kaniagostyn *UKS Kania Gostyń
ramota... Beatles. Abbey Road jest najlepszą, najbardziej dojrzałą muzycznie płytą. Narodził się na niej rock, już nie rock n'roll.
Czy biały album jest nierówny? Pewnie i tak, choć nigdy ze względu na sentyment nie użyłbym tego słowa. Kiedyś był to dla mnie nr1 Beatlesów. Ma ciekawe brzmienie. Np. Dear Prudence, Long Long Long, Yer Blues, Glas Onion, Ob-la-di- są ostro brzmiące, jakby brzęczące- trochę ułatwia to słuchanie tak długiego podwójnego albumu. Jest tam sporo fajnego nawet zmanierowanego dziwactwa- kiedyś bardzo podobał mi się Happines Is A Warm Gun- i ta sekwencja od The Continuing Story of Bungalow Bill do w/w Happines. Blackbird jest super perełką. Mi się bardzo podoba ostatni kawałek, coś z gatunku przesłodzonego ciepła McC- ta pioseneczka symfoniczna Dobranoc. Też jakby dziwactwo w tym przelizaniu, ale komposer był chyba świadom tych "zagrożeń" i szedł świadomie na przekór. Klimatem trochę ten kawałek przypomina mój ulubiony album Wings- London Town. Zresztą nie ma ulubionych- oni nie mieli słabszych pozycji. Nawet kiedy się żarli (jak na jakimś z przeproszeniem forum) to produkowali świetne płyty: fantastyczny jest ten klimat AbbeyRoad, słońce lato, KOLOR, nawet w takim mieście jak tam na okładce. Świetna fraza, miękka elastyczna ale bez nadmiaru tzw. zukiera tym razem. Chyba ich najlepsze brzmienie. I ten superancki początek szszuu!- Come Together, jakby te pierwsze akordy napędzały cały ten pozytywny (Here Comes The Sun) puls.
Osobnym zagadnieniem jest dla mnie zbiór właśnie tych słodkich melodyjek wolnych hiciorów, które przypisywałbym McCartneyowi. Ronda, walczyki. Łatwe (więc spróbujmy sami napisać z tuzin- czemu nie) piękne melodyjki: Yesterday, Michalle, Hej Jude, Let it be, Girl, Oh Darling i może jeszcze The Fool on the Hill, Truskawkowe Pola, Something (Harrison).
To jest ten "wstyd". Bo Beatles jest takim niezależnym popem, poza hierarchiami rocka. Nie jest potrzebna im energia rock metalu, stylowość blues'a. Ale czy napewno dla mieszkającego w mieście (1970-2000)ucznia czy studenta bardziej autentyczny i prawdziwy jest mentalny mundurek bluesa czy rocka. Dla mnie w tym jest jakaś odwaga. Coś jak u Mozarta. Takie rzeczy łatwo zlewać i atakować (zapraszam Jarząbków). Źle to się tańczy, źle to się śpiewa, nie ma tego typu czaderskiej koncertowej siły co rock. W zasadzie tylko dobrze się słucha, jak się lubi. Tylko. I ta odwaga pogodnego pokojowego humoru, podobania się.
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plshirli.pev.pl
|
|
|