łańcuch pokarmowy schemat
|
kaniagostyn *UKS Kania Gostyń
AKWARIA BIOTOPOWE - AZJA płd.-wsch. Cytat:
imho przerybione akwaria i ryby podobierane na szybkiego.
Nie ma mowy by w jednym akwarium trzymac piskorki i jakikolwiek gatunek z Balitoridae - zbyt duze roznice i w parametrach wody (temp. max 23 dla Balitoridae i min 26 dla piskorkow.) jak i w wymaganym natlenieniu czy sile pradu wody - piskorki zamieszkuja zakola wiekszych strumieni, gdzie woda jest stosunkowo spokojna, na dnie jest duzo "smieci". W strumieniu (srodowisko Balitoridae) woda jest zupelnie inna.
Podobnie kombo Chaca bankanensis + jakakolwiek ryba. Reszty sie nie czepiam bo sa to w wiekszosci ryby, ktore "dadza" rade.
dzięki za krytykę . faktycznie przy takim szerokim ujęciu tematu, gdzie nie ma mozliwości zweryfikować wszystkich źródeł własną "praktyką" nie trudno o potknięcia. sprowadza się to do wiarygodności źródła na ktorym się opiera i nie jest to latwe. ten tekst nie są wyjątkiem.
linki które przytoczyłeś ciekawe. dobry schemat DIY na aranzację "strumieniową" i to nie tylko w kontekście który podałeś. spotkałem się z tym już kiedyś.
co do przylgowatych i piskorków. chyba nie podałem jednak takiej konfigracji w zbiorniku. i nie akurat ze względ na temp. bo tu rózne źródła podają niestety rozbieżne dane i tak na prawdę z temp. jest zawsze duży kłopot. (np. u Ulrich Schliewen min. u piskorków to 24 C, a inne źródła nawet do min 22C)
odnośnie suma i brzanek różowych. kontrowersyjne na pewno. i to też kwestia wiarygodnosci źródeł. ale w naturze nie występuje w odosobnieniu. a w domowym zbiorniku? pozwolę to sobie skomentować cytatem ze wstępu do tego tekstu:
"Co więcej, odwzorowując naturalne biotopy akwarysta często staje przed dylematem czy hodowla w zbiorniku ryb które koegzystują w naturalnym środowisku jest z jego punktu widzenia akceptowana gdyż często prowadzi do eliminacji jednego gatunku przez drugi z uwagi na tzw. „łańcuch pokarmowy”. Dla wielu z nas aż tak bardzo „naturalistyczne” podejście to tego tematu jest nie do przyjęcia."
i na koniec. obiecałem sobie po 2 tygodniach pracy nad tym tekstem, że go jeszcze zweryfikuję, uzupełnię itd. jakoś mi się nie udało dotychczas ale takie posty i linki to duża pomoc i dodatkowamotywacja. dzięki Apel Do Wszystkich Jedzacych Mieso. Dot.: Apel Do Wszystkich Jedzacych Mieso
Cytat:
Napisane przez irkax
Białko zwierzęce znajduje się nie tylko w mięsie, ale także w nabiale, mleku, jajkach..
Tak, wiem :) mialam na mysli wegan (znowu wyrazilam sie nieprecyzyjnie, przepraszam)
Cytat:
Napisane przez irkax
Druga sprawa to fakt, że wśród moich znajomych jest wielu wegan - którzy nie spożywają nawet tych produktów, które wymieniłam - i żyją :eek: i nie chorują :eek:
byc moze do czasu. Mialam w klasie weganke, ktorej rowniez nic nie dolegalo do czasu, gdy z ostra niewydolnoscia ukl pokarmowego trafila do szpitala na ostry dyzur po paru latach stosowania tej diety :eek: oczywiscie nie musi to byc regula :nie:
Cytat:
Napisane przez irkax
Wiele razy w tej "dyskusji" padły słowa do wegetarianek (bardzo krzywcące i generalizujące), że mamy klapki na oczach itd. , a co można powiedzieć o ludziach, którym w głowach się nie mieści, że można żyć całkowicie wykluczając z diety nie tylko mięso, ale nawet nabiał czy jajka?
i wlasnie takie wypowiedzi uwazam za krzywdzace, poniewaz naprawde kocham zwierzeta, a spozywajac mieso nie chcialabym byc traktowana jako nieludzki potwor ;) tak juz ten swiat funkcjonuje, ze jedni zjadaja drugich, a na szczycie tego lancucha pokarmowego stoi czlowiek. Nie rozumiem, czy osoby tak gwaltownie atakujace wszystkich "miesozercow" rowniez maja zazle lwom, ze zabijaja antylopy? ;)
Cytat:
Napisane przez irkax
]Lalesiu nie piję do Ciebie, więc nie miej mi za złe :-) Poprostu bardzo bym chciała żeby z jednej i drugiej strony było więcej tolerancji i niepowielania schematów, czy "gdzieś" zasłyszanych teorii mających się nijak do rzeczywistości :ehem:
ja wcale nie mam Ci nic za zle :) po prostu kulkturalnie dyskutujemy, majac byc moze odmienne poglady na ta kwestie :ehem: kazdy ma swoje przekonania i nimi sie w zyciu powinien kierowac :)
nie jestem rowniez nietolerancyjna wobec wegetarianek - kazdy ma prawo zyc jak chce, postepowac zgodnie ze swoimi wartosciami, itd. Jednak deneruje mnie tylko takie napadanie, czesto w sposob niekulturalny, na osoby o odmiennych pogladach ;) Oczywiscie nie mam tu na mysli Ciebie, Irkax, poniewaz dyskusja z Toba to czysta przyjemnosc :cmok: jak i rowniez jestem daleka od jakichkolwiek wycieczek osobistych :) Praca dyplomowa - Baza na Marsie. Pamietajcie ze ja tez opieram sie na tym co jest napisane na tej stronie. Matzeey jesli chodzi o twoje pytania to:
Ad1. Nie mam pojecia ile jeden czlowiek moze "wyprodukowac" sciekow. Na stronie ktora podalem (tak na marginesie gdybys ja przejzal to bys kilka pytan mi zaoszczedzil:) ) jest napisane ze"Obiekty wymagają od 0,5 do 1,0 m2 powierzchni w przeliczeniu na mieszkańca" wiec mniemam ze producent wyliczyl czy to wystarczy.
Ad2. Ja sie nie znam ale czy mozna w ogole mowic o wydajnosci oczyszczalni sciekow? oczyszcza scieki do tego stopnia ,ze nadaja sie do nawadniania roslin.
ad3. I znowu gdybys zechcial przeczytac linka to bym nie musial pisac ale prosze: "Objętość masy stałej z procesu słoneczno-wodnego™ jest niewspółmiernie mała w porównaniu z konwencjonalnym oczyszczaniem ścieków. Masa roślinna w stanie wysuszonym zajmuje objętość ok. 10 litrów na mieszkańca równoważnego na rok. Po skompostowaniu objętość masy zmniejsza się do ok. 1 litra na mieszkańca równoważnego na rok. Biomasa jest w zasadzie wolna od patogenów (zarazków)." oraz "Biomasa i kompost z procesu słoneczno-wodnego™ oczyszczania ścieków zawierających metale ciężkie muszą być składowane i utylizowane w taki sposób, aby metale nie dostały się do otoczenia i łańcuchów pokarmowych." Z tego nasuwa sie wniosek ze metale ciezkie sa pochlaniane przez organizmy w tej calej oczyszczalni a dwa biomasy jest tak malo ze mozna ja skladowac bez wiekszych problemow. A tak poza tym to nie wiem skad moglyby sie wziac w kontrolowanej atmosferze w bazie metal eciezkie ale roznie to bywa (moze ze smogu)
Ad4. Parowanie czego bo nie czaje. Wody? jesli o nia chodzi to caly kompleks agrotechniczny paruje. Rosliny transpiruja ogromne ilosci wody w ciagu dnia. woda ta odzyskiwana jest w kolektorach pary wodnej. CO2 powstalego z rozkladu materii org.? rosliny uzywaja CO2 jako pokarmu wiec tez nie widze problemu. Sprecyzu j pls.
Ad5. Tu masz racje. Filtry sorbcyjne chyba dosc dokladnie czyszcza wode z jonow. Mamy zagwozdke: albo zmniejszyc czystosc wody i zwiekszyc ryzyko zakazenia czyms przykrym za to w wodzie byly by jakies jony albo nie wiem dodawac pluszzzza mysle ze kolesie z NASA i z zaprzyjaznionego ZSRRu jakos to rozwiazali wiec ja bym sie nad tym nie rozdrabnial.
Ad6. Jakosc wody dla roslin bedzie wystarczajaca. Oczyszczalnia rozklada materie organiczna pozostawiajac mnostwo skladnikow pokarmowych w takiej wodzie. Metale ciezkie mozemy pominac no chyba ze ktos na Marsie celowo chcialby skazic wode. Inny przypadek skazenia nie przychodzi mi do glowy:) Inne toksyny- fakt we wtornym obiegu pozywki powinien byc zamontowany filtr UV badz ozonowy ktory eliminuje patogeny. Zapomnialem go naniesc na schemat.
Ad7."użycie energii wynosi od 0,1 do 0,3 kWh/m3 ścieku, zależnie od wymagań ogrzewczych w sezonie zimowym." Zakladam ze my przyjmujemy okres bardzo zimowy.:)
dochodzic pewnie do tego jeszcze bedzie dogrzewanie sciekow.
A jeslli chodzi o wode do picia to gorsza pija sie chociazby w warszawie wiec nie ma co krecic noskiem. Przypominam ze pola nawozi sie osadami z klasycznych oczyszczalni gdzie sa i metale ciezkie i inne paskudztwa wiec.... smacznego.
mam nadzieje ze diabelkowi Matzeeyowi to wystarczy i ominie mnie watpliwa przyjemnosc kąpieli w siarce
[ Dodano: 15-11-2007, 23:40 ] Przeczytane - zrecenzowane! ;-). BIAŁA NOWA ANGLIA Stephena L. Cartera.
Po powieść tą sięgnąłem, ponieważ poprzednia książka tego autora, "Władca Ocean Park" bardzo przypadła mi do gustu. Choć irytowała mnie safandułowatość głównego jej bohatera. Bardzo odpowiadała mi jednak leniwie rozwijająca się fabuła skupiona wokół odkrywania przez niego rodzinnych sekretów oraz sekretów pewnej szacownej uniwersyteckiej społeczności. Podróż ta wiodła poprzez kulisy uczelniano - politycznych intryg, uprzedzeń rasowych, hipokryzji.
W nowej powieści wydaje się, że schemat jest podobny. Rektor uniwersytetu (drugo- a nawet trzecioplanowa postać z "Władcy...") wraca z żoną z jakiejś kolacji. Niefortunnie lądują w zaspie śnieżnej, gdzie odkrywają zwłoki pewnego profesora ekonomii, który - tak się składa - był chłopakiem żony rektora, zanim jeszcze się pobrali. Główną bohaterką powieści jest właśnie żona rektora, która zostaje wbrew sobie zmuszona do rozwiązania zagadki śmierci swego byłego chłopaka. Zmuszona - dodać trzeba - przez okoliczności, bo okazuje się, że od odpowiedzi na pytanie: kto i dlaczego, zależy przetrwanie jej rodziny. Dodatkowo rodzina głównej bohaterki również skrywa niejeden sekret... Tak to się zaczyna i z każdą stroną, z każdym rozdziałem jest rewelacyjnie. Stephen L. Carter rozwinął skrzydła, bo powieść ta jest pozbawiona ociężałości debiutu. Akcja rozwija się leniwie, ale nie jest na moment - w mojej ocenie - przegadana, jak to bywało czasami we "Władcy..." Intryga jest skonstruowana precyzyjnie i wciąga czytelnika w wykreowany świat. Przy tym, nie jest to świat koturnowy. Autor zadbał bowiem o nakreślenie (ponownie) bogatego tła obyczajowego, intrygująco przedstawiając portret intelektualnych elit Ameryki, z naciskiem na ich czarnoskórych przedstawicieli. Mimo że fabuła gdzieś tak około połowy powieści staje się już przewidywalna, to jednak trzeba czytać do końca - bo odpowiedzi na wszystkie pytania padną dopiero w finale. Misterna intryga ma też swoją smutną, poważniejszą pointę. Po raz kolejny bowiem autor starał się rzucić kilka pytań dotyczących pozycji i przyszłości "ciemniejszej nacji", jej własnych ambicji i dążeń jej najbogatszych przedstawicieli, którzy wygodnie umościli się na samym szczycie łańcucha pokarmowego.
Powieść ta - mimo że osadzona w poprzedniej rzeczywistości opisanej w debiutanckim "Władcy Ocean Park", nie jest jej kontynuacją. Można swobodnie czytać ją nie znając literackiego debiutu Cartera. Jest to literatura popularna najwyższej próby tworzona przez inteligentnego pisarza dla (mam nadzieję) inteligentnego czytelnika. Carter dobrze zna środowisko, które sportretował po raz kolejny, ponieważ sam jest przedstawicielem afroamerykańskiej elity intelektualnej Ameryki. Jest wykładowcą Yale (odżegnuje się jednak od porównywania książkowego uniwersytetu z tym rzeczywistym. I ma niewątpliwy talent do snucia wciągającej, doskonale skonstruowanej opowieści. Nie można przez nią pędzić jak przez powieści Harlana Cobena, bo tu właśnie podróż jest istotniejsza od finału. Choć ten - jak napisałem wcześniej - nie pozostawi w niedosycie nawet miłośników Harlana Cobena.
To bardzo dobra książka.
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plshirli.pev.pl
|
|
|