lanie pasem od pana opowiadania
|
kaniagostyn *UKS Kania Gostyń
Jak rozszerzona? Kto pisal 2 TEMAT???. to ja napisze jak wygladała moja praca:
1)Wstęp, a w nimczym był Holocaust, jego podłoże i aspekty historyczne(nazizm,
ustawy norymberskie, Hitler, Endlosung)
2)Rola literatury II wojny światowej jako zagłada humanistycznych wartości
3)Medaliony Nałkowskiej i opowiadania: Profesor Spanner, Kobieta Cmentarna i
Dorośli i dzieci w Oświęcimui - w opowiadaniach tych zwróciłem uwagę tylko na
tematy zagłady Żydów (bez niepotrzebnego lania wody)
4)Opowiadania Borowskiego : Proszę państwa do gazu i U nas w Auschwitzu - także
o Żydach, nawet cytaty pamiętałem...
5)Porównanie książek: Moczarski - Rozmowy z katem jako obraz zagłady getta
warszawskiego oczami kata i opowiadanie Hanny Krall "Zdążyć przed Panem
Bogiem", zagłada getta oczami ofiary
6)Analiza podanego fragmentu i pokazanie walki o byt ludności żydowskiej
7)Nawiązanie do ŻOB'u i pomocy Polaków Żydom
8)Wnioski i podsumowanie
w sumie praca zajeła mi około 75 minut, napisałem na całe wyznaczone miejsce,
ale patrząc na wasze spostrzeżenia troche się denerwuje, bo większość skupiła
się na analizie tego fragmentu, ja natomiast napisałem o zagładzie Żydów w
sferze całościowej, a analiza tego fragmentu posłużyła mi jako pokazanie walki
Żydów w obliczu zagrożenia lub śmierci. A i jeszcze jedno, nie lałem wody,
pisałem bardzo szczegółowo, czego nie moge powiedzieć o "Potopie", który
podpasował mi ze względu na szeroki konspekt tematu :D pozdro dla zdających
angola, ja mam to szczescie ze zdaje 17 niemca, polamania piora :)
Bite dzieci dwadzieścia lat później. Ja nigdzie nie pisałem, że lanie musi być jedyną karą. Powinno ono być karą za poważniejsze przewinienia i niestosowanie się do innych, "bezprzemocowych" kar.
To, że Twój mąż nie był bity nie oznacza zaraz że był bezstresowcem. Spokojne dzieci pewnie da się wychować bez bicia. Dawniej też nie wszyscy dostawali ale ci co nie dostawali wiedzieli że jak ostro przegną to jednak mogą w końcu dostać bo, chociażby z opowiadań kolegów wiedzieli, że to powszechnie stosowana metoda wychowawcza. A dziś mówi się młodym ludziom, że chociaż nie wiem jak by rozrabiali to nikt im nie może przylać. To wzmacnia ich poczucie bezkarności, które potem daje takie efekty jak ostatnio w Rykach.
Mammusiu, życzę Ci żebyś wytrwała w swoich postanowieniach co do metod wychowawczych. Ale widziałem już nie raz takich rodziców, którzy zaraz po narodzeniu dziecka deklarowali wobec rodziny i znajomych, że nigdy go nie uderzą, będą wychowywać nowocześnie itp. No a po kilku czy kilkunastu latach prali pasem i tyko patrzyli czy tyłek równo puchnie czy da sie jeszcze wychowac 5-latke?. Tym bardziej, ze dziecko niezupełnie
> kłamie - najwyraźniej macie zwyczaj lać dzieci, a wiec ziarno prawdy w jej
> opowieści bylo.
Nie jest w naszym zwyczaju lac dzieci a bicie dwumiesiecznego dziecka jakos nie miesci mi sie w glowie. Nie osadzaj nas. Histori z klamaniem bylo mnostwo i zadne tlumaczenia nie pomagaly. Tym razem przebrala sie miarka i tak to sie skonczylo.
>A ukaranie dziecka za to, ze powiedzialo prawdę - to juz absolutne dno.
Moze i masz racje...
Tylko jak tlumaczyc zeby dziecko chcialo sluchac? Nie chodzi o ukrywanie bicia dziecka (bo tak u nas nie jest!), tylko o zostawianie rozmow i spraw domowych w domu. Np wszyscy napotkani sasiedzi wiedza ile dni nas nie bedzie gdy wyjezdzamy, albo panie w sklepie wiedza ze chcemy kupic cos nowego itp. Kara byla za opowiadanie tego co sie wydarzylo w domu... czy da sie jeszcze wychowac 5-latke?. nangaparbat3 napisała:
> Tego ojca, co to pięcioletnią córkę leje pasem -
Naga, taki dialog prowadzi donikąd i nie ma na celu rozwiazania problemu tylko
wbicia szpili. Generalnie lanie pasem 5-latka za opowiadanie wymyślonych
historii potępiliśmy, więc do czego pijesz? Tak, uważam, że jako rodzice mamy
obowiązek uczyc dziecko tego, że dorośli tez maja uczucia, których ranić dziecku
nie wolno. Metod jest sporo. A zasada, że tylko uczucia dziecka są najwazniejsze
jest dla mnie nie do przyjęcia. przemoc fizyczna w domu. co prawda nie mam doczynienia z przemoca w rodzinie...
ale z racji innych problemow wiele na ten temat czytalam....
Wiele madrosci tu zaprezentowanych jest mi znanych co
najmniej z opowiadan.... lub tejże literatury....
mam wrażenie ze wielu psychologów...(a propo Olku....jesteś chyba młodym
psychoterapeutą myle się??)
zapomina ....że tajemnica sukcesu zawiera sie nie w wytlumaczenu co jest
przyczyną problemu......
(to część pracy .... o ogromnym znaczeniu ale mniej zmieniajacym rzeczywistoś
niz sie powszechnie sądzi)
ale w znalezieniu sposobu jak tę świadomość przekuc na sukces.
Przypomina to sytuacje ...kiedy innowierca chcąc nas przekonac do swojej
wiary przychodzi imówi:"tylko moja religia gwarantuje zbawienie..wg. swojej
nie bedziesz zbawiony....."
i wiadomo że już na starcie zamyka droge do porozumienia..
Ideałem natomiast jest życie wg swojej religii w taki sposób...zeby inni
zechcieli ja poznać i z czasem moze nawet i zmienić wyznanie.
Odkrywajac wszystkim że"w nich tkwi problem"..nasuwa sie pytanie ...
a w jakim przypadku nie w nas tkwi problem.....
Otóz tak nie ma..,
przeciez wszystko co nas dotyczy z nami sie wiąze ,z tym jacy jesteśmy ijak nas
wychowano ...
znów nasuwa mi sie słynne tłumaczenie że "zesłanie manny z nieba to nie żaden
cud...tylko zbrylone pylki roślin przeniesione wiele kilometrow przez wiatr.
......A daj mi Panie Boze cale życie takich Nie-Cudów doświadczać!!!
to co mi potrzeba - w czasie kiedy potrzebuje - i w miejscu w którym
przebywam.....toz to własnie jest cud!!!!
tak wiec....nie twierdżmy....żesmy Ameryke odkryli ....Ze Predzej dostanie
lanie od męża eteryczna ,cicha i chuda niz silna duchowo wysoka
wysportowana...(choc nic oczywiscie i takich nie chroni)
A moze nawet potwierdza ze czynnikiem decydujacym jest jednak psychol na
wejsciu.
Jak mi sie coś jeszcze przypomnie to podziele sie niechybnie ...
.....pozdrawiamm pojednawczo... Ekika
bicie-NIE, ale co zamiast?. Właśnie, nie demonizujmy... Wróciłam z wakacji i widzę, że moja opinia spotkała się z ostra krytyką. Nawet Pani redaktor zabroniła wypowaidania się zwolennikom kar cielesnych na łamach swego pisma. Taka uładzona polityczna poprawność mało ma wspólnego ze zwykłym życiem. A przecież kary fizyczne stosowane są przez rodziców "od zawsze". I musicie dziewczyny przyznać, że nie wyrosłyście na zbirów bo dostawłyście lanie kablem, skakanką, ręką czy paskiem. W Polsce większość obecnych rodziców była przecież bita. Czy większość naszych rodaków to zwolennicy wszelich form przemocy? Nie sądzę... Niech wszyscy, którzy się tutaj wypowiadają piszą zawsze czy byli bici i w jaki sposób i czy uważają się teraz za zbirów?. Ja - jak już wspomniałam dostawałem mokrym pasem na tyłek. Dostałam tak może ze 3-4 razy. Odliczałma głośno każde uderzenie leżąc na stołeczku wiedząc, że na te lania zasłużyłam. Nie ma to nic wspólnegoz maltretowaniem, przestrzeliwaniem kolan, łamaniem nóg itp. (co mi się wmawa) Moja mama, samotnie wychowująca 4 dzieci sięgała po pas b. sporadycznie, ale biła mocno, zawsze sprawiedliwie. Dlatego, myślę również, że dzięki temu mam w życiu tak wiele. Moje chłopaki (7 i 9 lat)są bici tak samo. Młodszy dostał tęgie lanie 2 razy, a starszy znacznie więcej. Jestem przekonana, że będą mi za to w przyszłości dziękować, tak jak ja dziękuję mojej mamie. Mądra kara cielesna zapobiega bowiem prawdziwej przemocy i niekontrolowanje agresji.
pozdrawiam
madzia
Biedrona napisała/ł:
> Ale nie demonizujmy......
> Przyznaje, ze pare razy udalo mi sie wlepic klapa moim dzieciom. Moja corka w ogole tego nie pamieta- zna tylko z opowiadan,jak spakowala walizke i powiedziala "odchodze tu sie mnie nie szanuje"
Moj syn pamieta dokladnie lania swoich rodzicow- chociaz kiedy trafil do mnie mial trzy latka. Tez oberwal kilka razy i to jak juz tak nabroil, ze nie zalowalam reki. Tez nie pamieta. Nie wiem na czym to polega, moze na fakcie, ze lanie bylo zasluzone a oni to rozumieli i przyjmowali do wiadomosci jako jedna z kar?
> no i oczywiscie nie kablem......
Biedrona napisała/ł:
> Ale nie demonizujmy......
> Przyznaje, ze pare razy udalo mi sie wlepic klapa moim dzieciom. Moja corka w ogole tego nie pamieta- zna tylko z opowiadan,jak spakowala walizke i powiedziala "odchodze tu sie mnie nie szanuje"
Moj syn pamieta dokladnie lania swoich rodzicow- chociaz kiedy trafil do mnie mial trzy latka. Tez oberwal kilka razy i to jak juz tak nabroil, ze nie zalowalam reki. Tez nie pamieta. Nie wiem na czym to polega, moze na fakcie, ze lanie bylo zasluzone a oni to rozumieli i przyjmowali do wiadomosci jako jedna z kar?
> no i oczywiscie nie kablem...... A może mini turniej?. Anna <Anna.Tomaszew@se.com.plwrote in message
: : TK napisał(a) w wiadomości: <7tpukn$lo@h1.uw.edu.pl... : : : Wróćmy do turnieju. Czy pamiętacie to słynne zdanie z : Mickiewicza "Jeszcze się broni z wież Alpuhary Almanzor : z garstką rycerzy"? Chodzi o opaczne zrozumienie ze : słuchu pierwszej linijki jako : : Jeszcze się broni zwierz Alpuhary : : Czy Ty piszesz do Magazynu : pod ksywą Jerzy Trammer? : bo to on,któregos dnia napisał felietonik : na temat swojej dziecięcej przygody : ze zwierzem Alpuharym? Nie, broń Boże (bo nie przepadam za felietonami Trammera)! Ale faktem jest, że to właśnie ten opublikowany ostatnio felieton przypomniał mi sprawę Zwierza. Bo, jak pięknie napisał mi jeden z uczestników turnieju, "tak czy siak, muszę stwierdzić, że niewiele jest wersów tak romantycznych, dreszcz wywołujących i potrzebę dalszego opowiadania, jak ów o broniącym się jeszcze zwierzu". Na Zwierza więc (czyli na Zwieża)! Tomaszek P.S. Ten felieton Trammera, co bym o nim nie sądził, świetnie pasuje do turnieju, a więc przytaczam: Zwierz Alpuhary Kiedy w przedszkolu pobiłem się z Mareczkiem i przegrywałem, krzyknąłem, że już się dłużej nie chcę bić. Marek odwrócił się, by odejść. Wtedy skoczyłem mu na plecy. Przewrócił się, a ja z kolegą, który przyłączył się, okładaliśmy go. Gdy się dowiedział ojciec, wpadł w furię. Piorąc mnie paskiem, wrzeszczał, że bić należy się rycersko. Bez ciosów w plecy, sam na sam. Co wieczór ojciec, oczy z zachwytu wznosząc ku niebu, czytał nam (mnie i trzyletniemu bratu) Mickiewicza. Po bójce i po strasznym laniu przeczytał fragment z "Wallenroda". Arabski król, co przegrał z Hiszpanami, zwiał do Grenady, by się zarazić tam panującą dżumą. Następnie wrócił, zaoferował przyjaźń Hiszpanom, chciał się im poddać i przyjąć ich chrześcijańską wiarę. Niedawnych wrogów tulił w ramionach. Tak czyniąc, także i ich zaraził, i oni wszyscy wkrótce zmarli. Uszy płonęły mi z podniecenia. Podobnie jak ja w przedszkolu Arab nie walczył niczym rycerz! Lecz po arabskiej stronie wojował także zwierz Alpuhaty. "Broni się jeszcze zwierz Alpuhary" - aktorsko deklamował ojciec. Z początku nic nie rozumiałem. Zmarł Arab, Hiszpanie zmarli, lecz co się stało ze zwierzem Alpuharym? Czemu Mickiewicz nic nie wspomina o dalszych losach zwierza? Wojował dzielny zwierz, a później zapomniano o nim. Taka jest ludzka wdzięczność wobec oddanych, wiernych zwierząt. Potem pojąłem. Zwierz zginął albo uciekł, albo się dostał do niewoli. Zginął lub uciekł, lecz w każdym razie walczył jak rycerz. W tym celu, pomyślałem, czyta mi ojciec Mickiewicza, ażeby Alpuhary był dla mnie zawsze wybitnym wzorem osobowym. W liceum również przerabialiśmy "Wallenroda". Przeczytałem: Broni się jeszcze z wież Alpuhary Almanzor z garstką rycerzy, Hiszpan pod miastern zatknął sztandary, Jutro do szturmu uderzy. Boże! - "zwierz Alpuhary" to było "z wież Alpuhary". Nikt nie bił się jak rycerz! Po cóż więc wtedy - zdziwiłem się - czytał mi ojciec Mickiewicza? Jerzy TRAMMER
Problem pseudokatolika - spowiedź.
Ale sie tutaj obczytalem roznych rzeczy,jak dzika swinia.
Powiem wam tylko z tego wszystkiego szczerze,wszyscy jestescie
niespelna rozumu,i troche stuknieci.
Ja,pamietam moja spowiedz przedslubna;naklamalem tam co niemiara,
a ksiadz jescze pytal mi sie,czy jak naprawde tak grzesze,bo te grzechy
o ktorych mowilem,to byly grzechy mojej wyobrazni,a wiec mowilem ze tak,
na co on mi powiedzial idz i nie grzesz wiecej.
Zreszta ja zawsze traktowalem spowiedz jaka zwykla komedie,bo jak mozna
mowic do jakiegos czesto bawola swoje wlasne grzechy,za ktorymi kryje sie
pewne zycie;co innego jest Spowiedz Sw.przed samym Bogiem,a polega ona na
zrozumieniu wlasnych win i grzechow i przeproszenia Go za to.To jak mysle
zupelnie co innego,niz opowiadanie jakis bzdur temu co siedzi w konfesjonale,
i wychodzac z niego pokazuje reka,ze juz mu sie w glowie zakrecilo.Nie dziwie
sie,bo po paru takich grzesznikach maialbym juz naprawde dosc.
Wracjac do tego watku,to wlasnie to chialbym poradzic jego autorce,
poprostu olac to wszystko i z otwarta twarza isc tam gdzie che isc czyli
w zwiazek malzenski,a grzechy,to niech zostawi Panu Bogu,bo to jego zajecie
martwic sie o czyjes grzechy.
Bog jest definiowany w religii katolickiej jako nieskonczona Milosc,a zatem
zaden grzech Go nie przerazi,bo na pewno zna znacznie lepsze niz te,ktore
popelnila autorka tego watku.A zatem glowa do gory,i nie musisz ich wyznawac
przed jakims tam swiezo upieczonym wikarym,ktory tylko czeka na takie lanie.
Problem polega na tym jak Ty sie odnosisz do przyszlego zycia obecnie,
a kosciol zostaw w spokoju,niech tam ta Twoja rodzinka grasuje i podglada
ktory z nowo przybylych ksiezy jest przestojniejszy (to lubia robic stare
baby koscielne,ktore caly czas oberwuja ludzi i ksieza,i czy im sie podoba
czy nie,jak nie, zmieniaja pore mszy,albo kosciol).
Wracajac do niektorych postow tego watku,to mozna umrzec ze smiechu czytajac je
I tak niejaka Jendza pisze,ze slub i malzenstwo to rozne rzeczy.
No,niby tak,ale dlaczego?Czy dlatego,ze po slubie sie pije a po malzenstwie
zostaje juz sama tylko gorycz.
I co to znaczy,ze malzenstwo jest Sakramentem Sw. skoro moze byc zawierane
pomiedzy ludzmi o roznych wyznananiach,wrecz ateistycznych.
Jeszcze takiej bomby nie slyszalem,aby ateista wchodzil w zwiazek malzenski
ktory jest Sakramentem Sw. z osoba niby okreslajaca sie jaka katolik.
To poprostu jakas czysta bzdura.
Z drugiej strony ta sama Jendza pisze,ze na taki zwiazek potrzebna jest zgoda
obojga przyszlych malzonkow,tylko nie rozumiem na co ta zgoda ma byc wyrazona
skoro jeden z nich jest ateista;chyba z jego punktu widzenia jest to zgoda
na wzajemne wspolzycie juz od dzis? na co druga strona w swietle przykazan
koscielnych wyraza rowniez zgode.Niech mnie piorun teraz trafi,ale takiej
glupoty to nie slyszalem jak zyje,a zyje juz troche.
I oto jak pozniej mozemy spojrzec sobie w twarz sami sobie patrzac w lustro?
Ano,ci co tak mysla moga spogladac spokojnie,gdyz ich dewiacjia mysli jest
az tak daleko posunieta,ze wiedza zawsze to samo.Tacy ludzie zwykle czuja sie
niewinni;ale jakie to ma znaczenie dla calego swiata ?Sa gorsze przypadki,
a mimo to ten nasz niszczesny Bog jakos sobie z nimi radzi.
pozdr.
j.
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plshirli.pev.pl
|
|
|