ładne życzenia urodzinowe po polsku
|
kaniagostyn *UKS Kania Gostyń
Mamy już rok- czyli czerwiec 2002 :). Witam po weekendzie!
Spóźnione życzenia urodzinowe dla Majeczki i dla Michałka: szczęścia, szczęścia i jeszcze raz szczęścia!
Dobroć to jedyny możliwy motor życia. Gabriela Zapolska
U nas w porządalu. Urodziny się udały. Wszystkie ciasta - super! Naprawdę wszystko było pyszne i ładnie wyglądało.
Natalia dostała sporo prezentów, w tym mnóstwo ślicznych sukienek.
Świeczki nie zdmuchnęła.
Weekend spędziliśmy na działce.
Natalia ostatnio coraz więcej gada. Dużo rozumie. Uwielbia tańczyć. Tylko usłyszy jakąś muzyczkę i już tańczy. Robi to przesłodko.
Pokazuje, gdzie jest mama, tata, babcia, dziadek, ciocia... Wczoraj pękaliśmy ze śmiechu, bo śpiewałam jej piosenkę po angielsku. W końcu powiedziałam, że po co ja jej śpiewam po ang, że lepiej będzie po polsku i zaśpiewałam: "gdzie jest mamusia?", a Natalia nie pozwoliła mi dokończyć, tylko krzyknęła: "o tu" i wskazała mnie palcem. No i było po śpiewaniu, bo wszyscy się zaczęli śmiać; łącznie ze mną.
Dzięki za życzenia!!!!!!!!!!!
Całuski.
Beata i Natalia BalticCycle 2007 - relacje.... Środa, 22 sierpnia 2007 r
Kamcija - Rudnik - Djulino - Orizare - Aheloj - kemping Aheloj — 90 km
Wstawanie po rest dayu nigdy nie nalezy do latwych. Zwlaszcza po takim wieczorze jak dzien wczesniej. A zaczelo sie tak niewinnie. Jako ze zblizala sie pora posilku wyruszylismy na poszukiwanie niedrogiego, ale tez zarazem przytulnego miejsca gdzie takowy mozna byloby spozyc. Siegnelismy po rade u tych, ktorzy juz zapoznali sie z terenem. Adam i Monika polecili niezbyt moze ladnie wygladajace miejsce, ale za to takie gdzie obsluga mowi po Polsku. I tam wlasnie poszlismy - ja, Natalia i Wojtek. Dodatkowycm atutem miejsca byly bardzo przystepne ceny i duze porcje posilkow.
Zamowienie przebieglo latwo (Janusz - imie wlasciciela, ktory jest Bulgarem - bardzo dobrze mowil po Polsku), gdyz skorzystalismy z rekomendacji wlasciciela. Posilek byl bardzo smaczny - nawet nie zdawalismy sobie sprawy, ze kazdy z nas zjadl porcje rekina z miejscowa typowa salatka i frytkami. Dodatkowo wlasciciel okazal sie na tyle goscinny ze od siebie sam zaoferowal dodatkowe porcje ryby, tak dla degustacji. W trakcie jedzenia przygrywala nam muzyka disco polo - wlasciciel przebywal przez 4 lata w Polsce, gdzie mial dziewczyne i stad taka wlasnie muzyka u niego w barze.
Bylo bardzo milo. Idac na plaze zachecilismy innych do skorzystania z odwiedzonego baru. Nie odmowili - dochodzili nowi i nowi - wspomniany Janusz musial sie wysoce sprezyc, aby przygotowac posilek dla blisko 20 osob. Zloczone zostaly prawie wszystkie stoly jakimi dysponowal. Zaczelo brakowac krzesel, ale nie wiadomo skad byly one natychmiast zalatwiane. W pewnym momencie skonczyly sie nawet produkty do przyrzadzanie potraw, ale ponownie nie bylo to problemem dla wlasciciela. Posylal on swoich pracownikow (mimo poznej pory) a oni zawsze wracali z czym trzeba. Znowu grala polska muzyka. Zaczely sie tance. Zabawa byla przednia. W pewnym momencie zmienila sie muzyka - zamiast polskiej slychac bylo muzyke bylgarska, turecka a nawet grecka. Wlasciciel uczyl nas jak nalezy tanczyc charakterystyczne tance tureckie - stad pochodzi jego zona oraz grecka Zorbe. W tancach tureckich miejscowym dotrzymywal kroku jedynie Mariusz z Crotosa. Inni nie dawali rady trudnym wygibusom lub nie potrafili odpowiednio poruszac biodrami.
Zabawa przeciagnela sie do polnocy. Kazdy ma mile wspomnienia z tego wieczoru. Na pozegnanie kazdy dostal tutejsze paczki - wlasciciel sprzedaje je na miejscowej plazy. Rano sniadanie bylo gotowe.
Teraz trasa z dzisiaj - zaczelo sie od pomylki w czytaniu mapy, ale na szczescie nie zapedzielismy sie daleko. Nie musielismy sie wiec dlugo wracac. Na drodze panowal dosc wzmozony ruch jako ze jechalismy glowna droga prowadzaca do miejscowych kurortow. W pewnym momencie stworzyl sie gigantyczny korek - byl on wynikiem wypadku samochodowego, obok ktorego prawie kazdy z nas przejezdzal. Bylo to przestroga dla nas, ze drogi tutaj sa niebezpieczne i nalezy zachowac szczegolna ostroznosc. Trasa byla mocno powaldowana - tzn z licznymi hopkami. Nie byly to moze bardzo trudne podjazdy, ale przy panujacych upalach (ponad 30 stopni) pokonywanie ich nie nalezalo do latwych. Zdecydowalismy sie na jazde drogami bocznymi - i dobrze bo ruch na nich byl mniejszy i niebezpieczenstwo z tym zwiazanie rowniez. Mankamentem byly owady, jakie nam dokuczaly. Szczegolnie muchy, ktore postanowily podreczyc jadach w morderczym wysilku pod gorke cyklistow. A wiadomo ze predkosci na podjazdach nie sa zbyt wysokie.
Po drodze mijamy piekne widoki - pojawily sie calkiem pokazne wzniesienia. Zatrzymujemy sie specjalnie na punkcie widokowym, aby podziwiac piekno krajobrazu. Potem zjazd a nastepnie najtrudniejszy tego dnia podjazd - kilka kilometrow i duzy upal. Miejscami wogole nie czuje sie wiejacego wiatru. Wtedy uderza w nas fala zaru. W takich warunkach wielu korzystalo z przydroznych drzew, aby choc przez chwile moc odpoczac w ich cieniu. Podjazy mocno rozciagnely kolumne. Na miejsce noclegu przyjezdamy w roznych odstepach czasowych.
Jak to sie juz zdarzalo, i tym razem mialy miejsce problemy zwiazane z mapa i zanznaczona na niej droga. Nocleg zaznaczony byl na kempingu Aheloj, ktory na mapie polozony byl okolo 10 km dalej niz w rzeczywistosci. Ponad 10 osob pojechalo za daleko - musieli niestety wracac i dodawac kiolometrow do przejechanej tego dnia trasy. Sytuacja moze zabawna, ale przy tak duzym upale malo komu takowa sie wydawala. Choc z drugiej strony, gdyby polegali na wskazowkach z opisu trasy... Ale co by bylo gdyby .... Nie ma co gdybac.
Na kempingu spotykamy niezlego 'oryginala' - Niemiec, ktory pieszo zamierza przejsc kule ziemska. Jest juz w drodze od 8 miesiecy i ma za soba juz niemala czesc Europy. Idzie w kierunku Turcji, ale najpierw musi wyleczyc gardlo, ktore zaczelo mu dokuczac. Rozmowa z nim na pewno jest interesujaca, choc u niektorych z nas pojawily sie spore watpliwosci co do prawdziwosci relacji piechura. Szczerze powiedziawszy to naprawde trudno to jednoznacznie stwierdzic.
Calkiem wieczorem obchodzimy kolejna juz w takcie tej wyprawy uroczystosc - mile malzenstwo z Nowej Zelandii obchodzi 37 rocznice slubu. Sa zyczenia i toasty. Dokladnie tak samo jak to mialo miejsce wczesniej w przypadku urodzin innych solenizantow.
Jutro kolejny dzien na tym samych kempingu. Dzien poswiecony na zwiedzanie okolicznych miejscowosci, kurortow. Wybieramy sie do Slonecznego Brzegu i Nesebaru. Powinno byc ciekawie.
Pozdrawiamy, Andrzej i Michal
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plshirli.pev.pl
|
|
|