kaniagostyn *UKS Kania Gostyń
Listy do Zuzka-łobuzka. Od wakacji do operacji
Kluseczko!
Wpierw miałam napisać w lipcu, potem w sierpniu przed wyjazdem na wakacje, potem po powrocie chciałam opisać nasz fantastyczny pobyt nad morzem, później wpadłam na pomysł, żeby wszystko zebrać i w jednym liście zgromadzić wydarzenia do operacji, a w kolejnym opisać już sam zabieg i przeżycia około szpitalne. Tak się jednak wszystko pokiełbasiło, że całe lato i sporą część jesieni wrzucam do jednego listu.
Wakacyjnie
Wakacje spędziłaś w Chorwacji nad morzem. Słońce, plaża przez kilka godzin dziennie – Ty grubo wysmarowana kremem z mocnym filtrem codziennie nabierałaś coraz piękniejszego odcienia brązu – ja lekko pochlapana jakimś słabym z dnia na dzień wciąż tak samo blada [img]/images/forum/icons/laugh.gif[/img]. Pond dwudniowa podróż zniosłaś świetnie. Klimatyzowane auto dziadka (wwww) sprawiło się świetnie i ledwo wstawałaś to pytałaś się „wwww?”. Za kierownicą na zmianę dziadek, babcia i ja, a Ty z pieskiem swoim w foteliku także w pieski [img]/images/forum/icons/laugh.gif[/img]
Na miejscu mieszkanie okazało się bardzo fajne, choć przez kilka dni głównie słyszałaś okrzyki „Uważaj”, bo na korytarzu był próg. Po tych paru dniach zrobiłaś się ostrożniejsza i zaczynałaś na czworakach schodzić z tego progu już metr przed nim [img]/images/forum/icons/wink.gif[/img]. Po dwóch tygodniach na miejsce dziadków zjawił się Tata. I przywiózł ze sobą fantastycznego nadmuchiwanego żółwia do pływania w morzu. Prawdziwy hit sezonu! Niestety wakacje kończą się szybko i znów długa podróż do domu – tym razem połączona z wizytą u starszej i młodszej koleżanki – była wspólna kąpiel w wannie wspominana do dziś i karmienie kotów :)
Infekcyjnie
Powrót do domu oprócz przyjemnych zdarzeń takich jak ponowne spotkanie z dawno niewidzianymi zabawkami i własnym łóżeczkiem wiązał się także z pewnymi ograniczeniami – koniec zabaw z dziećmi, wizyt w sklepach i w ogóle życiem towarzyskim – przygotowujemy się do operacji. Niestety cała nasza ciężka praca polegająca na chronieniu Cię przed wszelkimi infekcjami poszła na marne gdy tydzień przed planowanym zabiegiem poszłyśmy do przychodni, żeby zrobić wszystkie niezbędne badania. Dwa dni później mogłaś pochwalić się pięknym glutem wiszącym z nosa, a po kolejnych dwóch dniach kaszlem, gorączką i antybiotykiem w zastrzykach. Termin zabiegu trzeba było przesunąć. Kolejne tygodnie były jeszcze bardziej nerwowe niż poprzednie: ciągłe zastanawianie się kiedy wyzdrowiejesz, pielęgniarki przychodzące dwa razy dziennie maltretować Twoją pupę, strach, żebyś od razu po odstawieniu antybiotyku nie złapała jeszcze jednej infekcji. Udało się.
Szpitalnie
Dwa tygodnie po pierwszym terminie, rano, zjawiliśmy się w klinice chirurgii plastycznej. Tam wpierw wypełnianie papierków (zgoda na samodzielny powrót córki do domu nie została wyrażona, na publikację zdjęć w pracach naukowych tak – mam nadzieję, że kiedyś mi tego nie wypomnisz), mierzenie temperatury – 36,7 ufff – szereg badań lekarskich (kupa nerwów, czy Cię przyjmą tak krótko po antybiotyku, a nawet sugestia, że może z operacją poczekać do wiosny – wrrr) i już po dwóch godzinach lądujemy na odcinku dziecięcym gdzie są dwaj chłopcy z ... kaszlem. Wzrasta we mnie pewność, że ze szpitala wyjdziesz z infekcją.
Następnego dnia zabieg. Jak widzę Ciebie wyjeżdżającą z sali operacyjnej w łóżeczku, w którym leży Twój ukochany piesek to nerwy puszczają i łzy się leja strumieniami. Potem kilka dni radości przetykanej koszmarem. Radości kiedy się uśmiechasz, coś mówisz, jesz; koszmaru gdy nie chcesz pić, gorączkujesz, zaczynasz mieć katar i kaszel. I ta bezsilność gdy lekarz dyżurny każe obserwować a ja widzę, że Ty zwyczajnie jesteś chora, nie reagujesz na środki zbijające gorączkę i (mimo, że nie jestem zwolennikiem nadmiernego ich stosowania) wymagasz podania antybiotyku. Na szczęście następny jest poniedziałek i Pan Profesor wypisuje Cię do domu, po konsultacji z bardzo miłą panią pediatrą i przepisanym antybiotykiem. Zabieram Cię marudzącą, gorączkującą zmęczona tym wszystkim do domu.
Domowo
I w ten sposób jesteś już w domu. Od razu poprawił Ci się humor, zaczęłaś spokojniej spać, leki działają – nie masz gorączki. Tylko z piciem jest ciężko. Nie chcesz wypić nawet kropelki. Karmimy Cię jak niemowlaka – rzadkimi papkami i kaszkami, przecieranymi zupkami, słoiczkami. Podawanie leków i płukanie buzi jest przykrą i okupioną morzem łez koniecznością, ale nie mamy innego wyjścia. Za tydzień jeszcze musimy pokazać w klinice Twoje podniebienie i na jakiś czas będzie spokój.
Trzymaj się mój mały Zulku. Zdrowiej szybko, odzyskuj siły i pogodę ducha.
Twoja Mama
Kaśka
I buzi od Zuzi (16.10.02)
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plshirli.pev.pl
|
|
|