kaniagostyn *UKS Kania Gostyń
Obedience dla Labów?. Więc, proszę. :)
Piszmy. 8)
Dzielmy się swoimi doświadczeniami, rozterkami, rozwiązaniami.
Howgh.!!!! :roll:
:bigok: :kciuki:
:hand:
A ja od siebie proponuję otworzyć nowy topic na temat charakteru labradora. Natomiast ten zostawmy jako poradnik odnośnie samego obedience, ewentualnie innych komend i sztuczek.
Ja ekspertem nie jestem. Natomiast chętnie służę swoim doświadczeniem w pracy z naszymi kochanymi labami :D kliker. Afox, ciesze sie ze poradniki sie przydaly, dam znac, jesli cos napisze jeszcze:lol:
JinnyAl, moze warto - zanim sie zdecydujesz na wybor metod szkoleniowych - poznac ksiazke p. Cezarego Marchwickiego, swietnego speca od ukladania psow mysliwskich?
Jesli Twoj pies ma polowac jasne.
Zajrzyj na strone http://www.labrador.org.pl/
tam sa informacje o konkursach tropowcow takze.
Zofia Pomóżcie!!. Moglaby, mogla, labradory to silne psy. W ksiazce na temat tej rasy Joanna Milewska-Kuncewicz wyrazila nawet zdziwienie dlaczego te psy nie sa uzywane do zaprzegow. Sila przewyzszaja ponoc rottweilery. Mozliwe ze pomysle kiedys i o takim zadaniu dla swojego pieska, dlaczego nie?
A co do Twojego pieska - jesli nie masz szkoly w poblizu to moze kup sobie poradnik i sam sie podejmij szkolenia w zakresie podstawowego posluszenstwa. Ja sama szkolilam przez jakis czas i to z powodzeniem, przed egzaminem PT bylysmy na kilku lekcjach. "Jak rozmawiac z psem" Zofii Mrzewinskiej byl naszym elementarzem. W miedzyczasie rozejrzyj sie za jakas grupa szkolaca zaprzegowce. Na tym forum w dziale "inne sporty" znalazlam temat o zaprzegach, jest nawet kilka fotek z konkursow w ktorych brala udzial mloda dziewczyna. Temat sie jednak nie rozwinal na tyle zebys mogl tam znalezc jakies rady dla siebie. jak spedzacie zwykle weekend ze swoim labkiem???. ja bardzo polecam szkolenie pieska, jesli nie masz w poblizu szkoly dla psow lub finansowo nie mozesz sobie na to pozwolic to kup jakis poradnik (polecam "Jak rozmawiac z psem" lub podobne) i sama sprobuj, labrador potrzebuje wysilku nie tylko fizycznego ale rowniez psychicznego a ze latwo sie uczy to wyniki dadza ci duzo satysfakcji i zacheca do dalszej pracy z pieskiem. Ten pies nie znosi nudy i monotonii, potrzebuje ciagle nowych bodzcow. Zachecam goraco. No i zycze p[owodzenia. Czy pies (??). No właśnie - ostatnio sobie przejrzałam w księgarni "Poradnik dla hodowców psów" (tytuł pewnie przekręciłam) i w niej tabelę z wymienionym i chorobami do których mają skłonności poszczególne rasy. Szczerze mówiąc wyleczyło mnie to z chęci posiadania berneńczyka. Zaskoczyło mnie też 40% ryzyko dysplazji u labradorów - też bym się nie odważyła...
Tak to jest, że kundelki często są najodporniejsze. (To akurat po moim kocie widać).
Co do psów ze schroniska - nie mam wielkiego doświadczenia, to mój drugi schroniskowy, ale zawsze mi się udawało zyskać najwierniejszego i najmilszego psa pod słońcem :D
Mam naiwne może wrażenie, że dostajemy od zwierzaka tyle, ile mu dajemy (zwierzętach także chorują psychicznie - nie mówię o takich przypadkach). Tresura psa. Tresura psa
Niedawno nabyłem 3 miesięcznego szczeniaka labradora. Oczywiście pierwsze nocki nie przespane, ale teraz już zasypia.... do godziny 5 rano :twisted: . Wcześniej przed spaniem zawsze go męczę zabawkami tak że sam się już kładzie ze zmęczenia. I ciągle prześladuje mnie problem załatwiania się psa, rano jak wstaje to widzę koło niego 2 skręty i kałużę. Już nawet jak się załatwi na polu to mu daje smakołyki i go głaszcze, jednak problem się powtarza. Drugi problem to duże lenistwo, jak rzucam mu zabawki do aportowania, to ten siedzi i czeka aż ja mu przyniosę (mądry pies :P), nie zawsze się to powtarza . Ma ktoś jakieś porady lub dobry poradnik - internetowy lub książkę ? Zanim zamieszka z Tobą pies.... Myślę że ten poradnik ułatwi życie wielu osobom które przymierzają się do adopcji labradora Marley i ja.
O czym: Nie, wcale nie jest to poradnik dla psiarzy! To tylko świetna książka, ale do rzeczy:
Marley, wyjątkowo wielki i silny labrador retriever, cierpi na nadmiar energii, demoluje dom i ogródek, kompromituje swoich właścicieli - młode, rozwojowe małżeństwo dziennikarzy. Połyka wszystko, co znajdzie się w zasięgu jego pyska, wyleciał ze szkoły tresury za brak postępów i panicznie boi się burzy. A jednocześnie jest kochanym, wrażliwym i wiernym psem, zdolnym pokazać swojemu panu, co naprawdę liczy się w życiu. Rozbawia i wzrusza do łez - pisali krytycy o tej książce, która ukazała się po raz pierwszy przed rokiem w Stanach Zjednoczonych. Biografia psa Marleya spisana przez jego właściciela, znanego amerykańskiego dziennikarza i felietonistę, szybko podbiła serca czytelników i trafiła na pierwsze miejsca list bestsellerów, gdzie utrzymuje się niezmiennie od niemal roku. Do tej pory w USA sprzedano prawie dwa miliony egzemplarzy "Marley & Me", a autor otrzymał tysiące maili i listów od poruszonych czytelników.
Cena: ok. 30 zł
Wydawnictwo: Pierwsze
Liczba stron: 344
Format: 14.3x21.1cm
Okładka: Twarda
Autor: Grogan John
Źródło: http://www.booknet.com.pl...szy-pies-swiata
CO ja mówię?: Ja mówię że książkę polecam Jest naprawdę mieszanką uczuć: humor, smutku i nieco złości na psiaka i właścicieli. Może dzięki tej książce zrozumiecie co robicie źle ze swoim psiakiem, oraz co z Waszym psem jest nie tak. A może, pomyślicie, że Wasz pies wcale nie jest taki zły... Literatura. Świeżo kupiłam, przeczytałam i od razu polecam:
"Marley i ja: życie, miłość i najgorszy pies świata" Johna Grogana (Warszawa: Wydaw. Pierwsze, 2006).
Nie jest to ani poradnik, ani o bassetach
Jest to po prostu powieść o przyjaźni psa i człowieka - właściwie każdy z nas mogłby napisać podobną
A oto fragment recenzji z okładki:
"Marley - labrador retriever, bohater tej książki, jest nieznośnym, rozbrykanym, krnąbrnym potworem. Demoluje dom i wyrywa drobne rośliny w ogródku. Wyleciał ze szkoły tresury za brak postępów. Pożera wszystko, co znajdzie się w zasięgu pyska, uwielbia pić wodę z miski klozetowej. A jednocześnie jest wiernym i niezawodnym przyjacielem, kochanym stworzeniem, które uczy swoich właścicieli, jak cieszyć się ulotnymi chwilami i co jest naprawdę ważne".
Sympatyczna, rozrywkowa Na długie zimowe wieczory
I jeszcze recenzje z ww.merlin.pl:
"Książka o miłości pana do psa i psa do pana. O miłości bezwarunkowej, o kochaniu nie "za coś", a wręcz "pomimo wszystko". Powinna być lekturą obowiązkową dla wszystkich potencjalnycb właścicieli psów, aby dowiedzieli się, co może się stać, gdy wymarzony szczeniak okaże się rozbrykanym, niepohamowanym szaleńcem oraz tego, jak bardzo wiele serca muszą okazać takiemu psu - i jak bardzo warto to zrobić, aby na psią miłość zasłużyć. Piękna książka, przy której będziecie śmiać się i płakać. O miłości od kołyski aż po grób, o miłości, której można pozazdrościć."
"John Grogan, pisząc tę prostą historię o swoim psie, dokonał rzeczy niesamowitej. Wyjaśnił mi (i chyba wielkiej rzeszy innych ludzi) dlaczego tak bardzo kochałam mojego psa, który był okropnym, nieposłusznym, rozbrykanym i niewychowanym głupkiem. Pokazał, że nie muszę się czuć jak idiotka, tylko dlatego że, gdy mój pies odszedł do psiego raju, rozpaczałam jak po stracie najbliższego przyjaciela. Niektórzy mówią, że nie wypada rozpaczać po psie, a ja nic na to nie mogłam poradzić. Czułam, że znajomi i rodzina lekceważą mój ból, uważają, że przesadzam. Potem pojechałam do Stanów i w supermarkecie na półce zobaczyłam na okładce książki zdjęcie mojego psa. Kupiłam ją od razu. Przeczytałam jednym tchem. Śmiałam się i płakałam jak bóbr. Naprawdę poczułam się lepiej. Nie jestem sama. Nie jestem idiotką. Mam prawo kochać mojego psa i cierpieć, kiedy odszedł. Może to, co napisałam, to zbyt osobista refleksja, ale ta książka jest również osobista. Pies jest w niej bardzo ważny, ale równie ważne są relacje z ludźmi. Nie wiem, jak autor to zrobił, ale udało mu się opisać najbardziej intymne szczegóły życia małżeńskiego w taki sposób, że nie budzą śladu zażenowania. Przeciwnie, pewnie każda kobieta chciałaby być w małżeństwie tak kochana i czuć się tak ważna jak Jenny, żona Johna Grogana. Chciałabym, żeby mój przyszły mąż mówił - my zaszliśmy w ciążę, my poroniliśmy i wreszcie my urodziliśmy dziecko. Żeby sprawiały mu radość takie proste rzeczy jak karmienie malucha z butelki i spacer z wózkiem i z psem. Ale cóż, na co dzień mieszkam w Polsce. A John Grogan z całą pewnością nie jest prawdziwym macho. Czy jakikolwiek polski macho byłby zdolny do takiego poświęcenia, żeby przez cztery dni wnikliwie badać psie kupy w poszukiwaniu zagubionego złotego łańcuszka swojej kobiety? Przeczytałam w Internecie, że książka "Marley i ja" zdobyła w USA nagrodę dla najlepszej biografii. To chyba pierwsza nagrodzona biografia psa. I to nie jakiegoś psa bohatera, ale zwykłego psa, który nie dokonał żadnych wielkich czynów, ale za to był wiernym przyjacielem i członkiem zwykłej, mądrej i dobrej rodziny."
No mówię Wam - po prostu piękna książka... Anita Werner - Gwiazda TVN / TVN 24. Blacky i słusznie powinieneś się bać stróżów prawa Aśki szczególnie
No prosze Anitka sie na ślubie Anny bawiła szkda że żaden paparazzi jej nie przyczaił
A ja taką fotkę znalazłam
i jeszcze
Anita Werner debiutowała jako piosenkarka
Anita Werner i jej prawdziwe oblicze - w "Kulturze TV" dziennikarka TVN24 opowiada o początkach kariery, kim był jej dziadek i dlaczego musiała zrezygnować z marzeń. Mało brakowało, a byłaby dziś... piosenkarką.
Muzyka
W liceum zaczęłam poważną przygodę ze śpiewaniem. Nagrałam nawet piosenkę "Z tobą", która była na pierwszym miejscu listy przebojów Radia Łódź. Później zaczęłam współpracować z zespołem Mancu. Wymagało to ciągłych podróży do studia nagrań we Wrocławiu. Na stole leżała już umowa z firmą fonograficzną. Mogłam ją podpisać, ale nie zdecydowałam się na to. Dużą rolę odegrały bowiem względy praktyczne. Poznałam styl życia muzyków i nie do końca mi odpowiadał. Podróże, trasy, brak pewności; to nie dla mnie. Za bardzo przywiązuje się do miejsc i ludzi. Teraz śpiewam głównie w samochodzie, wywołując tym radość u innych kierowców. Płyty zajmują cały schowek.
Ważne są dla mnie koncerty. Najlepiej wspominam występ Rolling Stonesów w Pradze, na których pojechałam jako 17-latka. Nie byłam ich fanką, ale chciałam zobaczyć, jak śpiewa facet w wieku mojego ojca. Nie rozczarowałam się. Ciekawość muzyczna często prowadzi mnie też do małych pubów; takich, w których zaczynali moi przyjaciele z zespołu. Tak wylądowałam na świetnym koncercie w berlińskim Hard Rock Cafe. Nieznani mi panowie grali covery, ale z taką energią, że wyszłam dopiero w środku nocy.
Wychowanie
Miałam bardzo pracowite dzieciństwo. Grałam na fortepianie, trenowałam tenisa, brałam lekcje śpiewu, tańczyłam w zespole jazzowym, ale większość zajęć wymyśliłam sobie sama. Byłam artystycznym dzieckiem, ale mój dom był całkiem zwyczajny. Rodzice inżynierowie dbali, żebym czytała książki i odrabiała lekcje. Mój tata nie jest muzykalny i mówi o tym otwarcie. Przez chwilę śpiewał w chórze, ale kiedy stało się jasne, że niezbyt czysto, nikt go tam nie zatrzymywał. Za to mama tańczyła w balecie. Razem śpiewaliśmy tylko kolędy. Potem już tylko ja byłam zmuszana do rodzinnych występów w każde święta.
Motoryzacja
Miłość do samochodów przekazano mi w genach. Mój dziadek był konstruktorem Stara, a tata wykładał na Politechnice Łódzkiej i sędziował w rajdach. Ja też chciałam studiować mechanikę, a potem otworzyć rodzinną firmę motoryzacyjną. Marzyłam o tym aż do momentu, kiedy przekonałam się, że z fizyki jestem cienka, a z matematyki też nie najlepsza. Na ścisłym kierunku byłoby mi ciężko. Ale miłość do czterech kółek pozostała.
Film
Skończyłam filmoznawstwo. Zdecydowałam się na to po zagraniu w "Słodko-gorzkim" Władysława Pasikowskiego. Zobaczyłam, jak kino wygląda od kuchni. To był kopniak, żeby od praktyki przejść do teorii. Staram się chodzić na dobre filmy, ale przyznaję otwarcie, że czasami kino traktuję wyłącznie jako rozrywkę i chodzę na takie tytuły, które mają mnie rozśmieszyć i nic więcej. W czasie studiów byłam fanką Jima Jarmuscha. Teraz nie jestem taka monotematyczna. Ostatnio zachwyciły mnie "Bezdroża" Alexandra Payne'a. Obejrzałam je na DVD. Wyjątkowo, bo wolę salę kinową, a telewizor włączam z reguły na programy informacyjne.
Lektury
Mam mało czasu, więc uzbierałam już długą listę książek, których nie skończyłam. Zaległości nadrabiam na urlopie. Właśnie wróciłam z dwutygodniowego wyjazdu, na którym pożarłam mnóstwo lektur.Najczęściej wybieram biografie albo książki mądrych ludzi o mądrych rzeczach. Aktualnie czytam Władysława Bartoszewskiego, Leszka Kołakowskiego, ale też Larry'ego Kinga "How To Talk To Anyone, Anytime, Anywhere". To poradnik dla nieśmiałych, którzy chcą zabłysnąć w szerszym gronie. King oparł go na własnych doświadczeniach z życia i pracy. Na wakacjach lubię też czytać proste historie, jak "Merde, rok w Paryżu" Stephena Clarke'a czy "Marley i ja" Johna Grogana. Ta lektura szczególnie mnie wzruszyła. I szczególnie polecam ją wszystkim miłośnikom nieznośnych labradorów, które - jak pokazuje książka - potrafią nie tylko zdewastować, ale i dowartościować życie swoich właścicieli.
Galerie
Nie jestem koneserem sztuki, ale lubię wystawy. Nie czuję jednak żadnego przymusu, żeby podczas każdej podróży odwiedzić wszystkie muzea wymienione w przewodniku. Wolę zapomniane uliczki z małymi sklepami, gdzie można kupić wyroby lokalnych twórców. Często też odwiedzam galerie, ale rzadko coś tam kupuję. Wolę przyjrzeć się eksponatom na miejscu. Jakiś czas temu bardzo zainteresowały mnie prace malarskie Jacka Pałuchy. Podoba mi się jego dystans, wyobraźnia i humor.
Miejsce
W tym roku część urlopu spędziłam na Dolnym Śląsku, a resztę na nartach w austriackim Soelden. Zazwyczaj jednak akumulatory regeneruję w Beskidach - Szczyrk, Koniaków i Istebna to moje miejsca. Poznałam tam wielu wartościowych ludzi. Żyją zupełnie innym rytmem niż ja, ale właśnie obok nich mogę siedzieć godzinami i patrzeć w horyzont. To jedyne miejsce, w którym nie robię absolutnie nic i dobrze się z tym czuję.
Wysłuchała Maja Gawrońska
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plshirli.pev.pl
|
|
|