Strona główna
  la vie de Ronaldo

kaniagostyn *UKS Kania Gostyń

Opowieść Miasta Drzwi. " />-Szanowni panowie, jakkolwiek bardzo cenię sobie fakt, że obdarliście mnie ze skóry, następnie, bardzo fachowo, musze zaznaczyć, usunęliście mi mięśnie i narządy, muszę stwierdzić, że ta impreza jest martwa. Szkielet Kota z Cheshire rozejrzał się po stosach trupów, po czym błysnął zębami.-Pun not intended..
Grabarze otaczali go ze wszystkich stron zbliżając się coraz bardziej. Kot westchnął znudzony po czym zaczął znikać. Najpierw zniknęły jego kolory, tak, ze wyglądał jakby był zrobiony ze szkła, po czym powoli zniknął, począwszy od ogona na uśmiechu skończywszy.
***
Lądowanie było nad wyraz bolesne, co było o tyle nietypowe, ze Kot nie miał nerwów. Z przyzwyczajenie otrząsnął się i zjeżył fantomową sierść. Przeciągnął się a kilka poluzowanych kręgów z cichym kliknięciem wskoczyło na miejsce. Rozejrzał się ostrożnie, zobaczył lecący w jego stronę but. Zanim zdążył zareagować leżał na grzbiecie przyciśnięty do posadzki. Postać przydeptująca go powoli się schyliła i zbliżyła do niego twarz. Kotu opadła szczena. Młody mężczyzna mial regularne rysy twarzy, ostry nos i wąskie usta. Byłby przystojny gdyby nie kilka szczegółów, blada, biała cera, rząd ostrych jak sztylety zębów i oczy zupelnie, całkowicie czarne. Kiedy się odezwal jego głos był spokojny, ale spokojny w ten sposób jakby resztkami sił starał sie ów spokój zachować.
-Czym ty u licha jesteś?
-Kotem...Sir?
***
-Jesteś zdumiewającym niższym demonem kocie...
-Kogo ty parobku nazywasz mniejszym demonem!?
Mag w długiej szacie koloru indygo zmitygował się wyraźnie i spojrzał na mężczyznę siedzącego na krześle pod ścianą. Obgryzał resztki kurczaka i nie zwracał uwagi na to co się dzieje.
-Przedstaw sobie proletariuszu, że jestem największym demonem jakiego miałeś okazje oglądać i wierzaj mi, ze nie będzie ci dane widzieć większego...
-Czy ty...Wieszczysz? Mag odsunął się kilka kroków. Mial brązowe długie wlosy które zaczynały już z wolna siwieć. Jego kozia bródka była krzywo i bardzo nieestetycznie przystrzyżona.
-Powiedzmy, że prognozuję.
-Panie Surielu, czego sobie zyczysz w związku z tym czortem...Oh...przepraszam...Mężczyzna nazwany Surielem skinął spokojnie głową, po czym połknal ostatni kawałek drobiu. Chciałbym, by mial oczy. Nie mogę rozmawiać z czymś co nie wiem gdzie patrzy.
-Tak jest panie Surielu...
-I chce byś nałożyl na niego iluzję. Ludzie dziwnie mogą reagować na chodzący szkielet.
-Jak sobie pan życzy, panie Surielu.

W czaszkę kota zostały wsadzone dwa spore owalne rubiny w których pojawily się po chwili malutkie ogniki. Wyglądało to dość nienaturalnie, ale całkiem efektywnie symulowało oczy. Kot zyskał też obrożę z jadeitem. Ten kiedy taka była wola Suriela mógł nałożyć nań iluzje prawdziwego kota.
-Teraz, mości Surielu, mruknał mag icuerajac ręce, porozmawiajmy o mojej skromnej zapłacie. Chciał odwrócić się by stanąć twarzą w twarz ze swoim pracodawcą lecz coś go zablokowało. Spojrzał w dół. Z piersi wystawało mu czarne ostrze. Z wyrazem bezbrzeżnego niezadowolenia otarł krew cieknącą mu z ust i dość mało wprawnie padl na podłogę. Suriel wyciągnął miecz i otarł klingę o szatę maga.
Kot patrzył na tę scenę z przymrużonymi rubinami.
-Nie powinieneś wycierać miecza o jego szatę.
-Jesteś Kocie demonem szanującym czyjąś pośmiertną cześć?
-Nie. Jego szata mogla być magiczna i coś warta, ale teraz, nie dość, ze dziurawa to jeszcze brudna. To na pewno odbije się na jego cenie.
Suriel zaśmiał się cicho po czym z rewerencją ukłonił sie.
-Racja Kocie.
-Swoją drogą, wcale nie chcialem sie zjawić w świecie któy mógłby stworzyć sir John Ronald Reuel na bad tripie, ale podczas mojej podróży coś sprawilo, ze zboczyłem z trasy z okruszków...Masz cos wspulnego z tym?
-Cóż, odnalazłem pewien magiczny pierścień, który przyzywa najbliższego demona i czyni zeń mego chowańca. Chyba miałeś pecha Kocie.
-Najwyraźniej. Cóż, będę musiał poczekać, aż wyzioniesz ducha. Nie sądzę, byś pożył dlużej niż te...powiedzmy sto pięćdziesiat lat, więc potraktuję to jak egzotyczne wakacje.
-Traktuj to jak chcesz, jesteś moim Chowańcem.
-Brzmi to dośc ubliżająco..Cóż, trudno, c'est la vie...Powiedz. Czemu zabileś tego biedna przygłupa?
-Cóż, nie mailem zlota by mu zapłacić, a gdybym stanął z nim twarza w twarz to mógłby mnie zabić.
-Mhm...Jesteś biedny i słabszy niż ten dziadyga..Wiesz, na przyszłość, mów, że to dlatego, ze jesteś żądnym krwi Fey'ri. Robi większe wrażenie.
***

-W sensie, naprawdę nazywasz się Suriel?
-Ile razy mam mówić, ze tak!? Szli przez las próbując znaleźć trakt. świętej pamięci mag uznał, ze w knieji z dala od dróg napadanych przez bandytów będzie bezpieczniejszy. O ile suriel szedł sprężystym krokiem, to kot wydawal sie sunąć w powietrzu sporadycznie jedynie dotykajac ziemi.
-Suriel...Raziel, Akrasiel, Galizur..Tajemnica Pana...Ciekawe...
-Co ty bredzisz Kocie?
-Nic, jesteś dość znaną persona w angelologii stosowanej tak zwanej...Chwilke, apropos. Tam pod twoją peleryną czy to...
-Mhm?
-No wiesz, mógłbyś je pokazać? Suriel zatrzymał się i spojrzał znudzony na Kota. Po czym rozpostarł wielkie nietoperze skrzydła. Kiedy były wyprostowane sięgały mu ponad głowę, olbrzymie błoniaste posieczone siatką żył skrzydła.
-Dobrze, że nie masz trzech par, bo nie chce widzieć jakbyś je tam upchnął...Niemniej impressive, very impressive...
-Cicho! Ktoś idzie...Kot odwrócił się i zmrużył rubiny próbując dojrzeć w oddali grupę podróżników.-Tak, w istocie, też ich widzę niezły wzrok...Kiedy się odwrócił Suriela nie było. W jego miejscu stał ksieżycowy elf. Jego długie kruczoczarne włosy zmienił kolor na platynowy skóra nabrała lekkich rumieńców oczy stały się jaskrawo zielone. Czarny płaszcz, koszula ze stójką i amarantowa peleryna sprawiały wrażenie eleganckich a nie upiornych. Elf przykucnął i dotknął jadeitu na obroży kota. Ten pokrył się popielata sierścią. Tylko oczy zostały czerwone.
-Na co czekasz Kocie? Przywitajmy wędrowców i zapytajmy dokąd zmierzają...

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • shirli.pev.pl


  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • julkajk.keep.pl
  •  Menu
     : kaniagostyn *UKS Kania Gostyń
     : la vie de Salvador Dali
     : la vie lokal
     : lacobel nad gazową
     : La camisia Negra mp3
     : Larry 6 Solucje
     : Laurent Gbagbo
     : La Gazza Ladra rapidshare
     : lampy do wygrzewania zatok
     : Lacoste Fragrance
     : lata 30 xxw- gwiazdy
     . : : .
    Copyright (c) 2008 kaniagostyn *UKS Kania Gostyń | Designed by Elegant WPT