ładne frazy z piosenek polskich
|
kaniagostyn *UKS Kania Gostyń
. Też mam czasem takie odczucie, Silve. I nie zależy to pewnie od zespołów i faktycznej jakości tekstów, tylko różnicy między językami. Starając się patrzeć obiektywnie, wydaje mi się, że po polsku trudniej jest się wyrazić niż po angielsku. Angielski stał sie językiem dla mas :P Tę samą treść można zazwyczaj wyrazić krócej niż po polsku, i przez to wygląda zgrabniej.
Niektóre zdania czy piosenki tak ładnie wyglądają i brzmią po angielsku, a po polsku czar pryska, i nie mam tu na myśli jakości tłumaczenia. Po prostu fraza wygląda inaczej ze względu na budowę gramatyczną, która w polskim jest zupełnie inna.
Można też przytoczyć taki przykład: łacińskie zdanie które ma np trzy-cztery słowa, przełożone na polski rozciąga się na co najmniej linijkę^^
A poza tym polski wydaje nam się bardziej oklepany, skoro mówimy nim na co dzień :P Może punkt widzenia zmieniłby się po kilku latach mieszkania np w Anglii.
Na marginesie, może nie bardzo związane, ale jakoś mi się przypomniało: spotkałam w Anglii całkiem sporo osób, które były w Polsce i kilka razy słyszałam od nich, że polski "brzmi jak muzyka":) : Tekstenka. Zabawa jak każda inna, nie za trudna, a mam wrażenie potrzebna. No rozruszanie, bo na forum panuje atmosfera, jakby było Wielkim, Ciężkim i Ospałym Jenotem, który dostał ciut za dużo resztek z Wielkanocnego Stołu. Ale zbaczam z tematu. Gra polega na tym, że jedna osoba podaje tekst piosenki (czy też jej kawałek, wers, byleby mnie rozpisywać się na całe strony) a kolejna osoba musi podać inny tekst piosenki, który jakimś wyrazem, frazą, będzie nawiązywał do poprzedniego tekstu, itd. Na przykład:
Ja: "Wlazł kotek na płotek i mruga. Ładna to piosenka niedługa"
Moje złe alter-ego: "Idzie sobie wiosna,
słychać świergot ptaka,
ładna to piosenka
tylko głupia taka" ("Wiosna" Kabaret Potem)
Moje inne alter-ego:Tańcz głupia, tańcz,
swoim życiem się baw! ("Tańcz głupia, tańcz" Lady Pank)
A, no i dość ważny element. A nawet dwa. Dobrze by było na końcu cytatu podać tytuł piosenki i wykonawców, a nóż komuś wpadnie w oko i będzie chciał posłuchać. No chyba, że jak w pierwszym Nie będzie autora tylko będzie to jakaż znana pieśń, czy piosenka ludowa. Wiadomo, można sobie odpuścić. Uno: dobrze by było też podkreślać podobne fragmenty i słowa, bo ktoś, jak np ja, może ich zwyczajnie nie zauważyć.
Dopuszczalne są oczywiście teksty angielskich piosenek, ale w trakcie przeskoku z polskich na angielskie tym bardziej uprasza się o podkreślanie powiązania.
Amen. Koniec gadania.
Pukajcie ze mną w niemalowane drewno, bo
Czasami szczęście trwa tylko chwilę, dwie
Pukajcie ze mną, bo wiem na pewno
Że ktoś pokochał mnie ("Ktoś mnie pokochał" Skaldowie) Jakość organistów - geniusze, muzyczni kryminaliści itp.. a w dużych miastach, jak np. Chorzów....
a w katedrach niekiedy mechanicy samochodowi ...
Co nie Bydgoszczanie? Czy już sie coś zmieniło?
Niekiedy w katedrach grają nawet tacy, co w ogóle nut nie znają...
W bazylikach pedał jest raczony butami-szpilkami ...
W najważniejszych kościołach miasta, na bardzo dobrych instrumentach grają, czy próbują grać ludzie, którzy kompletnie nie wiedzą do czego służy to przed czym, czy przy czym siedzą...
Nałogowym zjawiskiem wręcz jest wykorzystywanie podczas Mszy kilku rejestrów, a niekiedy bywają to duże organy ...
Podstawową cechą polskiej muzyki kościelnej dla znakomitej większości pełniących obowiązki organisty jest tzw. "wyprzedzany" dźwięk przed każdą niemal frazą pieśni i obowiązkowo przed każdą odpowiedzią...
A już na pewno najważniejszą z najważniejszych cech tegoż wszystkiego co zwie się muzyka kościelna jest BRAK RYTMU w jakimkolwiek akompaniamencie...
To jest wręcz narodowa choroba narodowych zapodajłów liturgicznych, ale pobożnych, ładnie się uśmiechających ---- czyli: TOTALNA ARYTMIA MUZYCZNA!!!
Niezrozumiała, niemożliwa do zaakceptowania, nie pozwalająca ludziom śpiewać należycie, wprowadzająca ogólny bałagan do muzyki, czy "muzyki" podczas Mszy
- jeszcze raz: ARYTMIA !!!
Coś takiego jak TEMPO i METRUM też NIE JEST wielu graczom ZNANE. Może tylko z nazwy, ale w praktyce nie wiedzą czym się co "je"...
Często też dziwne eksperymenty harmoniczne, gdzie np. przy śpiewach opartych na chorale z lubością serwowana jest D7 ...
Już dochodzą słuchy, że w niektórych kościołach "kibordy" poszły w ruch i hulaj dusza, piekła nie ma - jest za to podkład perkusyjny - choć może to i dobrze, bo przynajmniej rytm w śpiewie jest
Kolejne cechy: śpiew do mikrofonu, który chyba tylko w Polsce i we Włoszech jest bardzo pieczołowicie praktykowany... a więc: kilka "ósemek" czasem "czwóreczka" i mikrofon w migdałkach "podwatowany" tak, żeby głos był równie wszechobecny jak głos celebransa (konkurencja po przeciwnej stronie nawy?) i jadymy pane Havranek
"Systematorzy" myśli rejestratorskiej jak jeden osobnik, który z uporem maniaka twierdził, że w Wielkim Poście to tylko "ósemki" bo ... bo Wielki Post ...
Ocenianie na podstawie śpiewu i tylko śpiewu najczęściej umiejętności organisty...
Nakaz śpiewu dla organistów, bo jak nie to dziękujemy, przyjdzie rzemieślnik, co lepiej ludzi czuje ...
Inne wspaniałości, to brak śpiewnika ogólnonarodowego i przymus w związku z tym posiadania kilku, ażeby jakiś sensowny repertuar PIEŚNI skompletować...
Nagminne zapodawanie w czasie Mszy piosenek, albo pieśni niezgodnych z daną częścią liturgii...
Na ślubach - "pokutująca" Maria podczas komunii ... ale najważniejsze, że "Ave" ...
Gdym o czymś zapomniał, poczytajcie w linku poniżej, gdzie jest dość ostry temat, a zwłaszcza zachęcam do oglądania filmów na You Tube.
http://forumorganowe.com/...262.msg2310#new
Dziękuję za uwagę.
P.S. Żeby nie było, że tylko biadolę, krytykuję, wytykam, szydzę itd. itp.
Są też kościoły, gdzie "fanatycy-zapeleńcy-miłośnicy poprawnej liturgii-idealiści-walczący często z czarnymi wiatrakami, niekiedy pokrytymi moherem" chcą coś dobrego dla muzyki w kościołach gdzie grają zrobić. Niestety, śmiem twierdzić, że kościoły gdzie ta walka się odbywa są w zdecydowanej mniejszości. Wniosek ten wysuwam po lekturze kilku for związanych z liturgią Kościoła w Polsce, jak i też z osobistych obserwacji. ANITA LIPNICKA & JOHN PORTER - Goodbye. ANITA LIPNICKA & JOHN PORTER - Goodbye
1. Run For Your Love
2. Down By The Lake
3. Lonesome Traveller
4. Good To See You (Bill's Song)
5. Old Time Radio
6. Lover Turn Around
7. Secret Wish
8. You're Not The Only One
9. How You Doin' Today
10. Runner Run
11. Stone Cold Morning
EMI Music Poland , 2008
Jest dokładnie południe. Słoneczko zagląda mi za oknem na ekran laptopa. W sumie nie pora na pisanie recenzji, nie pora na pisanie recenzji takich płyt....
Duet LIPNICKA/PORTER doczekał się pewnych podsumowań, po kilku latach wzajemnej współpracy twórczej i wzajemnego bycia razem mamy efekt będący próbą rozliczenia się z przeszłością.
Twórczość Lipnickiej bardzo lubię i cenię, zwłaszcza "Moje oczy są zielone", natomiast co do Portera mam mieszane uczucia... Cóż - zrobił u nas karierę większą niż zadrzyłaby mu się w rodzinnej Walii, ale szczerze powiem, że poza dynamitem na "Helicopters" w roku 1980 [oj taka muzyka była nam wtedy potrzebna jak powietrze] nie rzucił mnie na kolana żadnym swoim dokonaniem, a próby z Anitą były raczej moim skromnym zdaniem takie sobie i gubiły się w setkach podobnych, konkurencyjnych dokonań.
Tymczasem właśnie sączący się z głośników "Goodbye" jest o wiele bardziej wyciszony, o wiele bardziej kameralny, niż to, co do tej pory na płytach tego duetu słyszeliśmy.
Już od początku zwraca uwagę bogate instrumentarium : Hammondy, banjo, harmonijka, dęciaki i akordeon niewątpliwie bardzo wzbogacają album.
Oj, będzie się działo
Cóż zatem owa para ma nam do zaproponowania ?
Od razu zwraca uwagę piękna i wysublimowana, nastrojowa okładka...
Rozpoczyna "Run For Your Love" - troszkę w klimacie dokonań Boba Dylana. Surowa, prosta gitara, prosta perkusja i jakże charakterystyczny zaśpiew Portera. Po chwili dołącza wokalnie Anita i dalej już śpiewają w duecie. Gdzieś tam trąbkę usłyszymy, gdzieś urwany riff gitary kończący frazę... Początek dobry.
"Down By The Lake" - wspaniała, eteryczna ballada. Anita solo.Czuć dawne dokonania Anity, ten sam klimat, lekko podbarwiony nostalgią. Słychać piękną partię skrzypiec, umiejętnie podkreślającą wyjątkowo intymny nastrój nagrania. Bardzo piękny fragment płytki - szacunek za klimat
Z kolei "Lonesome Traveller". Taka pieśń drogi. Jakbym słyszał duet Leonarda Cohena z Jennifer Warnes. Wspaniała ballada i znowu różne ciekawe instrumenty : mandolina, kastaniety i kolejny raz bardzo dobrze umieszczona i zagrana partia skrzypiec. Utwór robi wrażenie.
"Good To See You" - zaczyna Porter na podbudowie gitary ale cichutko tam gdzieś w tle słychać Anitę. Nagranie prościutkie, spokojne w klimacie dokonań Bruce'a Springsteena z czasów albumu "Nebraska". I tu delikatne muśnięcie dźwięku trąbki, jak zwykle skrzypce na koniec. Kawał wyciszonej, fajnej ballady.
"Old Time Radio" - jest troszkę skoczniej i głośniej. Anita lekko folk-rockowa. Taki żywszy przerywnik, abyśmy w czasie słuchania nie zasnęli tu I tu na koniec typowa spreengsteenowska harmonijka. Gdzieś w oddali dla wprawnego ucha słyszalne echa Cranberries, ale to na plus dla wykonawców.
"Lover Turn Around" - Kolejna ballada jakich wiele tu dziś. John tym razem solo.
Nic dodać, nic ująć. W tle taka jakby trzymana na wodzy gitara elektryczna... Ładny efekt.
"Secret Wish" - Zastanawiam się, ile jeszcze w zanadrzu Artyści mają pomysłów na piękne ballady. Albowiem to kolejna ciepła i liryczna piosenka. Podłożem jest lekko zaostrzony gitarowy riff, tym razem Anita solo a męskie głosy tylko w chórku. Ten utwór też sięga do poprzednich solowych dokonań Lipnickiej.
"You're Not The Only One" - troszkę hiszpański w klimacie utworek. Oboje w duecie. Drapieżne staccato skrzypiec podkreśla nastrój tego arcyciekawego nagrania. Szkoda, że nie użyli kastaniet w finale utworu - pasowałyby jak ulał. Ale nagranie świetne. Wielki plus.
"How You Doin' Today" - i znowu wraca piękny cohenowsko-springsteenowski klimat.
Jest bardzo spokojnie, a partia harmonijki doskonale buduje tło dla kolejnej miłej dla uszu ballady. dla tych państwa
"Runner Run" - ponad czterominutowa amerykańska w klimacie piosenka. Piękne zgrane głosy duetu. Ciepłe, pastelowe gitary w tle. No i takie fajne beatlesowskie skrzypce na koniec...
"Stone Cold Morning" - i znowu kłania się Mistrz Dylan. Duet tylko z towarzyszeniem surowej klasycznej gitary na początek, później wzbogacony o dźwięki fortepianu. I to wszystko...
Trzeci i ostatni wspólny longplay duetu Anita Lipnicka - John Porter dobiegł końca. Te "Goodbye" ma ponoć oznaczać rozwód zawodowy pary, albowiem oboje chcą wznowić swoje solowe kariery. Zobaczymy, co z tego wyniknie.
Tymczasem szczerze powiem, że kiedy po raz pierwszy usłyszałem o tym albumie, pomyślałem sobie "no to znowu będą przynudzać..."
Zaiste jestem bardzo pozytywnie zaskoczony. Mamy bowiem produkt bardzo dobry. Już dawno na polskiej scenie nie było tak pięknej, wysublimowanej płyty dwojga kochających się ludzi.
Myślę, że płyta znajdzie wielu zwolenników wśród fanów jak i Anity tak i Johna.
Cieszę się niezmiernie, że właśnie u nas w Polsce się ukazała.
Szczerze polecam, kawałek dobrej, spokojnej muzyczki. Folk w czystej, krystalicznej, nie skażonej niczym postaci.
I choć to nie pora dnia na pisanie recenzji takich płyt, cieszę się, że mogę się z Wami podzielić swoją radością...
Aha, Anito i Johnie - i nie mówcie nam proszę Goodbye
8/10 gwiazdek
all rights reserved (c) mirenium 2008
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plshirli.pev.pl
|
|
|