Strona główna
  Ławka drewniana ogrodowa jak zrobić

kaniagostyn *UKS Kania Gostyń

Panny Młode - Kielce cz. I. Dot.: Kielce
  Ja planuję zdjęcia robić w trakcie ślubu, tzn. po przywitaniu wszystkich w restauracji chciałabym aby fotograf zrobił nam kilka fotek przy autku ślubnym oraz przed lokalem - ponieważ jest ładna ławka ogrodowa drewniana oraz mostek i kucyki.

A już po oczepinach i po podziękowaniach dla rodziców chciałabym aby zrobił nam zdjęcia na ul. Sienkiewicza - oglądałam kilka fotek nocą i bardzo mi się spodobały.

Poza tym dzień później jedziemy do Oblęgorka i tam chciałabym na spokojnie mieć piękną sesję zdjęciową w środku pałacyku i na zewnątrz.

Oczywiście wszystko zależy niestety od pogody... :( Ja mam ślub w połowie kwietnia więc jak to mówią "trochę zimy trochę lata..."
Sorbaria sorbifolia - czy ktoś ma w ogrodzie ??. O ile będziesz w stanie je poregularnie podlewać to praktycznie wszystkie, no może z wyjątkiem tych z miejsc podmokłych. Choć i tym można stworzyć właśc iwe siedlisko.
Posiadam naprawdę bogatą kolekcję krzewów ozdobnych ok. 100 gatunków i dodatkowo kilkaset różaneczników. Gdyby nie automatyczne podlewanie to pewnie kolekcja nie byłaby taka bogata. Także gleba to nie wszystko, można troszkę jej pomóc szczególnie na początku.
Zaczęliśmy od wykarczowania tego co nie potrzebne, a później było wyrównanie terenu i posianie trawy. To czynność o tyle prosta, że można to zrobić samemu.
W trakcie tych prac początkowych powstawała koncepcji całości ogrodu. Głównie dotyczyło to dróg i ścieżek oraz tras ich przebiegu. Ich trasa nie zmieniła się od prawie 20 lat, choć doszły już od tego czasu nowe.
Wszystkie oczka i skłony czy nasypy powstały w drugim etapie po uzyskaniu względnie utrzymanego trawnika. Na tym etapie powstał system automatycznego podlewania, który funkcjonuje do dziś.
Nie miałem żadnego planu ogrodu, a nawet przygotowania w tym kierunku, ale podstawa jest prosta. Najlepiej stworzyć jedną, lub kilka ścieżek, które będą prowadziły poprzez całą działkę, mogą się krzyżować, albo i nie. Gdzie niegdzie można postawić ławki. A w zależności od stopnia nasłonecznienia sadzimy rośliny. O ile chodzio o ogródek skalny to można do budowy jego struktury wykorzystać gruz z budowy i obsypać to ziemią ogrodową. Warto zastosować konstrukcje drewniane czy z innych materiałów do podtrzymywania roślin szczególnie pnących.
A przede wszystkim nie bój się sadzić tego czego nie masz w wykazie. To Twój ogród i to Tobie i Twojej Rodzinie ma się on podobać przez kolejne lata. Dlatego warto warto trochę w nim popracować i od razu będziesz inaczej na niego patrzył.
Jazz w Gdańsku. Opowiem o pewnym wieczorze, który zapadł mi w pamięci na zawsze. Działo się to w roku... zaraz, na pewno po sierpniu '80, ale nie jestem pewien, czy po ogłoszeniu stanu wojennego czy przed. Byłem wtedy na studiach i pamiętam, że niewielie ciekawego się działo się poza sferą społeczno-polityczną. Wyjąwszy może koncerty rockowe, na które wówczas był ogromne zapotrzebowanie społeczne. Kiedy więc ukazało się ogłoszenie w gazecie regoinalnej (chyba w "DB"), oczywiście napisane maczkiem, że w Gdańsku wystąpi Tomasz Stańko In/formation w klubie (nazwy nie pamiętam) przy ul. Barbary nie zastanawiałem się ani chwili. Z kumplem (też jazz fanem) postanowiliśmy: 1. znaleźć na planie miasta ul. Barbary - okazało się, że to proste, bo to ulica w centrum, przy kościele św. Barbary. 2. Być na miejscu 2 godziny wcześniej, żeby nie zabrakło biletów (pamiętaliśmy koncerty w Żaku przed rokiem 80, czyli jeszcze na Wałach Jagiellońskich, na które trudno się było dopchać). Był to chyba listopad, zimne i deszczowe popołudnie, ciemno i wietrznie. W owym okresie niezbyt często zapuszczałem się w te rejony Gdańska, na ul. Barbary byłem chyba pierwszy raz w życiu. Pusto, żadnych tłumów, nie wiadomo, gdzie ten klub. Okazało się, że przy ul. Barbary było mało budynków, które wg naszej opinii mogłyby pomieścić jakąś salę koncertową. Doszliśmy do końca ulicy i stwierdziliśmy, że albo ktoś w gazecie zrobił kawał, albo błąd w druku, że tutaj takiego koncertu niegdy nie miało być. Zrezygnowani idziemy spowrotem ulicą Barbary, z ostatnimi promykami nadziei rozglądając się nieśmiało na boki. Cicho, pusto, ciemno (ulica nieoświetlona). Nagle, po lewej stronie dostrzegamy budynek z czerwonej cegły, stojący nie przy samej ulicy, tylko w głębi, z dojściem pomiędzy jakimiś murami i resztkami ogrodu, dokładnie nie pamiętam. Jeżeli gdzieś, to tylko tu. Rzucamy się z duszą na ramionach w tę stronę - są schody, w dół, jakby zejście do płytkiej piwnicy. Są drzwi - wiekowe, jak wszystko dokoła - poddają się i otwierają pchnięte drżącymi z emocji rękami. Naszym oczom ukazuje się słabo oświetlona sala, ani żywego ducha, na środku kilka krzeseł i ławek ogrodowych (takich drewnianych). Na szczęście jakaś odręcznie zabazgrana karta na ścianie informuje nas, że dobrze trafiliśmy. Uff. Następne spostrzeżenia: jest tu zimno, chyba brak całkowity ogrzewania, no i zalatuje z kibla (jak na starej, prowincjonalnej stacji kolejowej - znacie to?). Rozglądamy się - no tak, są drzwi z tym zapachem, więc je czym prędzej zamykamy, z nadzieją, że to coś pomoże. Przecież już za chwilę (godzinę) zjawi się mistrz Stańko ze swymi chłopakami i będzie wstyd. No więc czekamy: ciemno, zimno, śmierdzi. Nagle - nareszcie, ktoś wchodzi naszym śladem, potem ktoś znowu i powoli sala zaczyna - no właśnie, co zaczyna? Nie zaczyna się zapełniać, raczej zaczynna nie być tak przeraźliwie pusta. Tylko śmierdzi wciąż tak samo, a właściwie, to zalatuje. Tzn. że chwilami, jak powieje z innej strony (bo e tej sali jeszcze dodatkowo były przeciągi) to nie śmierdzi. Nie pamiętam, kto, gdzie i jak sprzedawał bilety. Chyba tuż przed rozpoczęciem koncertu organizator przeszedł pomiędzy pobliką i zebrał pieniądze. Pojawiają się znajomi z ogólniaka. Rozmawiamy, robi się całkiem miło. Daje się jednak wyczuć narastające napięcie. Zebrało się na tych ławkach ze 20 osób. Przed nami scena - taka jak w starym kabarecie -podwyższenie czy właściwie rampa na wys. ok 1m, jakaś kotara. Nagle drzwi otwierają się i wchodzą: Tomasz Stańko (tp), Sławomir Kulpowicz (p), Witold Szczrek (b) i Czesław "Mały" Bartkowski (dr). Nie pamiętam, czy muzycy się dużo spóźnili, załóżmy, że ok 15 min. Ale w końcu są!!! Rozstawili sprzęt, instrumenty, nastroili się. Pamiętam, jak Tomasz Stańko stanął na tej scenie i rozejrzał się po sali ponad naszymi głowami. Myślę, że i jemu i jego muzykom udzieliła się niesamowita magia tego miejsca. Chyba grali bez wzmocnienia. Może tylko bas miał jakiś pick up. Fortepianu nie było, tylko jakieś pianino, na którym Kulpowicz czynił cuda. Wspaniały koncert. Byłem w życiu na wielu różnych koncertach, ze wsaniałym nagłośnieniem, w pięknych salach, z klimatyzacją i wyszynkiem. Ale czegoś podobnego nie spotkałem w tej części świata. Fakt, że to były wyjątkowe czasy, wszystko szło innym torem i jakby zeszło do podziemia. Ten koncert też był taki podziemny. Wspaniałe. Przyszło mi do głowy teraz, że spróbuję odszukać stronę T. Stańki i napisać do niego (lub po prostu wyślę mu powyższe wspomnienie). Może coś pamięta? Jak myślicie?
Radio Gdańsk w Wejherowie. Kiedyś forumowicz Bobik, którego lubię i cenię, zarzucił mi na forum silne związki, przynajmniej emocjonalne, z jednym z wejherowskich ugrupowań. Odpowiedziałem mu, że ja czuję się przede wszystkim związany z moim (choć nie rodzinnym) miastem. Zawsze też wszystkim na forum powtarzam, jeżdżąc w liczne delegacje po wielu powiatowych miastach całej Polski, że Wejherowo przez półtora dekady samorządności znacząco i wyraźnie odstaje, in plus oczywiście, od średniej krajowej (i od swego zapyziałego oblicza doby PRL-u). Niedawno zaś do mojej wyliczanki dotyczącej tego, co mi się konkretnie w mieście podoba, ustosunkował się punkt po punkcie inny lubiany i ceniony przez mnie forumowicz – czyli Grygo. Pomyślałem więc, że warto, wobec nowej awantury w naszym mieście, rozbudować nieco te punkty w dyskusji...

Centrum miasta. Nawet najładniejszy klejnocik prezentuje się lepiej, gdy wyłoży się go na aksamitnej poduszeczce. Podobnie ogrodowe rabaty nabierają wyrazistości na tle starannie skoszonego trawnika. Taką rolę pełni dla miasta tzw. „mała architektura” (chodniki, ławki, kwietniki, latarnie). Należę do tej mniejszości wejhernautów, którzy dobrze pamiętają chodniki z płyt betonowych, krawężniki, asfalt, ławki malowane na olejno i rtęciowe latarnie; a nawet ruch samochodowy na dzisiejszych deptakach. Obecne wyeksponowanie centrum miasta bardzo mi się podoba. Dobrze też pamiętam, że zaczął je Pan J.B., zaś Pan K.H. kontynuuje te działania. Bardzo mnie też cieszy obecne poszerzenie tych robót o okolice ulicy Wałowej. Nie będzie syndromu (spotykanego nawet w dużych miastach) zaplutych zaułków tuż obok głównych traktów spacerowych; powstały też wygodne i estetyczne skróty (w oba boki od ul. Puckiej), mogące być przy okazji dodatkowymi trasami spacerowymi (uporządkowanie ciągu wzdłuż Cedronu będzie świetną „kropką nad i”). Może szkoda, iż na razie nie znalazł się duży inwestor na planowaną ulicę Srebrną – ale duże parkingi nieopodal zabytkowego centrum wydają mi się praktycznym i ekologicznym pomysłem.
Ratusz. A właściwie dwa ratusze: stary i nowy. Co do starego na rynku. Jest ciekawym architektonicznym obiektem – ale ja pamiętam go jako obskurne (wewnątrz) gmaszysko pomalowane w olejną lamperię (sic!). Jego usytuowanie i wielkość predysponują go do funkcji oficjalnych i reprezentacyjnych (miejsce obrad rady, siedziba prezydenta, przyjmowanie gości, zwiedzanie przez turystów). W dzisiejszych czasach głupio by było przyjmować różne krajowe i zagraniczne delegacje wśród pomalowanych lamperią ścian; czasy Towarzysza Wiesława na szczęście minęły. A że ten remont zrobiono porządnie... Chyba dobrze, że coś jest na lata i że nie trzeba malować wciąż na nowo drewnianej klatki schodowej? Jeśli zaś chodzi o budynek przy ul. 12 Marca – przypomina mi on nowe ratusze w innych miastach (chociażby, przy zachowaniu wszystkich proporcji, w Gdańsku). Skumulowanie wszystkich wydziałów w jednym dużym budynku wydaje mi się sensowne. Na górze przydałyby się też stosowny napis i herb miasta (o tablicy świetlnej na razie się nie wypowiem).
Kalwaria, park, turystyka. O odrestaurowaniu i wyeksponowaniu naszego najbardziej charakterystycznego zabytku nie trzeba chyba nawet nic mówić. Wystarczy przejść się po kalwaryjskich dróżkach za dnia lub w świetle latarń. W parku wytyczenie nowych ścieżek (w miejscach, gdzie przez lata były tylko bagniste łąki), poprowadzenie tras po liniach krzywych (co daje efekt zwielokrotnienia odległości), wejście w bezpośredni obręb pałacu (gdy przez dekady te dwa obszary były od siebie sztucznie oddzielone) – czyni tę przestrzeń jeszcze bardziej sprzyjającą spacerom; pełnego sensu nabiera też parkowa kawiarenka (notabene utrzymana w iście wielkomiejskim stylu). Do tego dochodzi kilka drobniejszych punktów w całym mieście, jak chociażby wyeksponowanie zabytkowej drabiny strażackiej (acz makiety koni nie są w tym pawiloniku niezbędne). A ponieważ nikt jadący krajową szóstką sam z siebie Wejherowa nie odkryje – sensowne wydają się poręczne turystyczne mapki oraz popularne brązowe tablice przy wjeździe i udział w rozmaitych targach turystycznych.
Dom kultury, stadion, drogi. Podczas kilku niedawnych imprez kulturalnych (jakiś wernisaż, jakiś koncert czy spektakl) odczułem wyraźnie, że klitki po dawnej siedzibie partii komunistycznej na dom kultury się nie nadają. Budowa nowego jest wyzwaniem nie do uniknięcia (po co tylko było nadawać temu projektowi niefortunną i mylącą nazwę filharmonii?). W kwestii wejherowskiego stadionu się nie wypowiem – nie jestem kibicem sportowym, nie wgryzałem się w temat, trudno mi ocenić racje stron sporu. Co do dróg – trudno mi, z punktu widzenia zwykłego obywatela, ocenić sensowność i skalę permanentnie realizowanych robót.

Dlatego uważam, że mieszkam nie tylko w ładnym, ale też sensownie zarządzanym mieście. Opozycja jest innego zdania. Jej zbójnickie prawo. Zresztą – uważam, że opozycja jest potrzebna w każdej strukturze. Doceniając co zrobiono w mieście – nie neguję potencjalnej świeżości spojrzenia i działań przy ewentualnych zmianach. Nie chcę tu rzucać banałów, że „każdą rzecz można zrobić lepiej” czy że „nie myli się ten, co nic nie robi”. Chcę jednak zwrócić uwagę na coś innego. Obserwując od czasu do czasu najgłośniejszą część wejherowskiej opozycji – mam wrażenie, że ci ludzie stoją wyłącznie na pozycji „nie bo nie”. Padały głosy, że deptaki zadbane, ale Wałowa zapuszczona – teraz pewnie padną, że zbyt wiele środków poświęcono bocznej uliczce. I tak, w moim odczuciu, jest ze wszystkim. Ta uwaga nie dotyczy wszystkich przedstawicieli opozycji – ale nie chciałbym, by kiedykolwiek naszym miastem realnie rządziły co niektóre osoby. Teraz mają pożywkę dzięki nowej knajpce. Byłem zwolennikiem ogródka piwnego. Nie przesiadywali tam menele (za drogo), poza tym to norma w centrach starych miast (mieszkańcy podobnych dzielnic muszą to przyjąć z dobrodziejstwem inwentarza). Ale nowa (stała i wolnostojąca) knajpka-budka na rynku – nie wydaje mi się dobrym pomysłem (zbytnie zabudowanie przestrzeni etc.); użyłem już na forum przenośni ze „strzałem w stopę”. Będę uważnie obserwował budowę, działalność i w ogóle rozwój wypadków. Jednak żadnej protestacyjnej petycji nie podpiszę: zbytnio zaangażowali się w nią ludzie, których we władzach Wejherowa mogę bez bólu zębów oglądać li tylko jako swoisty folklor.

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • shirli.pev.pl


  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anulka69megan.pev.pl
  •  Menu
     : kaniagostyn *UKS Kania Gostyń
     : ławka wierszyki wiersze miłosne
     : lampki ogrodowe Kraków
     : lampy japońskie ogrodowe
     : Lampa ogrodowa Anioł
     : Łączniki do węży ogrodowych
     : ławki ogrodowe i huśtawki
     : Lampy Ogrodowe Sprzedaż
     : lampy zewnętrzne ogrodowe
     : Ława i stół ogrodowy
     : lampy solarowe ogrodowe
     . : : .
    Copyright (c) 2008 kaniagostyn *UKS Kania Gostyń | Designed by Elegant WPT