Strona główna
  Lao Che Wiedźma od tyłu

kaniagostyn *UKS Kania Gostyń

Co Wam w uszach gra (2010)? :). Venetian Snares
Air France

Polecam Lao Che - Wiedźma od tyłu [chodzi o "bulgot" po słowach Paszeko, rozkazuę Ci mówić], prawdziwy ukryty przekaz : >
[M] Opętanie.. Jest dziwnie, jest nawet bardzo dziwnie. Nie wiem skąd taki pomysł, ale naszło i napisało, więc marudzić nie będę.

Dla Cam.

Chłód nadszedł niespodziewanie, gdy pierwsze roztopy zmiękczyły już ziemię i nikt nie spodziewał się powrotu zimy przed przyszłym rokiem. A jednak przyszła. Martwe, zabite przymrozkiem rośliny zastygły, nim jeszcze zdołały rozkwitnąć na dobre, a lodowe sople zwiesiły się z nich, tworząc cudowne rzeźby, zachwycające przepychem. Szron malował na szybach okien bogatych domów freski i malowidła. Zawsze dziwiło mnie, dlaczego aż takie ma upodobanie do kwiatów, których nigdy nie widział inaczej, niż zmrożonych zimowym tchnieniem. Dlaczego wiosna i lato zazdrośnie starają obrzucić ziemię na wzór zimy lodem, choć wiedzą, że na nic im się to nie zda? Z półsnu, pełnego równie niedorzecznych myśli, wyrywa mnie twój ciepły oddech, który czuję na policzku. Spoglądasz na mnie z niepokojem wyzierającym ze stalowoszarych oczu, a kosmyki przydługich, czarnych włosów opadają ci na twarz. Nie martw się, to tylko gorączka, przejdzie. Nie umrę od zwykłego przeziębienia, przynajmniej jeszcze nie dziś. Jest zimno, kulimy się więc w obozie, by uzyskać choć odrobinę ciepła. Wirujące na wietrze drobne płatki śniegu zdają się zamierać na chwilę, by znów ruszyć w dziki tan w świetle bijącym od ogniska. Ktoś śmieje się głośno, lecz nie zwracamy na niego uwagi, zapatrzeni w igrające płomyki przed nami. Jesteśmy tam tylko we dwoje, choć zagubieni w tłumie. Ty i ja, dopiero potem ci wszyscy dookoła nas.

Gdzieś z tyłu, ledwo widoczny w cieniu, przemyka ubrany w brązową szatę kapłan. Nie jest tu mile widziany, żaden z takich jak on. Mówili, że koniec świata przyjdzie z nowym rokiem, że zginiemy w śniegu i ogniu, w morzu krwi i pustyni pożądania. Diabły, wysłane przez samego Pana Ciemności, rozszarpią nasze ciała na strzępy, a my będziemy wyć z rozpaczy i płakać nad własnym, straconym życiem. Szkoda tylko, że z ich własnych świątyń nie widać nieba. Że ważne są dla nich jedynie płytkie, błahe zabawy i bogactwa. Szkoda.

Cały świat oszalał, tak przynajmniej wygląda to z naszego punktu widzenia. Przyjeżdżaliśmy tutaj co rok, na wielki jarmark, trwający kilka dni, pełny tańców i występów pokrewnych nam. Lecz tym razem zamiast do nas, ludzie zmierzają do kościoła, złożyć w ofierze połowę swego własnego majątku. Mimo to – jutro rano idziemy na rynek, jak zawsze. Ktoś szeptem ostrzega nas przed publicznymi występami, grozi, że zamkną nas, zabiją. Powtarza, że uważają nas za gromadę wiedźm i czarowników. Radzi uciekać. Nie słuchamy, bo dlaczego niby? Żyjemy, póki jest zabawa.
Niech żyje karnawał!

Tańczymy, gdy tylko wstaje słońce, a jego różowy, pierwszy dzisiaj blask opada na śnieg. Jego biel nas razi, oślepia, lecz to nie ma znaczenia. Oto my, kuglarze, wolni wśród ciemiężonych. Jakaś dziewczynka pyta cię, czy nie boisz się ognia. Śmiejesz się, że jeszcze nigdy cię nie poparzył, a ja śmieję się razem z tobą, by w chwilę później rozkaszleć na dobre. Patrzysz z dezaprobatą, lecz wzruszam ramionami, zdejmując krępujące mnie buty. Pierwsze kroki są niepewne, ale zaraz porywa mnie taniec, opętuje, a ja, nie mogąc się uwolnić, podążam za nim, aż w końcu zmęczona, lecz szczęśliwa opadnę na kolana. Dwie barwne plamy wirują w tańcu, gdzieś obok mnie, ty czynisz własną sztukę. Wolność smakuje jak zimne powietrze, zagarniane chciwie przez płuca po długim wysiłku. Wolność ma smak języków ognia w twoich ustach. Powoli czuję, jak zimno zagarnia moją skórę, tracę czucie, zwinne kroki stają się niezdarne. Nagły ból wraz z zimnem stali przerywa myśli. Chwilę później ogarnia mnie ciemność.

Budzę się w ciemności. Chłodno, tak bardzo... Gdzie jesteś? Dlaczego nie ma cię tutaj? Miotam się bezsilna po lochu. Przez okratowane okienko patrzę na gwiazdy błyszczące wysoko nad miastem. Gdy w chwilę później pojawia się postać z książeczką i jakimś krzyżykiem w ręku, już wiem, że nie wyjdziemy z tego cało.

Następnego dnia ogień powoli pożera nasze ciała, gdy, przywiązani do drewnianych pali, stanowimy większe widowisko niż kiedykolwiek wcześniej. Ciebie po raz pierwszy tak bardzo boli dotyk płomieni i masz świadomość, że to już ostatnie chwile. Ja myślę jedynie o cierpieniu, choć czasem przez jego mglistą, czerwonawą zasłonę przebija się jakaś idiotyczna myśl. Jedna dziewczyna krzyczy, gdy tylko ogień sięga jej stóp.
Ja powstrzymuję się całą siłą woli, bo wiem, że zabijając nas, zabijają wolność.
I w chwilę później sama wrzeszczę ile sił w płucach, krztusząc się, kaszląc i błagając. Śmierć zabiera nas powoli, z namaszczeniem i okrucieństwem, najpierw pozbawiając rozumu. Jeden ze stojących niżej ludzi krzyczy szyderczo, że nie ma nieba dla opętanych. Przekrzykując go, wołasz do mnie. To ostatnia rzecz, jaką zapamiętuję, zanim pochłaniają mnie wirujące ognie i w końcu znów wraca ciemność.

Po co nam niebo, skoro mieliśmy je na ziemi?

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • shirli.pev.pl


  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • romanbijak.xlx.pl
  •  Menu
     : kaniagostyn *UKS Kania Gostyń
     : LAO CHE POWSTANIE WARSZAWSKIE RECENZJA
     : lao.wwww
     : Lao Airlines
     : Lao Che tabulatury
     : Lanos tłucze coś z tyłu
     : Lavamat AEG
     : Lasagne wegetariańskie
     : Laurent Di Lorto
     : ławka do łazienki
     : lan gier
     . : : .
    Copyright (c) 2008 kaniagostyn *UKS Kania Gostyń | Designed by Elegant WPT