanie ringowego przydomku "Bestia"
- poseł Janusz Wójcik, czyli człowiek od krawatów. Poseł nieoczekiwanie wlazł do ringu i coś tam plótł o boksie. Nie wyglądał na pijanego. Podarował Donowi Kingowi krawat Samoobrony w biało-czerwone paski. Cóż, Samoobrona mocno wchodzi w świat boksu - Gołota tuż po wygranej walce dostał list gratulacyjny od Andrzeja Leppera
- pijaczki, czyli zabij go, zabij. Zawsze towarzyszą galom bokserskim. Najpiękniejsze jest to, że na boksie chleją zarówno faceci w przepoconych podkoszulkach jak i garniturach od Armaniego. Jako stałego bywalca gal bokserskich nie zaskoczył mnie wściekły ryk tuż za uchem "Endrju, zabij go!". Zaskoczył za to jakiś 60-latek, który ni stąd ni zowąd ze łzami w oczach podziękował mi za organizację gali i zabełkotał, że gdyby tylko miał warunki też zostałby mistrzem świata. "Jak Tomuś"... - wymamrotał.
Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice
Paweł Czado Bajka o ożywionym duchu Twin Mono. " />Witam!
Za siedmioma górami, za siedmioma lasami, na północy,
żył sobie trol o imieniu Nazar. Był to strasznie
leniwy stwór o łagodnym usposobieniu i wielkich,
zielonych uszach. Całymi dniami sobie grzecznie
pracował, aby wieczorami móc poprzytulać się do
żony i posłuchać swojej ulubionej muzyki. Razem
z nimi muzyki słuchał też ich synek, który
mimo iż bardzo kochany, to bezproblemowo potrafił
z bliżej nieokreślonej przyczyny zagłuszyć dowolny
zestaw odsłuchowy za równo w paśmie niskotonowym
jak i wysokotonowym. Trochę to wkurzało naszego
trola, więc postanowił zamontować kar ałdio
w swojej furmance, gdzie tylko on był sobie
sterem, żeglarzem i okrętem. Zainstalował
sobie głośniki, z tyłu tzw. subbufer, a po
środku brakowało tylko metalowej skrzynki zwanej
zmakolem czy jakoś tak. Przejrzał więc on
aktualne ogłoszenia z pobliskiej krainy i dojrzał
dobrze zapowiadający się model DLS A3 Twin Mono.
Zdecydował, że go kupi, aby cieszyć się dobrym
brzmieniem i mocą potrafiącą roznieść jego
furmankę. Jak tylko zmakol trafił w jego łapy,
to został wnikliwie przetestowany. Trafił do
warsztatu pracowitego mistrzunia Michaiła
z miasta Redy, gdzie od razu został podłączony
na stanowisku odsłuchowym, a następnie osłuchany.
Brzmiał jak... trzymający bas w ryzach
zmakol średniej klasy - dźwięk nie odrywał
się za bardzo od głośników, średnica była lekko
matowa, a góra troszkę ostra. Nie to, że wogóle
było źle, ale jak na tą klasę zmakolową,
to polotu biedaczkowi brakowało polotu.
Trochę się nasz trol zmartwił, bo ten metalowy
stwór pochłonął dużą cześć ciężko uzbieranych
talarów, a efekt był gorszy niż oczekiwania...
Legenda niesie, że to naprawdę porządne sprzęty,
a dodatkowo w Królestwie Południowym wręcz sprawdzały
się celująco w mistrzostwach nagłośnienia furmanek,
więc... coś tu było nie tak.
Trol podrapał się po głowie i pomyślał sobie,
że musi zasięgnąć fachowej porady u samego źródła,
które tak skutecznie używa tych blaszanych potworków
i nie ma takich problemów jak on. Czym prędzej
wyskrobał na pergaminie treść zaadresowaną
do samego Papy Magika spod znaku Test Sound Gliwice,
w której poprosił o pomoc w ujarzmieniu ukrytych
mocy owego DLS'a. Jakaż była radość naszego trola,
gdy Papa Magik odpowiedział na list i z wyczuwalną
radością zaoferował się pomóc zbłąkanemu trolowi.
Powiedział, że nie zostało wypowiedziane magiczne
zaklęcie i duch Twin Mono nie został obudzony.
To co słyszał wcześniej trol, to nasz zmakol
robił po prostu przez sen. Brzmiało to podejrzanie,
ale jak mówi tak Papa Magik, to nie ma co się
zastanawiać - wziął nasz bohater worek od kartofli,
zapakował w niego zmakola i wysłał go posłańcem
do stolicy Królestwa Południowego - Gliwic.
Po tak trudnym dniu, z wypiekami na twarzy
położył się spać. Ledwo się obudził, a już dostrzegł
w swojej kamiennej skrzynce na listy nową
wiadomość. Była to radosna chwila, bo okazało
się, iż jest to wiadomość od Papy Magika
Pytał on czy duch Twin Mono ma śpiewać pełną
piersią, głębokim głosem, czy może jednak
wolałbym usłyszeć mniej głębokości w tembrze,
lecz z bardziej wyraźnie poukładaną sceną.
Trol podrapał się w głowę i wybrał śpiew
pełną piersią - taki jak lubi. W południe
dotarła wiadomość, że zmakol przeszedł pomyślnie
pobudzanie uśpionego ducha i że aż rwie się
by mi pośpiewać. Co to za czary i zaklęcia były,
to tylko Papa Magik raczy wiedzieć, a nazajutrz
metalowa puszka dotarła spowrotem do wioski
naszego trola. DLS aż lśnił i tętnił mocą
mimo niepodłączenie go do prądu. Był z pewnością
magiczny i zaczarowany Tego samego dnia z czerwonymi
polikami i wywieszonym jęzorem nasz bohater zawiózł
furmanką owego DLS'a do mistrzunia Michaiła
na ponowne testy. Zmakol wylądował na stanowisku,
został przypięty w to samo miejsce co wcześniej
i właczony. Trol i mistrzunio Michaił rozsiedli
się wygodnie na salonowej kanapie i rozpoczęli
odsłuch. Duch Twin Mono miał się zmierzyć
z niejaką śpiewaczką Toni Braxton, więc zadanie
miał niełatwe. Magiczna moc okazała się od razu.
Obudzony duch pokazał przestrzeń, kontrolę basiska
i wyborną średnicę. Już w tym momencie trol
zbierał koparkę z podłogi. Można było też zauważyć
tupiące stopy u mistrzunia Michaiła jak też i u trola.
Był rytm, impuls, detaliczna, acz łagodna góra,
czyli w skrócie muzykalność. Słuchali tak i słuchali
i wcale im się nie dłużyło. Duch Twin Mono szalał
i mieszał w pieśniach tak, że ino chciało się
słuchać dalej i dalej. Oczy im błyszczały, a i brwi
ze ździwienia się podnosiły. Obydwoje stwierdzili,
że Papa Magik potrafi takie cuda zrobić z tymi
zmakolami, że aż ciężko opisać. Jak już się mieli
żegnać, to mistrzunio Michaił rzekł, że się nie
obrazi, jak ów DLS zamieszka u niego przez kilka
dni, ale trol z miną Smeagola pomyślał - my preciousssss
i niestety wrzucił go do furmanki, gdzie duch
ma szanse pochulać sobie jego głośnikami aż do dziś.
Michaił z wrażenia wysłał pergamin gratulacyjny
dla Papy Magika, tak jak też zrobił to nasz bohater trol.
Papa Magik zaczarował DLS'a tak skutecznie, że
trolowi Nazarowi micha się głupio uśmiecha na
samą myśl o przejażdzce jego furmanką
Pewnie kiedyś odwiedzi Królestwo Południowe
albo chociaż spotkają się na gościnnych występach
podczas imprez furmankowych i będzie miał okazję
swoją łapą uścisnąć magiczną dłoń Papy Magika
z Gliwic i podziękować za okazaną pomoc w ożywianiu
ducha śpiącego w metalowej puszce DLS. Jak to
dobrze, że są jeszcze ludzie, którzy naprawdę
znają się na czarach! Trzeba im pięknie podziękować
za wiedzę, doświadczenie i chęci, a jako morał
niech stanie, że jak chcecie ożywić ducha
w Waszej furmance, to ciężko będzie lepiej
trafić niż dp Papy Magika z Test Sound Gliwice
pozdrawiam!
głupiutki jeszcze Nazar
p.s. nie wiem co mnie napadło na formę bajkową ;p
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plshirli.pev.pl
|
|
|