kaniagostyn *UKS Kania Gostyń
Kolejny rekord Guinnessa w sadzeniu drzew. Grupa około 300 wolontariuszy posadziła jednego dnia w prowincji Sindh na południu Pakistanu ponad pół miliona drzew, odbierając Indiom ustanowiony zaledwie miesiąc temu rekord Guinnessa w tej dziedzinie - donosi internetowy serwis BBC.
Bicie rekordu miało miejsce w środę w delcie Indusu. Podzieleni na grupę wolontariusze pod okiem obserwatorów z Księgi rekordów Guinnessa i Międzynarodowej Unii na rzecz Ochrony Przyrody posadzili dokładnie 541 176 sadzonek słonorośli, które utworzyć mają las namorzynowy.
Dotychczas rekord Guinnessa w tej dziedzinie należał do Indii, gdzie w czerwcu w stanie Assam posadzono 447 874 drzewa.
Jak wyjaśnił minister ochrony środowiska Pakistanu Hamidullah Jan Afridi, akcja była punktem obchodów pakistańskiego roku środowiska naturalnego. Zapewnił też, że rząd wyasygnował miliard rupii pakistańskich (około 37 mln zł) na pielęgnację sadzonek przez trzy lata.
Mimo to eksperci sądzą, że las namorzynowy może się w tym regionie nie przyjąć, ze względu na obniżający się poziom wód Indusu.
źródło informacji: INTERIA.PL/PAP
Sobota 04.09. " />Możemy zawalczyć, bo jest od 14 do 18 chętnych świeżaków. Ale są trzy problemy: 1) Las Chorowicki to jest teraz taki bardziej namorzynowy 2) nie mam auta, bo mi go TIR w piątek skasował, a Panom z ubezpieczenia nie spieszy się zrobić oględzin 3) do końca tygodnia ma lać... Każdy może. Rymy częstochowskie.. Rymy częstochowskie. Wzorem jest twórczość księdza Józefa Baki. Polega to na przypadkowości wierszy i rymów, byle się rymowało. Tutaj można się zapoznać:
http://univ.gda.pl/~literat/baka/jbaka.pdf
A to mój wzór.
Od ekologii do ideologii!
Płyną ławicą rybki do lasu na grzybki. Weź sobie do głowy. W las namorzynowy.
Poczniesz kmiota w słomie, gdy dziura w kondomie. Tak rządzi natura, nie biblii lektura.
Trafisz na Kaczora, ujada jak sfora. Bo przez móżdżek ptasi nigdy się nie łasi.
I czeka do maja, by mógł robić jaja. Chce jaja w kwadracie, dlatego tkwi w chacie.
Ma co wyrwał od Ruchu. Ma co nagrał z posłuchu. Ma na wszystkich haki. Ma również poszlaki.
Kynologiczny spicz. Szczekanie, gryź i krzycz. On w psim związku spiczy. Hak zawistnej dziczy.
Nie ma czego się bać, Mogą gryźć, jadem plwać. Na nic układy. Na nic kleru rady.
Wykopać braciszka, wnet z układu kiszka. Po Prawie i Sprawie, na sądowej ławie.
http://www.youtube.com/watch?v=qiOpsYaZ ... re=related czy ktoś ma ochotę na Indonezję w lipcu?. hej, jedziemy 5-23 lipca do Indonezji, w planie Jawa (wulkany, światynie), Bali (delfiny, światynie, las namorzynowy, snurkowanie), Komodo-Flores (warany)+dodatkowo zwiedzanie Singapuru. Może ktoś ma ochotę dolaczyć. Dziś kupilismy bilety w liniach Qantas. Wiecej informacji na priva pawelkam@poczta.fm. Ania Las namorzynowy - Sundarbans - Bangladesh. Znalazłem w przewodniku LP że 4-dniowa wycieczka łodzią (wszystko wliczone) od 135$ + 35$ pozwolenie. Znacie jakieś inne sposoby zwiedzenia tego parku ? Może tańsze ? Znalazłem również że jeden dzień to ok 50$. Tylko że jak się już tam jest to może warto popływać kilka dni na spokojnie. Wiadomo że każdy odbiera inaczej i zależy od sposobu zwiedzania. Jakie są wasze subiektywne opinie na ten temat. 4-dni a może wystarczy 2 lub 1. Sobota 04.09. " />Las namorzynowy wygląda tak:
Las Chorowicki w tym momencie wygląda tak samo... :) Honduras. " />
Honduras (Honduras, Republika Hondurasu; RepÄĹźblica de Honduras) â państwo w Ameryce Środkowej, pomiędzy Morzem Karaibskim a Oceanem Spokojnym (Zatoka Fonseca), o łącznej długości wybrzeża 820 km. Honduras graniczy na zachodzie z Gwatemalą (dł. granicy 256 km), na południowym wschodzie z Nikaraguą (922 km) i na południowym zachodzie z Salwadorem (342 km). Do Hondurasu należą również przybrzeżne wyspy, z których największe to Wyspy Bahia (Islas de la Bahia). Od 1972 roku do Hondurasu należą Islas Santanilla.
Honduras, podobnie jak inne kraje Ameryki Środkowej, to kraj wyżynno-górzysty. Tereny górzyste zajmują prawie 4/5 powierzchni kraju i ciągną się od wybrzeża Zatoki Honduraskiej nad Morzem Karaibskim po zatokę Fonseca nad Pacyfikiem. Wąski pas równin u wybrzeża Pacyfiku ma zaledwie 70 km długości. Wewnątrz kraju ciągnie się kilka pasm górskich pochodzenia wulkanicznego, z których najwyższy jest położony w zachodniej części grzbiet ze szczytem Cerro Las Minas (2890 m n.p.m.).
Na wybrzeżu Pacyfiku panuje klimat równikowy wilgotny o suchych zimach. Średnia temperatura wynosi 28Ă°C, a średnia suma opadów na wyżynach waha się między 1500 a 3000 mm. Na wiecznie wilgotnej nizinie nad Morzem Karaibskim przeciętna temperatura wynosi 25Ă°C. Ilość opadów jest większa na północy. Na wybrzeżu północnym latem występują trąby powietrzne. Nizinę nad Morzem Karaibskim (do wysokości 1500 m n.p.m.) porasta las tropikalny. Na położonych wyżej obszarach w głębi kraju przeważają suche sawanny i mniej od nich rozległe wilgotne lasy górskie. Osłonięte kotliny porasta busz i sawanna, z przewagą ciernistych krzewów. Na równinie u wybrzeży Pacyfiku występują suche lasy, z kolei na samych wybrzeżach spotyka się namorzyny. Do przedstawicieli fauny należą niedźwiedzie, pantery, pumy. W lasach tropikalnych żyją liczne owady oraz krokodyle, węże i jaszczurki.
wiki Nomad. " />Renler znajdowal sie na jednej z wiez scylli. Siedzial zatopiony w fotelu uformowanym z cienkich nitek krystalicznej materii. Czerwone blyskawice od czasu do czasu rozswietlaly polmrok planety.
-CO robisz? - odezwal sie w jego glowie Nit.
-Planuje. Myslisz ze las namorzynowy bedzie sie dobrze prezentowal wzdluz Duzej Rzeki? - Niemal wyczul zdziwienie Hybrydy.
-Bo wiesz, jesli beda zbyt wyrosniete zmniejsza przeplyw wody.
-Wtedy mieli bysmy ladne rozlewiska. - powiedzial Nit
-Ale bagna nie wygladaja najlepiej w poblizu pieciogwiazdkowego hotelu.
-Ehh - Nit westchnal - Jesli chodzi ci o zapuszczone bagniska to tak. Ja tu mowie o porzadnym Bagnie. Obserwowales kiedys jak podnosi sie mgla z takiego rozlewiska ?
-Tak - odparl po chwili zastanowienia - Ale wtedy szedlem z pochodnia na czele pospolitego ruszenia z widlami.
Xen ponownie westchnal.
Zostaw male krzaki. Reszte zalatwi natura.
-Hmm. - pokiwal glowa - Nie wazne. Puki nie ma Zarova trzeba tu wprowadzic pewne zmiany. - Ren ozywil sie nagle.
-Zmiany?
-Nom, takie mdle swiatlo zle wplywa na samopoczucie. - Rozejzal sie po mrocznym niebie - Trzeba troche rozjasnic, a przynajmniej dac taka mozliwosc. Nie to zeby mi to przeszkadzalo, ale tyle czerwonego? Blee...
Wywolal siatke topograficzna planety i oznaczyl kilka miejsc ulozonych w rownych odstepach na planie szesciokatu. Chwile potem w oznaczonych miejscach krystaliczna materia stracila swoja stala konsystencje i zaczela falowac. W natepnej chwili powierzchnia zaczela sie wybrzuszac, a w innych zapadac.
Ponad powierzchnie planety wypietrzyly sie dwadziescia dwa identyczne okregi.
-Troche potrwa zanim w pelni sie uformuja - mruknal poldemon ogladajac rosnace struktury o srednicy rownej dlugosci gwiezdnego krazownika. - Tymczasem czas sie zajac czyms innym.
Zaczal wprowadzac kolejne slupki parametrow. Zaznaczal kolejne obszary na powierzchni planety.
Wypietrzyly sie kolejne wzniesienia. Tworzyly lancuchy i ciagnely sie na dlugosci setek kilometrow.
Jednoczesnie, ogromne obszary zaczely sie zapadac.
- Na poczatku Pan stworzyl ziemie. Wypietrzyl gory, utworzyl rowy wielkie. - REnler usmiechnal sie pod nosem. - I tak minal dzien i noc minela - etap pierwszy.
widzac efekt swojej pracy, z zadowoleniem zniknal w blasku subteleportu.
Na dole zastal Nita z zaciekwieniem obserwujacego zmiany zachodzace na planecie.
-Bawisz sie w boga? - zapytal z ironicznym usmiechem
-Tak jak by. - odpowiedzial z podobnym wyrazem twarzy Ren.
-Dlaczego?
-Taki kaprys.
-A potem co?
-O tym wlasnie mialem z toba pogadac.
Nit uniosl brew w pytajacym gescie.
-Bez zycia ta planeta bedzie tylko skala. Ja chce...
-Chcesz zostac bogiem - wtracil sie Nit calkiem powaznie.
-Hmm... moze, ale bardziej chce cos po sobie pozostawic. Cos co przetrwa dluzej niz tylko wspomnienie. Egipt - jak to było. " />W końcu, mając chwilę czasu w busiku, opowiem Wam o wypadzie na Półwysep Synaj, Egipt. Wysiadłszy z klimatyzowanego samolotu pierwsze wrażenie wyglądało mniej-więcej tak: „O kurza melodia, jak tu gorąco!”. Po krótkim oswojeniu się z temperaturą, przypomniałem sobie, gdzie i po co jestem. I to wcale nie chodziło o wakacje z Tatą i bratem Gdy krew od temperatury zawrzała, opuściłem momentalnie wzrok w dół i zacząłem poszukiwania mrówek Niestety, na płycie lotniska nic nie znalazłem ;-( (?). Następnie odprawa paszportowa, potem walka o miejsce w kolejce (a zarazem poszukiwanie kolejki) by zakupić VISE egipską (ukrywała się ona pod postacią 2 znaczków pocztowych i jakiejś małej pieczątki). Po tych zadaniach bojowych udało mi się przebrnąć przez terminal przylotów i dostać na parking ( „O Boże, jak gorąco!” ). Gdy dotarłem wraz z resztą wycieczki i przewodnikiem do autobusu, podbiegł do mnie arab w swoim stroju regionalnym (czyt: szlafrok), zabrał mi walizkę i ułożył w ładowni autokaru. Byłem nawet miło zaskoczony, lecz po chwili wystawił rękę i zaczął coś szeleścić po arabsku „ سشطي٣١٦قفمלקץعض „ czyli coś w stylu „Backih moni” lub „Bakszysz moi”. Po międzynarodowym geście pocierania kciukiem o palec wskazujący zrozumiałem, że domaga się jakiejś kasy za wymuszoną pomoc. No nic to, może to taki zwyczaj…
Po dotarciu do hotelu, odebraniu kluczy rozpoczęliśmy poszukiwanie naszego pokoju. Było to zadanie dość trudne, bo teren hotelu (a raczej ośrodka wypoczynkowego) zajmował prawie 2 boiska do piłki nożnej, a nic nie było budowane wyżej ponad 1-sze piętro. Zajęło to nam około 20 minut. Przez całą drogę oczywiście głowa w dół Po wejściu do pokoju zastała mnie miłą niespodzianka – piękna, duuuża mrówa spacerująca po podłodze :-D Walizki łup na ziemię i srrru na kolana łapać i oglądać znalezisko. Po wstępnych oględzinach okazał się to żołnierz Camponotus sp. („a czeeemu nie królowała…”) Po rozpakowaniu się, uzbrojeniu w probówki, exhaustor, łopatki, pojemniczki i klisze ruszyłem na polowanie. Pierwsze co widziałem to Camponotus sp. Był dosłownie wszędzie! Jedyny ból był taki, że zakładały gniazda albo w wyższych partiach palm, albo w szczelinach chodnika lub budynków :- No nic – dałem sobie spokój… Gdy obniżyłem pułap przeglądu okolicy zauważyłem pheidole sp. Ruszyłem do ataku. Po pierwszych pociągnięciach łopatką dokopałem się do królowej, potem jeszcze trzech… No i się dowiedziałem, że są one poligyniczne. Pojmałem parę małych kolonii (duże były zbyt głęboko, a w kompleksie wypoczynkowym na mnie krzywo patrzyli jak robiłem większe dołki przy kablach elektrycznych). Zostałem okrzyknięty przez obsługę (bardzo miłą zresztą) „My Ant Friend”. A wzięło to się od każdorazowej reakcji obsługi na moją „pracę” – „What are Sou doing, my friend?” No i tłumacz arabowi o co się rozchodzi…
Podczas jednej z wycieczek fakultatywnych do parku narodowego „Nabq” na pustyni
Nabaq spotkałem samotne wędrowniczki Cataglypsis sp, lecz niestety nie mogłem znaleźć żadnego gniazdka… No nic to… Odwiedziłem także las namorzynowy i oglądałem dokładnie każde drzewko mangrowe, no ale nic nie znalazłem… No, prawie nic – był tam jeden piękny czarny krabik nakrapiany żółtymi kropkami. Plaża dookoła była gęsta od norek krabów – skrzypków, które błyskawicznie wracały do domku, gdy ktoś nadchodził. Ta część wyprawy była wielce uboga w mrówki. Szkoda, no ale cóż… Cały park był strzeżony przez żołnierzy pod bronią, najprawdopodobniej z powodu rzadkich gatunków roślin tam występujących i… pola minowego, na którym co kawałek stały spalone wraki samochodów – a to na boku, a to wbite dziobem w ziemię lub na boku. Przemytnicy, bojownicy lub zbłąkani przewoźnicy – nie wnikam, ale pole minowe było naprawdę dobrze oznaczone. Pewnie tam się wszystkie mrówki pochowały :-D
Chodząc w wolnych chwilach na polowania zaobserwowałem dużą ilość skrzydlatych samców przy wyjściach z gniazd Camponotus sp. „Rójka!” pomyślałem i czekałem na dalszy rozwój akcji. Lecz niestety sance wróciły do gniazda bez żadnych lotów ani nawet prób, a do tego żadna królowa nie wychyliła łebka z dziury… 4 dnia wyprawy dorwałem jakąś Cardiocondyla sp i parę samotnych królowych Pheidole sp, których żołnierzyki nie przekraczały 2,5mm :-D Spotkałem także jakiś inny, nieznany mi w ogóle gatunek. Gniazdował w osadach solnych nad do 20m od morza. Wyglądała jak maleńka F. truncorum, tylko że z okrągłą główką i odwłokiem, na stosunkowo krótkich nóżkach. Tego gatunku nie dało się pojmać Co prawda żadnych mrówek faraonek (Monomorium pharaonsis) nie spotkałem, ale skoro pochodzą one z Ameryki Południowej… Starałem się, ale naprawdę – te czapy były niesamowicie twarde.
Na samiuśki koniec wyprawy Synaj obdarował mnie paroma rójkowymi ( a jednak!) królowymi Camponotus sp. Wielce uradowany złapałem co było, spakowałem się i na lotnisko. Standardowa procedura przy przelocie samolotem – prześwietlaie bagaży podręcznych i walizek, a co za tym idzie – standardowa na to reakcja, czyli pełne gacie. Specjalnie robiłem mega bajzel w walizce, by nic się na skanerach nie dopatrzyli, a jeśli by już otworzyli (czyli sforsowali wszystkie moje zabezpieczenia, rozwalili kłódki, rozplątali plątaninie węzłów ściskających bagaże) to mrówki nie są koralowcami i chyba nic by mi nie zrobili Uspokoiłem się dopiero wtedy, kiedy ostatnie kółko samolotu oderwało się od ziemi…
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plshirli.pev.pl
|
|
|