kaniagostyn *UKS Kania Gostyń
Podatki i dżiny. Tushka bimt Akbar al'Ashamtir al'Muluki
Czas, jaki pozostał im do umówionego spotkania, postanowiła wykorzystać, by powrócić pod "Wesołego Dżina" i zostawić ojcu wiadomość. O, bynajmniej nie o tym, że wybiera się biegać po dachach i ratować więzioną dziewoję z haremu. Tushka bardzo dbała o to, by papa nie dowiedział się o jej awanturniczym zapale. już i tak nie podobało mu się, że samotna dziewczyna z dobrego domu, bez ochrony i przyzwoitki, włóczy się po obcym mieście, by podziwiać architekturę i poznawać obyczaje. Nie raz dziewczyna musiała wysilać swój bystry umysł, by wymykać się niespostrzeżenie opiekunom, przydzielonym jej Akbara bin Jamila al'Ashamtir, i swobodnie oddawać się poszerzaniu wiedzy i rozkosznemu obcowaniu z inną kulturą i mentalnością.
Niemniej, kochała swego ojca i starała się być dobrą córką. A przynajmniej nie oszukiwać go zanadto i zbyt często. Serce krajało jej się na myśl, iż mogłaby zranić go swym nieposłuszeństwem, zawieźć wiarę, pokładaną w jej rozwadze i oddaniu rodzinie. Dlatego musiała dać znać, że wszystko jest z nią w porządku. Gdy jednakowoż przybyła do gospody, czekała ją niespodzianka.
- Bądź pozdrowiony, Ahmedzie - zwróciła się do Bezzębnego, który tkwił za kontuarem, jakby przykleił się do podłogi (po prawdzie, było to możliwe, różne dziwne rzeczy lądują na deskach karawanserajów, gdy goście nieco popiją). - Powiedz prosze, widziałeś może mego ojca, szamownego Akbara bin Jamila al'Ashamtir al'Muluki? Powrócił już z miasta?
Zapytany pocmokał chwilę obwisłymi wargami, po czym oznajmił:
- Szlachetnego ojca panienki nie miałem przyjemności widzieć od wczesnego ranka, acz był tu niedawno wysłany przezeń posłaniec.
Karczmarz przekazał pozostawioną przez niego wiadomość – głowa rodu Ashamtir nie powróci na noc do karczmy, interesy szły świetnie i trzeba było to uczcić w domu dostojnego Husajna ben Abdullaha. Uśmiechnęła się na ten pomyślny zbieg okoliczności – nawet nie będzie musiałą zwodzić papy!
Zadowolona, pozostawiła księgi w swym pokoju (oprócz jednej, najcięższej – doświadczenie podpowiadało, iż może kazać się dobrą bronią – oczywiście, pod warunkiem, iż użycie jej nie zaszkodzi samej księdze, tego by sobie nie wybaczyła), pomodliła się do Zanna, by zesłał nań swą mądrość i wiedzę. Po krótkiej medytacji, udała się na miejsce spotkania. Dżahar już czekał. Okazało się, że przybyła jako pierwsza. Przejrzała wskazaną przez odzianego w czerń mężczyznę odzież.
- Ehm... – mruknęła, skonfundowana, podnosząc przewiewne łaszki – więcej odkrywające niźli zakrywające. – Że niby mam to założyć?
Rada była, iż w uliczce panował półmrok, kryjący rumieniec. Przygoda przygodą, ciekawość ciekawością, lecz przecież nie można sprzeniewierzyć się zasadom przyzwoitości!
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plshirli.pev.pl
|