kaniagostyn *UKS Kania Gostyń
Wrzesień 2005. moja okropna przygoda z Kamieńskiego
czwartek 11.08 - od trzech dni mam narastajacy swiad skory brzucha, rak i twarzy. Zadnych zmian na skorze, tylko potwornie swedzi, nie spie od dwoch dni. O 14 mam zapis KTG, wiec postanawiam poinformowac mojego lekarza o dolegliwosciach na miejscu. W gabinecie okazuje sie, ze w tym dniu nie przyjmuje, ale polozna radzi mi sie z nim skontaktowac telefonicznie. Po tym jak Ila pisala, ze ma cholestaze, wyczytalam wszystko, co mozliwe i wiedzialam co nieco na ten temat. Dzwonie wiec do mojego prowadzacego. On zaleca mi jechac do pierwszego lepszego szpitala, zeby mnie szybko zdiagnozowali - zrobili proby watrobowe, dali kroplowke wyplukujaca nagromadzone kwasy. Zeby stwierdzili czy to uczulenie czy moze faktycznie cholestaza. Dzwonie do meza, zeby mnie zawiozl na Kamienskiego, bo tam zamierzam rodzic, wiec lepiej tam niz do innego. O 15 jestem na izbie przyjec. Czekamy 45 minut na lekarza. Pani doktor - bardzo niemila - nawet nie patrzy na moj brzuch, jedynie stwierdza, ze proby watrobowe mam sobie sama zrobic, a najlepiej biblirubine i dopiero wtedy przyjsc na konsultacje. Mowie jej, ze w cholestazie wazne jest stezenie kwasow zolciowych i ze nie zawsze wystepuje podwyzszony poziom bilirubiny [tylko 20% przypadkow]. Wysyla mnie wiec na KTG. Pokazuje jej zapis sprzed godziny, ale ona stwierdza, ze nie potrafi go odczytac, bo byl robiony na innym sprzecie. Ja wiem, ze w przypadku cholestazy moze wystapic nagle zatrzymanie pracy serca plodu, odklejenie lozyska, wiec jestem cala roztrzesiona. Nikt nie chce mnie sluchac, bo przeciez to nie ja jestem lekarzem. Zrobili mi to KTG - zapis ok. Oczywiscie mnie o tym nie poinformowano. Biore to KTG i ide znowu na izbe przyjec, lekarza nie ma , wiec trzeba czekac. Jest godzina 18. Przychodzi lekarz i stwierdza, ze mnie przebada i wypusci do domu, bo z dzieckiem wszystko w porzadku. Mam zrobic te cholerne proby watrobowe prywatnie i przyjsc na konsultacje. Mowie wiec, ze niestety wszystkie laboratoria sa juz zamkniete, pozostaje mi czekac do piatku, wiec wyniki beda dopiero we wtorek, bo to dlugi weekend. Pytam sie, czemu nie mozna mi zrobic tych prob watrobowych w szpitalu i dostaje odpowiedz, ze nie jestem pacjentka ich oddzialu, dlatego. To tyle... Zostalam zbadana na fotelu przy otwartym szeroko oknie, bo, wedlug pani doktor, jest tak goraco, ze trzeba wietrzyc. Z budynku naprzeciwko byl genialny widok, kazdy mogl sobie przystanac i poogladac, jak pracuja lekarze na izbie przyjec. Okolo 19 wyszlam ze szpitala.
Artykul na temat cholestazy:
http://www.maluchy.pl/artykul/170?PHPSESSI...9c9a4161f1bad50 Wrzesień 2005. moja okropna przygoda z Kamieńskiego
czwartek 11.08 - od trzech dni mam narastajacy swiad skory brzucha, rak i twarzy. Zadnych zmian na skorze, tylko potwornie swedzi, nie spie od dwoch dni. O 14 mam zapis KTG, wiec postanawiam poinformowac mojego lekarza o dolegliwosciach na miejscu. W gabinecie okazuje sie, ze w tym dniu nie przyjmuje, ale polozna radzi mi sie z nim skontaktowac telefonicznie. Po tym jak Ila pisala, ze ma cholestaze, wyczytalam wszystko, co mozliwe i wiedzialam co nieco na ten temat. Dzwonie wiec do mojego prowadzacego. On zaleca mi jechac do pierwszego lepszego szpitala, zeby mnie szybko zdiagnozowali - zrobili proby watrobowe, dali kroplowke wyplukujaca nagromadzone kwasy. Zeby stwierdzili czy to uczulenie czy moze faktycznie cholestaza. Dzwonie do meza, zeby mnie zawiozl na Kamienskiego, bo tam zamierzam rodzic, wiec lepiej tam niz do innego. O 15 jestem na izbie przyjec. Czekamy 45 minut na lekarza. Pani doktor - bardzo niemila - nawet nie patrzy na moj brzuch, jedynie stwierdza, ze proby watrobowe mam sobie sama zrobic, a najlepiej biblirubine i dopiero wtedy przyjsc na konsultacje. Mowie jej, ze w cholestazie wazne jest stezenie kwasow zolciowych i ze nie zawsze wystepuje podwyzszony poziom bilirubiny [tylko 20% przypadkow]. Wysyla mnie wiec na KTG. Pokazuje jej zapis sprzed godziny, ale ona stwierdza, ze nie potrafi go odczytac, bo byl robiony na innym sprzecie. Ja wiem, ze w przypadku cholestazy moze wystapic nagle zatrzymanie pracy serca plodu, odklejenie lozyska, wiec jestem cala roztrzesiona. Nikt nie chce mnie sluchac, bo przeciez to nie ja jestem lekarzem. Zrobili mi to KTG - zapis ok. Oczywiscie mnie o tym nie poinformowano. Biore to KTG i ide znowu na izbe przyjec, lekarza nie ma , wiec trzeba czekac. Jest godzina 18. Przychodzi lekarz i stwierdza, ze mnie przebada i wypusci do domu, bo z dzieckiem wszystko w porzadku. Mam zrobic te cholerne proby watrobowe prywatnie i przyjsc na konsultacje. Mowie wiec, ze niestety wszystkie laboratoria sa juz zamkniete, pozostaje mi czekac do piatku, wiec wyniki beda dopiero we wtorek, bo to dlugi weekend. Pytam sie, czemu nie mozna mi zrobic tych prob watrobowych w szpitalu i dostaje odpowiedz, ze nie jestem pacjentka ich oddzialu, dlatego. To tyle... Zostalam zbadana na fotelu przy otwartym szeroko oknie, bo, wedlug pani doktor, jest tak goraco, ze trzeba wietrzyc. Z budynku naprzeciwko byl genialny widok, kazdy mogl sobie przystanac i poogladac, jak pracuja lekarze na izbie przyjec. Okolo 19 wyszlam ze szpitala.
Artykul na temat cholestazy:
http://www.maluchy.pl/artykul/170?PHPSESSI...9c9a4161f1bad50
Szlagg człowieka trafia - jak takie rzeczy słyszy.
Chyba mam sporo szczęścia - bo w Gorzowie (gdzie mieszkam) lekarze i położne są pierwsza klasa.
Fumiko trzymaj się
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plshirli.pev.pl
|