Strona główna
  łańcuchy pokarmowe plakat

kaniagostyn *UKS Kania Gostyń

Teatr jeszcze w PRL?. Uważam, że nie ma i nigdy nie będzie jednego uniwersalnego środka zaradczego na wszystkie perturbacje, z jakimi boryka się codzienne życie sztuki jakkolwiek rozumianej. Bo też czy można zastosować wprost metody zarządzania Covent Garden czy Los Angeles Opera w Polsce? Nie sądzę. Oto przyczyny i środki zaradcze wg mojego obecnego pojęcia:

1.Sięgnijmy do definicji na początku:
„Opera (...) Jest uwarunkowana poetycznie, muzycznie, scenicznie i do ostatniego szczegółu przez idee i pragnienia tych, od których ona zależy i to w stopniu i sposobie, jaki nie ma miejsca w żadnej innej muzycznej formie. (..) Jest wizualną i dźwiękową projekcją władzy, bogactwa i smaku społeczeństwa, które ją wspiera...” (Donald Jay Grout, Hermine Weigel Williams “A Short History of Opera“)
Nasuwa się pytanie: Proszę mi wskazać gdzie w Polsce jest ta bogata, wysmakowana, wykształcona w dziedzinie sztuk pięknych elita, dzierżąca władzę, która ma wg definicji wspierać operę i balet? NIE MA! (Choć akurat w Poznaniu jest wyjątek, ale tylko 1). I jeszcze długo, długo nie będzie. Historia naszego kraju te elity skutecznie wyniszczyła i tyle. Państwo zajęte innymi priorytetami nie sprawdza się w roli oddanego sercem mecenasa sztuki-czasy Ludwika XIV minęły. A nowe elity w bólach się rodzą i pewnie jeśli historia znowu nie spłata jakiegoś figla – ich dzieci może będą taką elitę tworzyć. Tam, w tak nam Polakom zamiłowanym i zapatrzonym zachodzie takie elity są, istnieją i pełnią swoje role od dziesięcioleci. A my-no cóż musimy budować wszystko od nowa. Niestety za naszego życia pełnią sukcesu chyba nie przyjdzie nam się rozkoszować... Ale budujmy te elity-będą z definicji właściwie zarządzać operą i baletem.

2. Sztuka operowo-baletowa sztuką, ale z pustym żołądkiem to oddawać się jej błogim uniesieniom nie da, nawet jeśli ma się ku temu predyspozycje w genach. Łatwo to zrozumieć każdemu. Ja tam na widowni nie chcę słyszeć burczenia w brzuchu u sąsiada na fotelu obok mnie, bo to źle na mnie działa, przygnębia i zkłóca rozkosz przeżywanie górnego „f” na które wspina się solistka, tudzież efemeryczność widoku batement frappe w finale 2 aktu „Jeziora”. Czegóż nierelanego chcecie? Żadąć od chorej babci która ma 720zł i nie ma na porządne lekarstwa aby płaciła 120zł za bilet na parterze na „Wozzeck’a” w Operze Narodowej, albo rozprawiała nad niebotycznym pięknem ostinato, tremolo i podzielonych flażoletów początku 3 aktu Aidy? A zatem: Budujmy zamożność i dobrobyt klasy średniej-rozkwit sztuki przyjedzie wtedy sam. Jak to kiedyś w wystąpieniu zauważył pewien satyryk: Artysta jest na samym końcu łańcucha pokarmowego. Bo normalny człowiek jak się naje, napije, zarobi i jest zadowolony to dopiero wtedy idzie kupić bilet do teatru. Jak widać inaczej zarzadza się teatrem, gdy publika jest z definicji zamożna a inaczej jak nie jest. Nie można stosowac tych samych metod organizacji i tu i tam.

3. Niefilisterskie pomysły tak bardzo pożądane np. przez Joannę i Rotbarta muszą być opłacone filisterskimi realizacjami obrzydliwej niektórym osobnikom komercji. Nie ma innej rady i wszędzie jest tak samo. Można się na ten nieuchronny stan oburzać w myślach, słowach i uczynkach a nawet ze wstydem ukrywać. Ale historia uczy, że uporczywe zaprzeczanie tej prawdzie nawet w przypadku Mozarta kończy się tragedią dla... samego zainteresowanego. Moi drodzy! Z pustego to i Salomon nie naleje! I o tym radykalni zwolennicy jak to ładnie się nazywa „ambitnych” utworów pamiętać powinni. A więc istnieje silna potrzeba zrozumienia realiów, że zwykle jest tak, że aby zdobyć środki na 1 niekomercyjno-ambitny spektakl potrzeba wystawić 10 innych komercyjnych. A zatem: nie niszczmy i opluwajmy tych komercyjnych wydarzeń! One są pożywką, generatorem funduszy i niezbędnym kontrastem wydarzeń „ambitnejszych” o małym kręgu odbiorców. Uszanujmy je, pomimo że nie dogadzają poszukującym większej głębi czy po prostu innego wymiaru odbiorcom zamiast druzgocąco krytykować. Niech sobie żyją! A zatem z charakteru spektaklu wynika również sposób jego zarządzaniem. I cóż w tym złego że np. grają 3 dni pod rząd „Dziadka do orzechów” rano i wieczorem? Czy myślicie że równie dobrze byłoby np. wystawić 6x z rzędu np. „Medeę”? Mam nadzieje że czujecie różnicę? Tak więc nie ma co szukać szablonowych rozwiązań zarządzaniem. Każdy przypadek trzeba rozpatrywać osobno a nie generalizować. Inna jest też publicznośc w Warszawie, inna w Poznaniu, inna w Krakowie itp.

4. Co nam w Polsce da wzajemne „pognębianie się” wyliczaniem znakomitych sukcesów zarządzania bogato wspomaganych teatrów operowo-baletowych za granicą i wieczne, niekończące się wytykanie nędzy tych post PRL-owskich w kraju? Dlaczego chcecie stosować warunki życia i organizacji pracy na księżycu do tych na Ziemi? Czy ja albo ktokolwiek z Was na co dzień bywa w Operze Paryskiej czy Covent Garden? Czy Wy albo ja mamy zachodnie pensje i warunki socjalno-bytowe? Pewnie, że chciałbym i to bardzo, a na dodatek z rozkoszą mógłbym ugotować i zjeść pointy Aurelie Dupont czy Alessandry Ferri. Tylko że tak naprawdę to widzę te tancerki tylko wirtualnie, jako strumień elektronów na luminoforze ekranu TV albo mieniących się pikseli monitorów LCD czy plazmowych. Nic mi na dłuższą metę po tym. Tak naprawdę to na co dzień patrzę, słucham i cieszę się pracą tych lokalnych gwiazd i gwiazdeczek. To z nimi przeżywam małe sukcesy i porażki. Nie niszczmy ich miażdżącym słowem, uczynkiem i zaniedbaniem. Pokażmy dobre wzory. Zmotywujmy niekoniecznie tylko pieniędzmi (bo ich nie ma po prostu). Dajmy nadzieję. Niech pracują. Zauważmy (może czasem nieliczne) zalety. Co nam zostanie jak ich zabraknie? Plakat idealnej baleriny na ścianie, choćby w najpiękniejszej arabesce? DVD w High Definition i wielokonałowym dźwiękiem? Dziękuję-to też fajne ale gdzie ten człowiek? Ja to się nawet już boję jak kogoś zaczynają w Polsce chwalić za bardzo. Dlaczego? A no bo np. zaraz ta osoba wyjeżdża... za ocean.. za miedzę... i tyle w Polsce z tego mamy. Nagrania i zdjęcia a nie żywy balet. Dla dobrych rezultatów zarządzać potrzeba zatem nie tylko krótkoteminowo ale i w dłuższej perspektywie czasu. I w tym trudność naszego polskiego podwórka, że mamy tu tylko zarządzanie krótkoterminowe-nastawione na zysk, „łatanie dziur”, „łapanie okazji” i utrzymanie się „tu i teraz”. To też bardzo ważne, ale niewystrczające w dłuższej perspektywie właśnie.

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • shirli.pev.pl


  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • arsenalpage.keep.pl
  •  Menu
     : kaniagostyn *UKS Kania Gostyń
     : łańcuchy choinkowe-ręcznie robione
     : łańcuch rozrządu K12 MICRA
     : łańcuch troficzny przykłady 5 ogniw
     : łańcuch Micra wymiana
     : łańcuchy hotelowe na świecie
     : łańcuch przekazu elektronów
     : łańcuchy metalowe ozdobne
     : łańcuch mocy continuum
     : łańcuchy śniegowe poznań
     : łańcuch kolczatka do lasu
     . : : .
    Copyright (c) 2008 kaniagostyn *UKS Kania Gostyń | Designed by Elegant WPT