Strona główna
  Łacina tłumaczenie zdań ćwiczenia

kaniagostyn *UKS Kania Gostyń

ARCHIWUM: XXVI Olimpiada: 2007-08. Ja bym proponowała Cycerona lub chociaż Neposa, który, wg mnie, jest bardziej problematyczny od Cezara. Bo dalej tak, jak Pani napisała, problematyczne u Cezara są fragmenty z oratio. Dla mnie najbardziej problematyczny jest w tych fragmentach fakt, że przez to, iż Cezar pisał najczęściej o sobie w 3 os, to zaimek 3 os się myli.
Gdy ja brałam udział w Olimpiadzie, to pamiętam, że jedno zdanie z Neposa było dla mnie tak problematyczne, że chyba minęłam się w końcu z sensem.
Dlaczego Cezar dla mnie nie pasuje jako autor na Olimpiadę? Bo mimo, iż ustala kanon łaciny klasycznej, to w dalszym ciągu ja bym go widziała, jako autora, na którym licealista ćwiczy pierwsze poważniejsze tłumaczenie Osobiście więcej w liceum tłumaczyłam Cezara niż Cycerona. Ale to moje odczucia. Spodziewałam się Cycerona.
Schola w parafii nie musi denerwowac organisty. Ok. No to zaczynamy.

"Jam jest chleb życia". Na oazie wakacyjnej usiłowałam nauczyć ludzi z miejscowej parafii śpiewać tego z organami. Nie szło. Więc kolega (po średniej muz. na gitarze) wziął ową i akompaniował do tego śpiewu. Pod koniec nawet pokolenie powyżej 70. śpiewało aż miło. I to przy totalnym osłupieniu miejscowej siostry organistki, która, wydobywając repertuar rubikowsko-taize'owsko-WMU'owski, myślała, że przez bycie "fajną" zrobi korzyść parafii. Na oazach, na których byłam muzyczną proporcje na Mszy były mniej więcej takie:
ONŻ I' dwie pieśni z gitarą, trzy z organami (lub na odwrót)
ONŻ II' jedna lub dwie (chyba dwa dni na 17 tak było...) z gitarą, reszta z organami.
ONŻ III' śpiewy wyłącznie z organami lub a capella (chorału uczyłam tak, jakie jest moje prywatne zdanie o nim, że wciąż nie powinno się do niego na niczym akompaniować).

Msze gregoriańskie: Orbis Factor (XI chyba...), De Angelis (VIII), XVI.

Śpiewniki: Siedlecki, Exsultate (parę kawałków), Gaudeamus, z czego przygotowywałam wybór na każdy dzień plus kilkanaście pieśni w zapasie, tworząc śpiewniczki.

Na KAŻDEJ nauce śpiewu krótki komentarz liturgiczny, nauka doboru pieśni, ćwiczenie warsztatu (emisja głosu, intonacja), tłumaczenie niekiedy trudnego tekstu (staropolszczyzny lub łaciny).

Śpiewu wielogłosowego stosunkowo mało, bo nie było na to czasu ale może i dobrze... Niechby się najpierw nauczyli tak, ale dobrze.

Z wieloma z nich spotykam się czasem, rozmawiamy. Niektórzy sami zaczynają prowadzić schole. Zawsze mówią, że wyrobiłam w nich dobrą bazę do dalszej nauki. Nie, żebym się tu teraz chwaliła, bo nie o to chodzi. Pan Bóg dał mi taką możliwość, więc się dzielę. A nie zamykam w jakimś towarzystwie samouwielbienia i wzajemnej adoracji, jaką niestety coraz częściej wydaje mi się być środowisko organistów. Trochę oczęta otworzyć i rozejrzeć się, by zobaczyć, że świat nie jest tylko czarno-biały. A sądzeni nie będziemy z tego, ile się nauczyliśmy, tylko, ile dobra przynieśliśmy innym. Dla mnie dobrem jest na przykład powiedzenie gościowi, który wali w gitarę, bez nawet krzty wyczucia, by lepiej poszukał sobie innego zajęcia. Ale dobrem jest też przekonywanie innych o tym, że w tej specyficznej relacji z Najwyższym, jaką jest liturgia, doświadczamy największego cudu naszej wiary i zwyczajnie nie godzi się urągać tej świętości. I próbuję, na ile mam siły i na ile potrafię, pokazywać przede wszystkim swoją postawą, co licuje, a co nie z powagą liturgii.


O pieniądzach i polityce. Temat możemy zawsze potraktować jako metaforę

Co do pytania o studia: jestem na trzecim roku slawistyki i pierwszym polonistyki.

Na slawistyce uczę się serbskiego i trochę rosyjskiego. Dość dobrze znam angielski, jakiś czas temu zaczęłąm naukę łotewskiego - proste zwroty, nic szczególnego. Nigdy nie szalałam za nauką języków obcych. Na slawistykę poszłam, bo stwierdziłam, że to zawsze coś nowego. Studia ciekawe - dużo kultury, folkloru, poza tym sam serbski - polecam, można się uśmiać.

Polonistykę dopiero zaczynam. Po pierwszych dwóch tygodniach nie mogę wiele powiedzieć, poza tym, że zawsze chciałam to studiować. I może tym, że sprawdzają się moje przypuszczenia, że filologię polską studiują niespełnieni artyści albo ludzie, którzy nie wiedzą, czego chcą od życia. Jest mnóstwo dziwaków. Z jednej strony jest ciekawie, ale z drugiej - po prostu się boję tych ludzi.

Sami wykładowcy - świetni. Są nudziarze - wszędzie tacy są, ale są też niesamowici ludzie. Dla przykładu - pan od literatury staropolskiej ma wzrok szaleńca, ogromną wiedzę i świetne wykłady - może to kwestia upodobań, ale ja uwielbiam, kiedy wykładowca mówi, jakby coś było prawdą objawioną. Tymczasem pani od ćwiczeń niby jest mądra, ale nudna. Zabija mnie jej sposób prowadzenia zajęć - kilka osób przygotowuje referaty, nie omawia się tekstu literackiego, ale wcześniejsze analizy. Czytać już umiem, chciałabym, żeby tekst "ożył i do mnie przemówił".

Tak naprawdę od prowadzących zajęcia zależy najwięcej - są rzeczy nawet na filologii, których się nie wkuje na blachę (czego w ogóle nie polecam - to nie szkoła, żeby klepać regułki), trzeba zrozumieć, poczuć. I nie chodzi tylko o gramatykę. W literaturze też. Inna rzecz, że jeśli ktoś jest wyjątkowym nudziarzem, ignorantem czy po prostu nie lubi prowadzić zajęć, to potrafi zniechęcić do wszystkiego.

Lukrecjo, jeśli chodzi o moje zdanie: jeśli to jakiś Twój pomysł na siebie, myślisz o tym od dawna, to idź na polonistykę, bo ona i tak Cię kiedyś dogoni i opęta. Jeśli lubisz uczyć się języków - może jakaś inna filologia?
Może to kwestia mojego podejścia do studiów, że powinno się uczyć tgo, co nas interesuje.

Jeśli chodzi o specjalizacje - ja jestem na edytorskiej, bo nauczycielka byłaby ze mnie średnia, nie interesuję się sztuką w takim stopniu by porywać się na specjalizacje artystyczne. Podobno najłatwiej znaleźć pracę po nauczycielskiej i edytorskiej - nie wiem ile w tym prawdy. Specjalizacja dziennikarska to fikcja - niewielu dziennikarzy kończy takie studia, które dają zresztą tylko warsztat, a tego prędzej nauczysz się w radiu, gazecie studenckiej, regionalnej czy współpracując z portalem internetowym. Większość osób, które pytałam o tę specjalizację, odpowiadały, że teraz wybrały inaczej.

No i taka rada, z perspektywy dwóch lat na slawistyce - nie należy się spodziewać, że będziesz się uczyć samych ciekawych rzeczy, czytać same ciekawe książki. Zaczyna się od tekstów naukowych, które trzeba się uczyć czytać i rozumieć (może brzmi śmiesznie), od gramatyki, której nauka jest dziobaniem, łaciny, która po egzaminie jest taką samą zagadką, jaką była wcześniej (na slawistyce miałam jeszcze grekę - umiem czytać, tłumaczyć pojedyncze słowa, proste zdania), historii z jakimś starym dziadem i takich przedmiotów, które są mądrością samą w sobie (np. "wiedza o kulturze"). Literatura zaczyna się zazwyczaj od tej najdawniejszej, której można nie rozumieć.

I na koniec dodam, że czytania jes sporo. Nikogo nie obchodzi, że w bibliotece jest jeden egzemplarz książki, na zajęciach omówicie pierwsze 5 pozycji z listy lektur, która obejmuje 40 utworów - masz znać wszystkie.

Więc jeśli Cię to nie zniechęca - polecam filologię, każdą dnia Nie 2:16, 17 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • shirli.pev.pl


  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trendy-girls.htw.pl
  •  Menu
     : kaniagostyn *UKS Kania Gostyń
     : Lacina Aforyzmy Przyslowia
     : Łacina zabawne cytaty
     : Łacina sentencje Muzyka
     : lacina strefa pl
     : łacina medyczna on line
     : łacina kościelna Słownik
     : Łacina zastosowanie deklinację
     : Łacina Słownik posterior
     : Łacina słownik z odmiana
     : Łacina Sentencje miłość
     . : : .
    Copyright (c) 2008 kaniagostyn *UKS Kania Gostyń | Designed by Elegant WPT