Strona główna
  Las Bożych Cedrów

kaniagostyn *UKS Kania Gostyń

Zabytki Libanu. Liban,ze swoją unikatową przyrodą i zabytkami jest jednym z najcenniejszych obszarów archeologicznych na świecie.Na liście światowego dziedzictwa kultury Unesco figurują:Baalbek,Tyr,Byblos,Andżar w dolinie Bekaa oraz Święta Dolina
i Las Bożych Cedrów.W wyniku ostatniej wojny z Izraelem najbardziej ucierpiał Tyr i Byblos.Dziedzictwo kulturowe Libanu tworzą zabytki starożytne,które przez wieki przeżyły wiele trzęsień ziemi oraz wojen.Ale teraz są najbardziej zagrożone.
Mimo,że Liban i Izrael podpisały w 1954 roku Konwencję Haską,a w roku 1972 Konwencję Paryską,które zabraniają w razie konfliktu zbrojnego ataku na własność kulturalną,wręcz nakazują chronić światowe dziedzictwo -Izrael dokonał
bombardowań Tyru i Baalbek.Największych szkód doznały groby dekorowane freskami z epoki rzymskiej w Tyrze oraz średniowieczna wieża w Byblos.Co
prawda,wybuchy nie ugodziły ich bezpośrednio,ale naruszyły statykę tych obiektów,pojawiło się na nich wiele pęknięć i szczelin.UNESCO zorganizowało już ekspertyzę i pieniądze na ratowanie zabytków Libanu.
W czerwcu br.izraelska bomba uszkodziła skład paliwa w Jiyyeh,co spowodowało największy wyciek i katastrofę ekologiczną w historii Libanu.Do Morza Śródziemnego spłynęły tony ropy,najgorzej jest w pobliżu Byblos,gdzie wszystkie ruiny wymagają oczyszczenia jeszcze przed zimą aby przetrwały.Bloki kamienne
mogą być czyszczone tylko ręcznie,a ekipa wolnotariuszy musi najpierw przejść przeszkolenie.W porcie Byblos pracują już zagraniczne ekipy,które usuwają olej
z plaż.A ponieważ wybrzeże jest tam skaliste,praktycznie trzeba wyszczotkować każdy kamień na plaży.Miejmy nadzieję,że sami Libańczycy i świat uratują bezcenne zabytki Libanu.
Słowa na piasku. Kocmyrzów, 11 czerwca 2007, ok. 13.10

Antoni Dyszak
Skończyć z myśleniem i zdać się na chemikalia i adrenalinę.
SKOŃCZYĆ Z MYŚLENIEM I ZDAĆ SIĘ NA CHEMIKALIA I ADRENALINĘ!
SKOŃCZYĆ Z MYŚLENIEM I ZDAĆ SIĘ NA CHEMIKALIA I ADRENALINĘ!!!

W jego umyśle rozjarzyły się dwa słowa: ENSIS DEI – Miecz Boga
Świadomie zdjął blokady neuralne, eksperymentalne dozowniki zaczęły pompować w jego żyły pikolitry substancji, które rozpaliły od wewnątrz jego układ nerwowy. Świadomość zatracała się, atawizmy doszły do głosu. Wybił się z ziemi i kilkoma susami dopadł zagajnika, tam rozejrzał się jak ścigane zwierzę. Palce prawej dłoni odruchowo pieściły „Sokoła”. Spojrzał w niebo, dwie stalowe, śmiercionośne ważki sunęły wprost na zagajnik. Przekrzywił głowę, jak wilk. Zmrużył oczy. Uciekać! Taki był plan.
Spod kadłuba jednej z ważek spłynęły na ziemię liny, a po nich zjechali ludzie. Obcy. Chemiczny koktajl buzował we krwi Dyszaka. Pobladł, wargi ściągnęły mu się i nagle odrzuciło mu do tyłu głowę, jęknął spazmatycznie. Przed oczami eksplodowały krwiście litery:

MENE!

Komandosi sprawnie rozwinęli szyk. Każdy z automatycznym „Biczem Bożym”, szturmowym karabinkiem na ciężkie, dziewięciomilimetrowe naboje pośrednie, pieszczotliwie nazywanym w Diakonacie „Pejczykiem” z wolna zbliżał się do drzew.

http://img129.imageshack.us/img129/1...dividuaps6.jpgWysoka do kolan trawa kładła się pod łagodnymi podmuchami wiatru. Dyszak zniknął jak duch pośród krzewów. Przypadł do ziemi. Cały dygotał

THEKEL!

Zawył cicho, gdy kolejne słowo rozpadło się na szkarłatne litery i odpłynęło przed jego oczami w ciemność. Nie był już człowiekiem. Nie był też zwierzęciem. Nie chciał już uciekać. Węszył jak zwierzę, czuł TYCH ludzi. Niemal słyszał ich tętno. Szybkie pulsowanie krwi. Dopadł jednego z drzew i czekał. Kolejne słowo wyłaniało się z pomroków straconej świadomości. Litery powoli rozpalały się przed jego oczami. Wyłaniały z ciemności. Ostatnia bariera pękła a on runął w pustkę.

UPHARSIN!!!

http://img233.imageshack.us/img233/1...zia322vvp5.jpg

Pierwszy komandos przekroczył niewidoczną linię. Dyszak skoczył, w locie skręcił mu kark, rozrywając przy tym kevlarowy kołnierz i wpadł w gęstwinę. „Bicze Boże” zaryczały, wysyłając potok stali w miejsce, gdzie diakon zniknął. Gorączkowe komendy przerwały radiową ciszę. A on już nie chciał uciekać. Kolejny antyterrorysta nagle poczuł potworny ból, gdy precyzyjny kopniak Dyszaka złamał mu nogę w kolanie, wraz z laminatowym nagolennikiem. Krzyk rannego nagle się urwał, wraz z ciosem pięści, który zgruchotał przyłbicę tytanowego hełmu i kryjącą się za nim twarz.

Kolejny impuls, przerażenie, strach budzący się trzewiach, próbujący wydostać się na świat wraz z nieartykułowanym wrzaskiem. Chemikalia we krwi coś popieprzyły w układzie nerwowym. W ułamku sekundy odczuł kilkanaście przeciwstawnych emocji, które tylko na chwilę stłumiły strach. Wyrwał przed siebie niczym ranna pantera, zostawiając za sobą dwa trupy komandosów i ich kilkunastu wstrząśniętych kolegów.

Prusy, 11 czerwca 2007, ok. 13.10
Julia Lisiecka
Za zakrętem zatrzymała się. Na chwilę. Teraz złapać stopa. Wtem, od strony tajemniczej bazy usłyszała dziwny, podnoszący włosy na głowie dźwięk. Ciche buczenie, które zmieniło się w modulowane wycie. Syrena alarmowa!!! Julka zapomniała o spokoju, o łapaniu autostopu, o czymkolwiek. Zerwała się do biegu, na wprost, po drodze. A może przez las? Przez wycie syreny przebił jednostajny dudnienie śmigłowca, a potem turbiny wojskowych samochodów terenowych. Pościg!!!
Cichy pisk poinformował o nadejściu kolejnego SMSa. Niemal w biegu sprawdziła telefon: „W las! Natychmiast, ukryj się gdzieś w jamie, jarze, wąwozie. Będą szukać z powietrza. Sensory.” Lisiecka jęknęła przerażona. W jej krwi buzowała adrenalina. Skoczyła na pobocze i wbiegła w las. Niezwykle gęsty, tajemniczy. Kilkadziesiąt sekund później usłyszała przejeżdżające szosą samochody. Nad nią krążył śmigłowiec. Co robić? Co robić?

Śródmieście, 11 czerwca 2007, ok. 13.10
Jacek Kryczyński
Czekał kilka minut. Próbował go zagadać Bogdański. Podobny cynik jak Jacek, lecz ostrożniejszy w wyrażaniu własnego zdania. Zbył go czym prędzej i czekał.
JEST!! Mail!
„Doskonała robota. Ale to nie koniec. Byłeś pierwszy „Cedr”, lecz nie ostatni. O co chodzi? Raider”
Za oknem co rusz przejeżdżały diakonackie volkswageny, furgonetki a czasem opancerzone „Herody”. Z nieba nie znikały śmigłowce. Ponad nimi pewnie szybowały zwiadowcze UAVy. Szukały terrorystów. Kryczyński czuł jak pot spływa po jego ciele. Ale z zewnątrz zachowywał kamienny spokój. Zaczął odpisywać.

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • shirli.pev.pl


  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kfia-tek.keep.pl
  •  Menu
     : kaniagostyn *UKS Kania Gostyń
     : La Rambla lub Las Ramblas
     : Las vegas jackpot winner
     : las mejores juadas del mundo
     : Las tropikalny zwierzęta-zdjęcia
     : La vida secreta de las palabras
     : Las Palmas de Gran Canaria
     : Las Ketchup Asereje Dance
     : las minet Grecja trawel
     : las eras de la tierra
     : Las Palmas Rotterdam
     . : : .
    Copyright (c) 2008 kaniagostyn *UKS Kania Gostyń | Designed by Elegant WPT