łatwe obrazki do wyszywania
|
kaniagostyn *UKS Kania Gostyń
Hafty ? x] Wyszywania. Może ktoś się tym zajmuje? X)
Haft krzyżykowy - technika haftu kolorowego o ściegu przeplatanym, pokrywającym tło.
Wykonywany jest na tkaninach o splotach, w których łatwo jest policzyć nitki. Najpopularniejsze tkaniny do haftu produkowane są z bawełny. Do wyszywania używa się igły o tępym czubku, ponieważ nie przekłuwa się nitek tkaniny.
Wszystkie ściegi wierzchnie muszą być skierowane w jedną stronę, żeby haft był przejrzysty. Dlatego najlepiej wykonywać dolny ścieg zawsze od prawej górnej do lewej dolnej strony.
Haft gobelinowy - Ścieg ten wykonywany jest półkrzyżykami, efekt końcowy to małe ukośne ściegi, skierowane w jedną stronę.
Kanwa jest całkowicie i dokładnie zapełniona haftem- stanowi zatem jedynie niewidoczną osnowę robótki.Niezbędna jest do tego specjalna, rzadka tkanina o splocie siatkowym. W zależności od jej gęstości, stosujemy różne grubości nici: od bardzo grubej włóczki po rozdzieloną mulinę.
Techniką tą można wykonać przede wszystkim gobeliny-obrazy, ale również małe obrazki, pocztówki...
Ja mam takich obrazów w domu obecnie 7 XD Jeden malutki co niedawno skończyłam razem z siostrą poszedł na prezent dla kogoś tam xD
Niekiedy jeden obrazek robiłam rok O__o'' Bo wiadomo nauka, zadania wszystko, a to najlepiej się robi wieczorami jak się nudzi X)
Nie wyszywam regularnie jak mi się zachce , ale bardzo mi się podobają ogólnie prace innych , jak tworzą swoje pomysły
A tutaj konik
C H W A L I M Y się - dla domu :). dziekuje
jak sobie przypomnę jak zapaliłam się na wzór tej różowej pomyślałam no wygląda łatwo...
pamiętam to do dziś ,miałam kordonki Ariadny bo wyszywałam jakiś obrazek krzyżykami
i jak to z początkującym bywa w ogóle nie sprawdziłam ile trzeba jaka gramatura na kordonku robiłam tak na oko na samym końcu robótki zaczynało mi szybko ubywać nitki
i wiecie co zostało mi jej 1 cm dosłownie 1 !! ręce mi się trzęsły żeby tylko zakończyć rząd ale udało mi się hehe
chyba dopisało mi szczęście początkującego Ms.Angel i jej obrazki :). takie obrazki wyszywałam, kiedy zaczęłam tę przygodę z haftem, dlatego są takie proste i łatwe.....:)
obrazki za szklem. lordsas
Nie podobaja mi się obrazki wykonane haftem krzyzykowym i oprawione w szkło. To oczywiście praktyczne, ale odbiera caly urok niepowtarzalnej fakturze. To jakby obraz olejny wystawiac za szklem.
Ja mam taki sposób na kurz: obrazek spryskuje lakierem do wlosów. Łatwo go potem odkurzyc
MK
Ja osobiscie uwazam ze najlepsze wyjscie jest wlasnie takie aby oprawic obrazki za szklo....napewno sa latwiejsze do utrzymania w czystosci,nie kurza sie i napewno dluzej beda zdobic moje sciany....niektore moje wyszywanki sa duze i szkoda mi by bylo aby np.moje dzieci w przyszlosci nie mogly ich miec na scianie....
Magda2702
Do tej pory obrazki oprawiałam za szkło antyrefleksyjne - troszkę droższe, ale nie odbija swiatła. Do kuchni obowiazkowo, bo nie wyobrażam sobie czyszczenie haftu z kuchennego kurzu. Nie dałam za szkło dużego obrazu "Matka Boska Ostrobramska", ale dlatego, że wisi w pokoju i tzw.koszulka jest haftowana metalizowaną muliną. Za szkłem nie było by tego efektu.
Emalia
No własnie: kuchnia. Jedyny obrazek, któey oprawiłam w szklo, to "swinka", która wisi w kuchni. Przez rok wisiała jak inne bez szkła, ale po kolejnym praniu, poddałam się.
Munia
Oprawiam moje hafty w profesjonalnym punkcie i tam podklejają haft aby zawsze był równy i nie wypaczał się,dodają passpartau i szybę antyrefleks.Nie wyobrażam sobie lepszej oprawy.Doskonale wygląda i jest trwały.
lilka1
Nigdy tak nie myslalam, mnie sie bardzo podobaja obrazki za szklem. Chetnie sie nimi pochwale na tym forum, tylko musze poczytac, jak to zrobic, bo jeszcze troszke bladze
Troche bym sie bala lakieru, czy to aby nie niszczy obrazka. Ile ma Twoj najstarszy obrazek spryskany lakierem?
lordsas
Najstarszy? hmmm... jakies 12 lat. i nic nie ucierpiał. Odkurzam go odkurzczaczem, zeby nie wcierac brudu. Znajoma polecila mi fiksatywę. podobno tez niezle zabezpiecza.
A obrazków sama nie wstawisz , tzreba wysłać na kaiem@kaiem.xip.pl
lilka1
12 lat, to dobra rekomendacja Zielnik ze Śródziemia. Napisałam coś w rodzaju recenzji książki o Roślinach Śródziemia.
Przepraszam, że jest tak długa przy tym że mój język jest nie najlepszy, ale jakoś nie dało mi się to skrócić, gdyż chciałam wymienić najciekawsze momenty.
Przeczytałam książkę "The Plants of Middle-Earth. Botany and sub-creation" by Dinah Hazell.
Książka zawiera pięć rozdziałów:
- Hobbit Names
- From Shire to Mordor (A Botanical Tour of Middle-earth)
- Ithilien (The Garden of Gondor)
- Forests and Trees
- Restoration and Recovery
i dwa Dodatki:
- About Plant Lore
- List of Plants
Książkę czytałam z wielką czepliwością, bo kiedyś uważnie studiowałam rośliny Śródziemia i pisałam artykuł na ten temat (link jest podany w tym temacie kilka postów wyżej). Nie wiem, czy jest słusznie porównywać tą książkę i nasz artykuł. Bo nasz artykuł to jest raczej słownik, lub powiedźmy, "przewodnik" po florze Śródziemia - on zawiera wszystkie rośliny, wspomniane w Hobbicie i we Władce Pierścieni, każde hasło zawiera cytat i łacińską nazwę, większość jest akompaniowano zdjęciami, i czasem ciekawostkami. Co do książki, to jej podejście jest zupełnie inne - to jest raczej esej teoretyczny: autorka probuje odpowiedzieć na pytania: "Co znaczyły rośliny dla Tolkiena?", "Czemu i dlaczego Tolkien tworzył opisy botaniczne w swoich książkach?", "Jakie jest tło kulturalne, które stoi za tej lub innej rośliną?" Ale mimo to książka zawiera też "wizerunki" niektórych konkretnych roślin.
W pierwszym rozdziale autorka bada hobbickie imiona kobiecie i dość szczegółowe, wspominając różne fakty historyczne i ciekawostki, pisze o związanych z nimi kwiatach. Czasem probuje ustalić, jaki związek istnieje między "charakterem" kwiatka i charakterem bohaterki - na przykład, pisze, że róża to nie tylko piękny delikatny kwiat, ale i bardzo wytrwała, mocna roślina: prawdopodobnie to miało jakiś wpływ na charakter Rosy Cotton. A dumne imię Lilia dodaje godności jego właścicielce - Lily Cotton, matce Rosy. Ciekawe jest to, co autorka pisze o Belladonnie - uważa, że Tolkien miał na myśli nie jadowitą roślinę Atropa belladonna, ale kwiatek ogrodowy Amaryllis belladonna, popularny w Anglii w połowie XIX - początku XX wieku. No to więc może być, matka Bilbo nie miała bardzo jadowitego języka...
Niestety, więcej niż połowa hobbickich imion kobiecych została pominięta. Szkoda, bo to są imiona, związane z mało znajomymi dla zwykłego czytelnika kwiatami. Osobiście uważam, że trzeba byłoby opowiadać właśnie o takich rzadkich imionach - przecież informację o róże lub lilii można łatwo znaleźć w książkach lub w internecie, jednak o kurzyśladzie, amarancie lub dzięgielu chciałoby się dowiedzieć więcej.
Ależ widzę tu jeszcze jeden problem - i nie wiem, jak ten problem można byłoby rozwiązać. Otóż zarówno u Dinah Hazell, jak i u nas są wspomniane różne ciekawostki, dotykające się tych lub innych roślin - na przykład, że lepiężnik (butterbur) w Średniowieczu uważali za lek na dżumę, lub że jeżeli dziecko zje kwiatek pierwiosnka, to potrafie widzieć elfów. To wszystko jest bardzo ciekawe, ale jak to ma do Śródziemia Profesora Tolkiena? A nijak. Ale jeżeli o tym nie pisać, o czym wtedy pisać w ogóle? Bo żadnych śródziemnych ciekawostek o tych kwiatach nam nie wiadomo.
W następnych dwóch rozdziałach autorka zwraca się właśnie do wątków Władcy Pierścieni i pokazuje nam, jakby z ptasiego lotu, główne "botaniczne" wiechy tego opowiadania. Ogród Bilbo - Stary Las - Eregion - Lórien... Jednocześnie powiada nam różne fakty - na przykład, o średniowiecznym obrazu hortus conclusus - metaforze Edeńskiego ogrodu - którego odbiciem prawdopodobnie został Lórien, o etymologii nazwy "symbelmyne" (symbel - stang. "zawsze", myne - "pamięć"), itp.
Ciekawe, że, jak pisze Dinah Hazell, to nie przypadkowo Tolkien nazwał ithilienski wrzos słowem "ling" - to słowo ukazuje na bardzo starą historię tej nazwy, bo pochodzi od staroangielskiego słowa "ogień": za czasów anglosaskich ta roślina była używana jako paliwo. Również robili z niej materacy aromatyczne, dlatego nic dziwnego, że Frodo tak dobrze spał na tym wrzosie, gdy hobbici znaleźli schronisko w Ithilien.
Jeszcze jeden bardzo ciekawy fakt - istna rewelacja w tolkienistyce, jeżeli to jest słusznie - "hemlock", w gąszczach którego tańczyła Luthien, zdaniem autorki, to nie jadowity szczwół, ale inna bardzo podobna roślina z białymi kwiatami z rodziny baldaszkowatych: cow parsley - trybula leśna(Anthriscus sylvestris). Jest pokrewna szczwołowi, ale nie jest jadowita.
Jedna rzecz pozostała dla mnie niezrozumiała. Dinah Hazell pisze, że roślina ze złotymi kwiatami, która owinęła głowę kamiennego króla na skrzyżowaniu dróg w Ithilien, to jest rozchodnik (stonecrop). Ale u Tolkiena jednak nigdzie nie mówi się, że to był właśnie rozchodnik. Chciałabym, żeby autorka wyjaśniła, czemu tak uważa.
W czwartym rozdziale autorka pisze o postaci drzewa w twórczości Tolkiena w ogóle, i o lasach Śródziemia: Stary Las - Mirkwood - Lothlórien - Fangorn.
Przypuszcza, że możemy ustalić do jakiej odmiany wierzby należał Old Man Willow - podobno to crack willow (Salix fragilis) - wierzba krucha, gdyż na ziemi i w wodzie są dużo upadłych gałęzi, a u tej wierzby gałęzi zwykle łatwo opadają.
W ostatnim rozdziale autorka zwraca uwagę na to, jakie ważne znaczenie miała dla Tolkiena renowacja Białego Drzewa i gondorskich i shire'skich ogrodów po wojnie.
Dodatek A (About Plant Lore) mówi o starożytnych, średniowiecznych i późniejszych zielnikach, encyklopediach i innych księgach botanicznych. To jest dość ciekawe, ale do Tolkiena to nie ma nijak.
Dodatek B zawiera spis roślin, wspomnianych w książce. Autorka uprzedza, że nie wszystkie rośliny, wspomniane przez Tolkiena, są w tym spisie. Szerze mówiąc, w takim razie nie rozumiem jaki sens ma ten spis. Znaleźć wspomniane w książce rośliny można łatwo dzięki indeksowi rzeczowemu, który na szczęście też istnieje. A co do skrupulatnego czytelnika, to on raczej chciałby zobaczyć kompletny a nie dowolny spis roślin Śródziemia. No to zapraszam chętnych do naszego artykułu.
Jeszcze chciałabym powiedzieć o bardzo przyjemnej zalecie tej książki - to niewątpliwie są ilustracje. Są śliczne, nieco przypomniały mi starożytne wyszywanki, a również obrazki samego Tolkiena. Pracowały czworo malarek: Gloria Liang, Linda Logan, Marsha Mello i Linda Wade. W ogóle książka jest wydana bardzo jakościowe.
Podsumowanie... Książka jest napisana raczej dla zwykłego czytelnika, niż dla "zawziętego" tolkienisty. Myślę, że tolkienista nie znajdzie tam dużo nowej informacji, oprócz kilka ciekawostek, które postarałam się tutaj wymienić. Ale on może spędzić przyjemny wieczór na kanapie, czytając tą książkę - czemu nie?
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plshirli.pev.pl
|
|
|