kaniagostyn *UKS Kania Gostyń
Bez tytułu - powieść postapokaliptyczna?. Nie stało się to oczywiście tak nagle. Śmierć małpiego gatunku okazała się być procesem długim i paskudnym.
(…)
Tajemnicza choroba rozprzestrzeniała się błyskawicznie,
(…)
wszystkie te doskonałe twory milionów lat ewolucji wygasły w mgnieniu oka
Zdecyduj się w końcu – ginęły długo czy w mgnieniu oka? Zaprzeczasz sam sobie.
Kiko wdrapał się na drzewo po imitującej pnącze linie zwijającej z solidnej, grubej gałęzi i wcisnął się w kąt będący łączeniem tejże gałęzi z pniem.
Po pierwsze, chyba powinno być „zwisającej”? Po drugie, „kąt będący łączeniem gałęzi i pnia”? Jestem pewna, że można znaleźć na to miejsce o wiele lepsze określenie, które nie będzie brzmiało tak niezgrabnie jak to obecne.
Oddałem mocz.
Wiesz, jeśli Twój bohater posikał się ze strachu, to posikał się ze strachu. Nie ma sensu ubierać tego w eufemizmy i piękne określenia, bo to brzmi nienaturalnie, przynajmniej w tym fragmencie. Sprawiło wrażenie, jakbyś bał się niektórych słów
Czułem przede wszystkim zimno – przenikające, okropne zimno. To ono sprawiało, że trzęsły mi się ręce, kiedy nabijałem pistolet.
Siedzieliśmy przez dłuższą chwilę w milczeniu, naprzeciwko siebie, oparci o przeciwległe ściany. Czuliśmy zimno.
Niepotrzebne powtórzenie informacji.
Opisujesz swoją historię w pierwszej osobie, z punktu widzenia jednego z bohaterów. To niestety ma swoje ograniczenia, np. takie, że bohater ten nie może wiedzieć, co czuła małpa w chwili śmierci, jakie miała przewidzenia, co ją bolało, co myślała. Nie możesz więc takich rzeczy opisywać w pierwszej osobie. Rozwiązaniem jest albo przerzucenie się na narrację trzecioosobową z narratorem wszechwiedzącym, albo napisanie czegoś w stylu „wyobrażam sobie, co mogła czuć ta małpa, itd., itd.”.
Drugą rzeczą, na którą zwróciłam uwagę, był fakt, w jaki sposób zachowywali się mieszkańcy Ville. Piszesz, że było to kilka domków na krzyż, a oni nawet się nie znali, co mogłoby mieć miejsce w czasach „normalnych”, ale raczej nie w sytuacji, którą opisujesz. Wydaje mi się, że w czasach bliskiej zagłady ludzie raczej nie są zupełnie obojętni wobec innych. Najczęściej gromadzą się, pocieszają, wspierają, modlą wspólnie itd. Tragedie zbliżają ludzi. Ewentualnie wręcz przeciwnie – czynią ich swoimi najgorszymi wrogami. Ale obojętność raczej nie ma w takich sytuacjach miejsca. Może się mylę, bo nigdy nie stałam w obliczu zagłady, ale wydaje mi się, że zachowanie mieszkańców Ville nie było do końca naturalne (w przeciwieństwie do tych, którzy wszczynali rozróby i walczyli o azyl – tych się nie czepiam).
Trudno mi powiedzieć, czy opowiadanie się „nadaje”, za krótki fragment, poza tym nie wiadomo do końca, o co chodzi, to znaczy, co jest przyczyną tej całej zagłady – choroba naturalna czy przez kogoś „nasłana”, i jak to się wszystko dalej potoczy? W związku z tym nie wiem, czy jest to opowiadanie schematyczne, podobne do miliona innych o tematyce postapokaliptycznej, czy to coś nowego i świeżego.
Ale teraz za koniec chcę poruszyć najważniejszą kwestię:
Nie zrobi toto pewnie furory i nie powali na kolana - wystarczy mi tylko, żeby było "okej".
Za takie podejście powinieneś dostać lanie. Jeśli chcesz stworzyć z tego powieść, nie możesz zadowalać się „okej”! Czytelnika nie zadowoli okej (no chyba że baaardzo niewybrednego), a wydawcy już na pewno nie.
Jednym słowem, czymś co jest „okej” świata nie zawojujesz. I nawet nie chodzi tylko o to, że nikogo to nie zachwyci, ale nie poprawisz swojego warsztatu, nie będziesz stawał się coraz lepszym, jeśli nie będziesz wymagał od siebie trochę więcej.
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plshirli.pev.pl
|