kaniagostyn *UKS Kania Gostyń
Piszemy o sobie. yyyy Ja tu sie chyba jeszcze nie przedstawialem
Mam na imie Andrzej, mam 28 lat i pochodze z Lądka Zdroju.
Mieszkalem 8 lat we wrocku gdzie studiowalem informatyke i technologie żywnosci, teraz od pół roku mieszkam w Edynburgu w Szkocji i pracuje w hotelu. Za tydzien jade do Polski na holideya Pozdro
Tu narazie jest klepisko, ale będzie.... Znalazłem na stronie e-hotelarz.pl ciekawą informację z maja 2010. Kto jak kto, ale hotelarze z pewnością trzymają rękę na pulsie.
Dobiegł końca proces weryfikacji Centrów Pobytowych na Euro2012. W połowie roku UEFA ogłosić ma katalog 16–20 obiektów rekomendowanych dla piłkarskich reprezentacji. Są już pierwsi pewniacy.
Spośród ok. 50 miejscowości, które ubiegały się o status Centrum, w katalogu najpewniej znajdą się: Remes w Opalenicy, Dwór Oliwski w Gdańsku, Velaves we Władysławowie, Platiunum w Ostródzie, Dr Irena Eris pod Ostródą, Kołobrzeg, Ustka z Doliną Charlotty w Strzelinku, Pałac Wiejce i Dwór Prusim w Wielkopolsce, Holiday Inn w Józefowie, Sulejówek, jeśli będzie się trzymał planów, Gniewno na Pomorzu, jeśli wyrobi się z hotelem, Lądek-Zdrój z zamkiem w Trzebieszowicach, Bolesławiec, ośrodek Kolna w Krakowie i jeszcze z dwa z Dolnego Śląska. Ciekawe o jakie plany chodzi e-hotelarzowi? Wakacje 2008. Gdzie i w jakim terminie? (o ile to nie tajemnica ) Może zdarzy się, że komuś okoliczności się nalożą i uda się przynajmniej na miłą kawkę spotkać? Świat jest przecież mały a człowiek z człowiekiem górą nie jest
...............ja się juz przyznałam dziś na swoim wątku , ze do 16/17 lipca siedzę w Lądku Zdroju gdzie pilnuje interesu i swoich gosci w czasie festiwalu tanca
wiec jakby co to zawsze chetnie kawkę postawie i pogadam
a i ze będę robic dekoracje w hotelu i przymierzam się do decu na ścianie w holu !!!
wiec po wejsciu bedzie widac , ze to tu ))
zapraszam Arabeska , Ladek , Kotlina Kłodzka .......................... Wyjazd last minute
do 1800zł od osoby (7 dni). Jasne, że można wykupić u nich ubezpieczenie, zdaję sobie z tego sprawę. Chodzi mi bardziej o późniejsze (w razie czego) korzystanie z ubezpieczenia. Wysyłanie rachunków, przelewy itd. - wiadomo, że generalnie bardzo rzadko się to zdarza, jednak jestem ciekawy jak radziliby sobie z polskim wycieczkowiczem ;)
Jeszcze sie nie spotkalem z odwolaniem wycieczki, fakt moja znajoma leciala na Dominikane albo Kube nie pamietam teraz w okresie gdy byl ten potezny huragan. Thomas Cook postawil sie na wysokosci zadania i zaoferowali jej wakacje na lepszych warunkach bez doplaty miala do wyboru meksyk, egipt i cos tam jeszcze. Poleciala na 2 tyg do Egiptu w zwiazku z tym ze jej zdmuchnelo hotel ;)
Fakt kupowanie wycieczki przez osobe nie gadajaca po Angielsku mija sie z celem. Wycieczki z UK podalem jako przyklad poniewaz porownujac ceny zachodnich biur UK wypada najlepiej, a poza tym mieszkam tutaj wiec uzywam TC od 5 lat jeszcze nigdy sie nie zawiodlem, a co do Polskiego jezyka uwierz mi na pewno trafisz na Polakow na wycieczce z TC. Co do kompetencji obslugi w biurach podrozy, fakt sporo konsultantow nie wie jakie sa warunki dla osob z polskim paszportem ale taka informacje mozna uzyskac na stronie polskich biur podrozy (wiza itd).
Jasne, że jest taniej, ale ryzyko większe. Odwołanie wyjazdu, jakiś wypadek/choroba na wycieczce i odzyskiwanie kosztów leczenia, brak polskojęzycznego rezydenta - to dla wielu osób są spore problemy.
Dlatego zakladam ze osoby kupujace wycieczki za granica sa w stanie porozumiec sie w jezyku panstwa z ktorego zamawiaja wycieczke. Identycznie jest przeciez jesli zamawiasz wycieczke z Niemiec, Francji itd. wszedzie bedzie sie wymagalo przynajmniej podstawowej znajomosci jezyka zeby wykupic wycieczke.
Autor szuka wycieczki za 1600zl na 7-10 dni za taka kwote moze poleciec z UK (wliczajac bilet Ryana zeby doleciec do Londynu, mimo ze nie ma takiego miasta... jest Ladek, Ladek Zdroj) i poleciec na 14 dni All Inc w ofercie Last Minute.
Ten post był edytowany przez jerczu dnia: 22 Czerwiec 2009 - 17:22 Konkurs!!!. Czy jest to może dawny “Hotel de Pologne" w Lądku Zdroju (obecnie dom mieszkalny)? Racibórz, 23-25.10.09 VI Festiwal Podróżniczy WIATRAKI. NADCHODZI VI EDYCJA „WIATRAKÓW” !
Jak co roku, w ostatni weekend października (a więc w tym roku w dniach
23-25.10.09) Racibórz stanie się na 3 dni Mekką Polskich Podróżników.
W tym roku Raciborski Festiwal Podróżniczy WIATRAKI - bo o nim mowa -
odbywać się będzie już po raz szósty.
Jak zawsze - przygotowaliśmy mnóstwo atrakcji, dbając zarówno o bardzo silny skład gości pokazujących slajdy (naszymi gośćmi będą m.in. Katarzyna Mazurkiewicz, David Kaszlikowski i Dominik Bac), jak i wyjątkowo dobrą część muzyczną (w roli gwiazd: Strachy na Lachy, Ratatam i Edi Sanchez Band).
W tym roku zaglądamy w miejsca egzotyczne, w których dzieją się ciekawe rzeczy i wyjątkowe historie. Kapitan Anna Grebieniow opowie o przejazdem żaglowozem przez Pustynię Gobi, Dominik i Klaudia Bac opowiedzą o wyprawie do ostatnich dziko żyjących plemion indiańskich, a Bartek Piziak zda relację z sytuacji w Irackim Kurdystanie. David Kaszlikowski przedstawi mistrzowskie slajdowisko o swoich (teoretycznie) "niemożliwych wyprawach", a Kasia Mazurkiewicz przeprowadzi nas przez szlak nad Gangesem - od jego źródeł, aż do ujścia w oceanie. Raciborzanin Janusz Mendyk pokaże slajdy z trekkingu wokół Everestu, a Robert Szyjanowski przybliży nam postać Benedykta Polaka - polskiego mnicha, który dotarł do krajów Dalekiego Wschodu o wiele szybciej niż Marko Polo. Arun Milcarz przedstawi tragikomiczną relację ze swojej ostatniej podróży do Indonezji i Papui Nowej Gwinei, a Lena Świadek opowie o swoim półtorarocznym pobycie w Korei Południowej. Znany i lubiany piechur - Kuba Terakowski opowie o swojej 7 letniej podróży przez 7 kontynentów...
Nie zapomnieliśmy także o 2 blokach dobrych filmów górskich, które wprost z Lądka Zdroju przywiezie dla nas Zbyszek Piotrowicz.
A w piątkowe przedpołudnie przygotowaliśmy wyjątkowo ciekawy blok slajdowisk dla szkół, który od lat cieszy się sporym zainteresowaniem.
Festiwal Podróżniczy Wiatraki ma swoją stronę internetową: www.wiatraki.rosynant.pl, na której na bieżąco aktualizowany i zamieszczany jest program, wszelkie niezbędne informacje, opisy planowanych slajdowisk i sylwetki gości, jacy zaszczycą imprezę w tym roku.
Organizatorem „Wiatraków” jest Stowarzyszenie Artystów i Podróżników GRUPA ROSYNANT, które wspierają: Śląski Urząd Marszałkowski, Urząd Miasta Racibórz i Raciborskie Starostwo Powiatowe oraz sponsorzy strategiczni: English School (Racibórz, ul. Opawska 31/3) i Hotel Polonia (Racibórz, Plac Dworcowy 16).
Impreza odbędzie się w Domu Kultury „Strzecha” w Raciborzu, przy ul. Londzina 38
(koncert Edi Sanchez Band – na Przystanku Kulturalnym „Koniec Świata” przy ul. Karola Miarki 3a.
Na wszystkie imprezy (poza blokiem szkolnym i koncertem SNL) - WSTĘP WOLNY !
Pozdrawiam i do zobaczenia na "Wiatrakach" !!!
Dawid Wacławczyk Klasyk Kłodzki 8 - 10 sierpień. Poniżej moje wrażenia spisane na szybko, mam nadzieję, że koledzy dorzucą coś od siebie.
Klasyk Kłodzki
Po dotarciu do Dusznik Zdroju miłe spotkanie z bawiącymi w górach od
tygodnia Siudkami w pizzerii "Presto". Po obiedzie spacer do parku zdrojowego i możliwość posłuchania występu jednego z pianistów na Festiwalu Szopenowskim. Oczywiście cały czas w rozmowach przewijał się wątek prognozy pogody na sobotę i doboru właściwego zestawu ciuchów. A nie zapowiadało się różowo... Po siedemnastej jedziemy do Zieleńca do Biura Zawodów pobrać nasze numery i zgłosić obecność. Okolice hotelu "Szarotka" roją się od cyklistów różnej maści - część przyjechała tu wcześniej, inni dojeżdżają rowerami z dołu, inni, tak jak my, docierają samochodami na odprawę techniczną. Bywalcy maratonów szosowych w osobach Rebego i Wiesia spotykają wielu znajomych, my jesteśmy tu nowicjuszami. Ale i mnie przydarza się sympatyczne spotkanie. Rozpoznaję kolegę biegacza znanego mi do tej pory tylko z forum biegajznami.pl, szosowca z Torunia, poznajemy ziomali z Brodnicy. Atmosfera robi się sympatyczna. O 20:00 odprawa techniczna, na której poznajemy szczegóły związane z organizacją wyścigu - w tym informacje o stanie dróg. Żal opuszczać "Szarotkę", tym bardziej, że kusi widoczny przez okno tarasu basen z jakuzzi. Wieczorem na kwaterze
przegląd sprzętu, szykowanie odżywek i spanko. Pobudka o szóstej. Trzeba coś zjeść i dotrzeć w porę na start. Pierwszy z naszej czwórki startuje 8:21 Wiesio, a o 8:00 pojechał Siudek z Madzią.
Meldujemy się pod "Szarotką" na czas. Uzbrajamy sprzęt, do kieszeni
pakujemy żele i batony. Kamizelkę przeciwdeszczową wsadziłem pod koszulkę Radpaku, okazało się to najlepszym rozwiązaniem. Sześć minut przed startem melduję się do boksu startowego, powoli zbiera się moja grupa. Początek szybki: krótki zjazd, hopka i zaczyna się jazda. Po kilku kilometrach przy zjeździe na boczną drogę średnia jest coś koło 40km/h. W dół do Młotów lecimy po regionalnej odmianie asfaltu, po kilku kilometrach pierwszy podjazd na Spaloną. Na górze przestałem żałować, że nie zdjąłem kamizelki przeciwdeszczowej - wjechałem pod strumienie wody lecącej z nieba. I tak już miało być przez najbliższe kilkadziesiąt kilometrów. Od Mostowic trafiło się ślepej kurze ziarno: odcinek szosy wyremontowanej za unijne pieniądze - ale to była jedyna prawdziwa szosa tego dnia. Cała reszta jak w reklamie: droga prawie asfaltowa - "prawie" robi różnicę. Zjazd do Bystrzycy po dziurach zakrytych kałużami, przeskok przez to malownicze miasto i rozpoczął się najdłuższy podjazd tego dnia na przełęcz Puchaczówka. Przełęcz gdzieś na 80 kilometrze, potem wariacki zjazd do Stronia. Na zakrętach lekki żwirek i ustawione płyty betonowe robiące za bandy. Poślizgnąć się tutaj - brr... Na zmianę: na prostej do 60km/h, przed zakrętem 15. I tak przez kilka kilometrów. Stronie, potem Lądek Zdrój to płaska szosa i zaczynamy kolejny podjazd. Na płaskim dogania mnie szosowiec z nr174, którego minąłem pod Puchaczówkę i dalej jedziemy razem sympatycznie rozmawiając. Przed przełęczą dogania nas na kolarce sympatyczna blondynka z Trzebnicy, ale to był jej rzut na taśmę. Została na
dłużej na punkcie kontrolnym na 100 km i już jej nie widziałem. Do Złotego Stoku wariacki zjazd po dziurawym asfalcie, gdzieś tutaj wyłożył się Wiesio. Na dole trochę płaskiego, ale za to pod wiatr, trochę siadło mi
zasilanie. Przed pojazdem na Laskówkę melduje mi się za pleców mój 174: "Jestem". Na podjeździe bluźnimy jeden przez drugiego. Miało być raptem ze trzysta metrów w pionie, a tu wątły asfalcik ciągnie się i ciągnie. Jest! 130km. Wreszcie BUFET! Ledwo staję i słyszę: a Ty co tak szybko? Okazało się, że dopadłem Siudka. Zarządziliśmy u fotoreportera zdjęcie do prasy w klubowych koszulkach i zaczął się zjazd. Najgorsze dziury i płyty na Mazovii były lepsze od tej imitacji drogi. Właściwie jej przebieg wyznaczały rowy biegnące po bokach, a między nimi...lepiej nie mówić... Szosowcy zaczęli puszczać takie wiąchy, że lepiej było nie słuchać i uciekać na dół. W Kłodzku rozjazd na GIGA i MEGA. Żaden z naszej trójki (Siudek, nr 174 i ja) nie miał wątpliwości i bez wahania skręciliśmy za zielonymi strzałkami MEGA. Po wyjeździe z Kłodzka lekko wznoszącą się niezłą drogą jechaliśmy (na pewno nie mknęliśmy!) przez Polanicę do Szczytnej. Tutaj miał być najbardziej wredny podjazd tego dnia. No i był. Według organizatorów nachylenie miało dochodzić do 28%. Może i tak, po 160 km było nam wszystko jedno! Po pierwszych kilkuset metrach nasz nr174 zawołał: "Jeszcze tylko 300 metrów!". Owszem, było 300, ale tylko do tej najstromszej części. Tam dopiero zaczęły się schody. Jazda po szosie 5km/h! Na górze Punkt Kontrolny z wodą dla chętnych, ostatni zjazd krętą drogą i 5 km przed metą zaczyna się wreszcie OSTATNI PODJAZD! Najpierw zdemolowanym asfaltem, potem już na grzbiecie porządną szosą. Tutaj dochodzi i mija mnie Tomek - choć spodziewałem się go ujrzeć wcześniej - i widać już stację
narciarską Zieleniec. Ostatnie metry, linia mety obok "Szarotki", K O N I E C!
Odbieramy medale, schodzimy przebrać się do auta i wracamy na taras
ładować akumulatory. Zaczynamy od ryżu z mięsem, do tego Tyskie. Po jakimś czasie serwują kiełbasę z rusztu, z punktów odżywczych docierają
niezjedzone zasoby: placek drożdżowy, ciastka, banany pomarańcze, arbuzy. Do tego kawa i herbata do oporu. Jemy i czekamy na Gigowców. Pierwszy pojawia się Wiesio. Dojechał w niezłym czasie, ale idzie jak pokręcony - leżał na 104 km, boli Go wszystko. Po dłuższym czasie jest i REBE - żywy, a więc nieźle. Ładują w siebie ciepłe jedzenie, ja w tym czasie ładuję biki na dach i uciekamy na dół. Teraz czas na regenerację.
Na pewno nie byliśmy tu po raz ostatni. GIGA Klasyka Kłodzkiego czeka na nas!
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plshirli.pev.pl
|
|
|