kaniagostyn *UKS Kania Gostyń
"Warsaw Concerto", "Frantic VII" - pomoc lotnicza dla PW. Czy Bieniecki podaje jaki procent zrzutów/ilość zasobników dostała się w ręce powstańców?
Może podaje, ale coś dokopać się nie mogę... Zamiast tego wrzucam cytacik z komunikatu Tadeusza Krząstka "Pomoc lotnictwa polskiego i aliantów dla powstania warszawskiego" [Powstanie warszawskie. Sesja w 40. rocznicę (25 i 26 lipca 1984 r.). Referaty - komunikaty - dyskusja, Warszawa 1987, s. 194]:
"Jednostki lotnictwa aliantów zachodnich i polska 1586 eskadra od 1 sierpnia do 1 października 1944 r. dokonały dla powstańców w Warszawie i baz podmiejskich 73 celne zrzuty o łącznej wadze netto 104 tony, w tym około 82.3 tony amunicji i broni oraz około 21,7 tony żywności i lekarstw. Zawartośc odebranych zrzutów w Warszawie wynosiła 953 zasobniki i 347 paczek. Bezpośrednio powstańcy w Warszawie odebrali 693 zasobniki i 180 paczek."
Co do liczb jest kłopot, bo nie wiadomo, na ile są wiarygodne. Krząstek przytacza relację Felicjana Majorkiewicza z jego książki "Lata chmurne, lata durne", że do Londynu podano zawyżone dane nt. rezultatów wyprawy amerykańskiej, raportując że podjęto 288 zasobników, a w istocie miało być mniej. . Mój pierwszy instruktor był kobietą ale taką typową "babą z jajami".
Oj ona to potrafiła na człowieka krzyknąć oj...aż siem iało ochote więcej nie wrócić.Jak pewnie większości z Was,przez prawie 3 lata były mi przekazywane komendy stęp,kłus,wolta,pięta w dół,palce do konia.
Pani instruktor zapewne nauczyła by mnie więcej,gdyby się jej tylko chciało.Często gęsto nasza dziecięca naiwność i brak asertywności były tak wykorzystane,że my "niby"byliśmy zadowolenia a Pani miała święty spokój bo kase owszem wzięła a nic nie zrobiła.Byliśmy stadem wpuszczani na padok i każdy robił właściwie co chciał a instruktor nazywała to "pracą z koniem"-dobre ktos kto nie umie anglezować na pewno odwali z końskiem robotę hehehe.Teraz patrząc na moją końską młodość chmurną i durną chce mi sie śiać a zarazem płakać.Po tym ośrodku jeździłam przez długi okres czasu to tu to tam a głównie na trzech prywatnych koniach,których właściciel i one same nauczyły mnie najwięcej.Teraz moim instruktorem jest koń typowy "profesor " i to bardziej ona uczy mnie a nie ja jego.Macie szczęście,że na swej drodze trafiliscie na trenerów takich jak Lechita,krórzy powiedzą jak co po co i dlaczego... co lepsze.... RaWAmi - masz rację, dyskusja odbiegła od głównego tematu. Jednak tylko kilka zdań. Na samochodach sie nie znam (pisałem), wiem tylko gdzie jest kierownica, pedały hamulca i gazu, wlew paliwa. Ja samochód potrzebuje do jazdy a nie do ruszania spod świateł i kto kogo wyprzedzi. Najszybciej jak jechałem to 220km/h i uważam że co najmniej o 40 za dużo. Dla usprawiedliwienia sie, ta jazda była na autostradzie i trwała krótko, tak dla zabawy. Preferuje szybkość 160-180 km/h. Moim zdaniem jest wystarczająca. Teraz zapytanie: po co mi samochód który rozwija szybkość np. do 300 km/h ? Będę chciał jazdę na benzynie to od syna "pożyczę" Toyotę, jednak obecnie posiadane Volvo jest dla mnie wystarczające, nowe i mam nadzieję że zakup był właściwy. Że to ustrojstwo nie będzie awaryjne, Toyota jak do tej pory (kilkuletnia) - bez najmniejszej awarii. Lata młodzieńcze ( durne i chmurne) mam juz za sobą i żaden szpan nie jest mi w głowie. Wyrosłem już z tego. Miałem możliwość kupna Volvo S 60 2,4 - 170 KM i na dodatek z fabryczną instalacją CNG. Małżonka powiedziała - NIE, za duży i kolor nie ten (piasek pustyni). Miała chyba rację. Sprawy finansowe nie grały żadnej roli. Jak widzisz jeden lubi blondynki a inny brunetki. Co do spraw technicznych nie będę sie wypowiadał, napisałem tylko swoje odczucia, odczucia laika samochodowego. Kupiłem ON ponieważ moim zadniem podczas wyprzedzania "lepiej się zbiera" w porównaniu do benzyny. Potwierdzili mi to fachowcy z salonu. Pozdrawiam.
[ Dodano: 2006-11-28, 19:23 ] Piosenka która poruszyła twoje serce. Chciałbym przypomnieć Tadeusza Nalepę i Jego "Kiedy byłem małym chłopcem" z najważniejszej dla mnie polskiej płyty moich lat durnych i chmurnych - "Blues" Breakout. Bardzo miło wspominam też ich koncerty w Sosnowcu i w Katowicach w ramach Musicoramy (lata '72-'74)... tłumy ludzi, pełny Spodek (12 tysięcy ludzi)... Inne czasy... Ale muzyka pozostała. WARUNEK REJESTRACJI-WPISZ TEKST POWITALNY !!! I PODAJ SWOJE. Witajcie gnieźnianie,warto po 50-ce wrócić do lat,gdy Gniezno było miatem rodzinnym, 16-tka miejscem gdzie spędzilo się durne ,chmurne iważne lata.
Cyfrowa lustrzanka - radźcie mądre głowy ;). No to od początku.
Bawię sie w fotografię od ... prościej będzie napisać od zawsze niż liczyc te lata ,których coraz więcej. Ojciec fotografował, dostałem od niego Smiene 8M nim zacząłem chodzic do szkoły. I tłumaczył, pokazywał, tłumaczył , oceniał...
W szkołe sredniej wziąłem do ręki pierwsza lustrzankę , oczywiście Zenita, potem następnego i jeszcze kolejnego ... w między czasie przez ręce przeszły mi dalmierzowce Zorki, Fedy,Kijewy. Wtedy też wszedłem w ciemnię. I żeby była jasnośc - zawsze amatorsko , nigdy zarobkowo.
Studenckie czasy - chmurne i durne - czas płynął szybko, fotki głównie z imprez.
A potem urodził sie mój syn,rok 1993, chciałem dokumentowac jak rośnie. Ciągnięcie za soba lustrzanki - niewygodne. Kupiłem małpke dla pół-debila. Fotki sypały sie jedna za drugą i tak trwalo to do 1999 r. Syn urósł na tyle, ze mozna było wrucic do tego co mi bliskie - do gór, synek zaczął chodzic z nami na wycieczki i jeżdzić na narty. A mnie zachciało sie powrotu do zabawy lustrzanką - bo to inny świat, inne patrzenie, inne kadrowanie. Kupiłem lustrzanke Pentaxa - wiedziałem, że to szanowana w Stanach i w samej Japoni marka ( na codzień miałem tez styk z instrumentami geodezyjnymi , a małżonka z optyką sprzętu medycznego spod znaku Pentaxa). Logika była prosta - jeśli ktos bawi sie w geodezję i technike medyczną to niezły poziom prezentuje. Kupując Mz-50 wybrałem najmniejszą i najlżejszą lustrzankę amatorską.
A potem potoczyło sie już w tempie śnieznej kuli - kolejne obiektywy, lampy, korpusy ... ostatni analogowy korpus to z1p - aparat który często lądowal w torbach zawodowych fotografów jako drugie rezerwowe body, mimo , że to w pełni amatorski korpus, ale Pentax tym aparatem, a póżniej MZ-s wyprzedził konkurencję.
W międzyczasie zaszeła się przygoda z cyfrą Rollei, Nikon Coolpix, Canon, Pentax WR .... ponieważ Pentax nie miał przystępnej cenowo i przyzwoitej cyfranki - pierwsze skrzypce w cyfrze wiudł Nikon Coolpix taki nito kompakt ale już wygodny jak lustrzanka, ale bezz wymiennej optyki. Taki stan trwał do czasu ofensywy pentaxa - pokazał się IstDS słuzyl blisko 5 lat, teraz mam k10d i kilka szkiel amatorski ale bardzo przyzwoitych.
Na codzien tak się zlozyło, że w jednym biurze siedzimy w trzech, każdy z nas fotografuje. Interwal wieku prawie co 10 lat - 24-32-41 i kazd fotografuje inaczej i co innego. Każdy innym systemen nikon D300 - Cannon EOS 30D - Pentax K10D - zbliżona półka. Nie ścinamy sie , który lepszy a raczej dyskutujem który system co ma czego nie ma w innym, a by sie przydało.
Moge powiedzieć , że Pentax to rozsadna cena, uniwersalna opyka, swietne wyważenie i chwyt, redukcja drgań w korpusie świetne lampy w systemie, uszczelnienie, dobra ergonomia.
I nie mówie , że inne systemy tego nie mają.
Ja jestem zadowolony. Sobotwór. pomysł, by zachować w stanie nienaruszonym przez lata pokój dziecka, które się wyprowadziło z domu, skojarzył mi się z analogicznym pomysłem baronowej Krzeszowskiej. i na samym skojarzeniu podobieństwa się kończą. tutaj bowiem mamy do czynienia z powrotem właściciela pokoju, który odczytuje przesłanie, skierowane do niego w ten sposób przez matkę. powrót zmarłej córki baronostwa przeniósłby mocno osadzoną w realiach "Lalkę" w sferę - jak to się wówczas mawiało - Opowieści Niesamowitych. w Sobotworze natomiast jest powrotem do realiów Syna Marnotrwnego, z tym że na nowo opisanego. Krzeszowska, jak wiemy, zołza była i histeryczka, tudzież pierwowzorem tzw. homo sovieticus. a bohater Sobotwora?... ano popatrzmy:
Wahał się czy pamięta dla kogo napisał te słowa. Kartka niczym nie różniła się od pozostałej zawartości biurka, same poszarpane i zniszczone zeszyty, wypełnione po brzegi niestarannym pismem. Serce wiedziało doskonale, ku komu kierowane były te słowa, jednak umysł przez lata, do perfekcji opanował sztukę okłamywania samego siebie. Usilnie wpajało mu ją otoczenie, w którym przebywał i ludzie, napotkani na krętej drodze wiodącej do złudnego szczęścia. "Z kim przystajesz takim się stajesz. Więc jak do cholery mam być sobą?"
Ciągłe dążenie do bycia kimś innym, stymulowane przez bodźce zewnętrzne, zwyciężyło z wolą pozostania sobą, która tak osłabła po jego wyjeździe.
powyższy fragment jest reprezentatywny dla całości: w osieroconym pokoju mieszkał egocentryk, nad którym świat popracował, przytłumiając jego młodzieńcze samozapatrzenie, co - obiektywnie rzecz ujmując - nazywa się dorastaniem i wychodzi zainteresowanemu zasadniczo na zdrowie. jednak w tym utworze jest to marnotrawna antywartość. bohater zanuża się w swoją młodość durną i chmurną, wybebeszając to, co uśpione. efekty nie dają na siebie długo czekać: chociaż umówił się ze Swoją Kobieta, której przyrzekł, że wróci, jak tylko skończy pakować resztę gratów do samochodu, bohater mało konstruktywnie kładzie sie na łóżko i kontempluje*) własne "Ja". całość niestety pobrzękuje spiżowo, prawie patosem, który z pewnością upaja bohatera i Autora. dla czytacza jest po prostu nudny. zamiast bowiem tej odnarratorskiej przemowy, wskazane byłoby trochę sztuki pisarskiej (jakaś akcja, może jakiś konflikt czegoś z czymś; np. wartości i antywartości, o których mowa w zacytowanym fragmencie?... nie po to już starożytny Demokryt odkrył dialektykę, by pozostała nieużywaną!). a tu nic, ino glindoły.
chciałoby się zawołać do marnotrawnego inaczej bohatera, trawestując tę - pożal się Boże - pointę utworu: chłopie, nie pierdol, ino wypierdalaj z tego pokoju! do Ewy! do Życia!
P.S. jeszcze jedno. oryginalne przysłowie mówi - jak mi się zdaje - o przestawaniu z kimś, a nie przystawaniu. ale może tak właśnie miało być, a ja czegoś nie skumałem? jeśli tak, to wybacz - proszę - Autorze, gawiedzi ciemnej i durnej...
____________________________
*) właściwie należałoby powiedzieć: pluje kontem
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plshirli.pev.pl
|
|
|