kaniagostyn *UKS Kania Gostyń
Artykul: Niebezpieczny autogaz?. a czytaliscie ten artykul:
http://motoryzacja.interia.pl/news?inf=712518
straszne...
pozdrawiam cosmo
cosmo... wyjaśniam
Wybuchła butla z gazem - turystyczna. Była nieszczelna, lub może walała się na podłodze i ktoś przypadkowo nogą trącił zawór który puścił gaz. nie wiem jakim cudem tego nie poczuli, w każdym razie nie poczuli - musiał powoli się ulatniać i zanim poczuli, przyzwyczaili się do tego "zapachu". Z tym tankowaniem gazu też lekka przesada, z tego co wiem tankowali benzynę, ale to akurat nieistotne. W każdym razie jeden z pasażerów, lub kierowca - po zatankowaniu, jeszcze praktycznie na stacji zapalił papierosa. Taki efekt...
Proszę nie pytaj skąd to wiem, wiem i tyle. Na wyniki śledztwa tu nie trzeba czekać - wystarczy wynik oględzin na miejscu zdarzenia. Zresztą o przyczynach tej tragedii w krapkowicach już wszyscy wiedzą...
Nie wiem czy w ogóle w tym samochodzie była instalacja LPG, ale jeśli tak, to nie wybuchła... eksplozja miała miejsce tylko w kabinie pasażerskiej.
Możesz mieć wątpliwości czy jestem obiektywny i nie kituję, bo sam jeżdżę na gaz. Ale uwierz mi, na takiej tragedii nie mam zamiaru robić żadnego marketingu dla LPG.
Natomiast co do argumentów:
Akurat przedwczoraj zdechła mi instalacja. Po złapaniu temp, spróbował przejść na LPG (mam sekwencję) i nie dostał gazu.
Wczoraj zostało to zrobione - zerwałem przewód prowadzący gaz z butli do silnika - pod podwoziem. Czyli jakość montażu - na to wygląda.
W każdym razie - nie ubyło mi ani grama gazu, nic się nie ulotniło, nie było żadnego niebezpieczeństwa - zabezpieczenie zadziałało ok.
Wiem że może dojść teoretycznie do ulatniania się gazu - na listwie, reduktorze itp. - ale tu już mówimy o niedbałym montażu, albo przypadku I po to są badania okresowe.
Jednak taki defekt może spotkać także benzynowca - sam kilka lat temu o mało co nie wysadziłem pół wrocławia jak zatankowałem swój ówczesny samochód? (Fiat Ritmo) i wychodząc z kasy zobaczyłem pod nim pewnie z 5 litrów paliwa na ziemii - okazało się że zbiornik skorodował - zrobiła się dziura na wylot, na szczęście w miarę wysoko na zbiorniku, więc nie straciłem wszystkiego i wylało się tylko "trochę". Ten sam samochód zapalił mi się kiedyś - kamień spod koła wpadł do komory silnika i poszła iskra pod gaźnik, gdzie lekko wyciekało mi paliwo.
Także takie zakazy są dla mnie głupie i ich genezy szukałbym raczej w niechęci właścicieli budynków do samochodów z LPG, lub też wpływem "głupich" poglądów. Cytowany przez ciebie przepis dotyczy składowania butli z gazem - tego nie wolno, nie odnosi się do instalacji LPG w samochodach - poczytaj w necie komentarze i wyjaśnienia.
A straż? no cóż słyszałem wypowiedź strażaka w TV. Tylko co ma strażak do tego? On jest ekspertem od materiałów łatwopalnych itp - a nie instalacji LPG w samochodach - nie wiem czy wyczuwasz subtelną różnicę. Na ten temat niech się wypowie jakiś ekspert od samochodów - np instalacji LPG - pewnie powiedziałby co innego. A strażak jakby miał być uczciwy to musi powiedzieć że benzyna też jest niebezpieczna, więc może tylko rowery parkujmy w podziemnych garażach...?
A na marginesie - jak chcą to wyegzekwować? Będę świnią i przerobię instalkę - schowam zawór gazu pod klapkę wlewu paliwa i co? Będzie mi ktoś rurę obwąchiwał? Wtedy jedynka i po garach, a tylni napęd zrobi resztę
A na koniec mała dygresja... oj żeby paliwo było powiedzmy po 2,5
Hej! Żuławy .... " />Ale Twoja opcja jest chyba tylko jedną z wielu hipotez na pochodzenie tych dołków. Ciekawy artykuł można znaleźć na stronie parafii w Pieraniu http://kprm.pmkdortmund.de/pieranie/ind ... section=a6
">W trakcie badań archeologicznych w formie nadzoru, prowadzonych od czerwca 2007` przez mgr Wojciecha Miłka z Instytutu Archeologii UMK w Toruniu, na polecenie Delegatury Bydgoskiej Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, odnaleziono pod podłogą nawy głównej XVIII - wiecznego, drewnianego kościoła, głaz z osobliwymi zagłębieniami, które stanową świadectwo średniowiecznych obrzędów praktykowanych przez mieszkańców Pierania w Wielką Sobotę - wigilię Święta Zmartwychwstania Chrystusa, kiedy ze świątynnej ściany /fundamentu/ niecono sakralny ogień.
Wierzchnia, płaska strona kamienia zawiera 9-15 regularnych zagłębień o średnicy od ok.1,8 cm do ok.2,5 cm i głębokości sięgającej maksymalnie 2 cm. Posiadają one kształt półkolisty (głębsze dołki),lub miseczkowaty (płytsze dołki).
TAJEMNICA ZAGŁĘBIEŃ
Zagłębienia naświątynne należą do wyjątkowo słabo zbadanych i opisanych w literaturze, mimo iż występują na murach kościołów w wielu rejonach Polski. Wiadomo o ich istnieniu także na sąsiednich terenach - na Pomorzu Zaodrzańskim, wyspie Rugii, w Brandenburgii, Dolnej Saksonii, a nawet w południowej Szwecji.
Na temat pochodzenia tych dołków krąży wiele barwnych i fantastycznych opowieści, serwowanych czasem przez przewodników co bardziej dociekliwym turystom. Według najbarwniejszej z nich miałyby to być ślady prastarych praktyk pokutnych, polegających na wierceniu palcem zagłębień w ścianie budowli sakralnej, do krwi i kości, dla odkupienia bólem grzechu cudzołóstwa. Z kolei obmowa, kłamstwo, krzywoprzysięstwo wymagały rzekomo użycia w tym celu nieprzyzwoitego, grzesznego języka ! Mniej fantastyczne opinie, mające pewne uzasadnienie w nowożytnej obrzędowości ludowej głoszą, że zagłębienia powstały w wyniku pozyskiwania "święconego" pyłu kamiennego, podawanego z paszą choremu bydłu, jako środek leczniczy. Zdrowiu człowieka dobrze natomiast służyło magiczne drążenie nowego dołka i trzykrotne wchuchiwanie weń choroby.
Skromna literatura naukowa, tycząca zagłębień występujących na odnalezionym głazie, przedstawia najbardziej prawdopodobną możliwością ich genezy - z nieceniem świętego ognia za pomocą tzw. świdra ogniowego.
Niecenie ognia przy pomocy tego rodzaju świdra stosowano w Europie od blisko 9 tysięcy lat (od środkowej epoki kamienia),po czasy niemal nam współczesne. Technika pozostawała ciągle taka sama. Polegała ona na obracaniu wiertła z twardego drewna w obu kierunkach na cięciwie prostego łuku, poruszanego w obie strony. W przypadku dołków na ścianach świątyń tylny koniec wiertła, stożkowato zastrugany, opierano o stabilną, pionową płaszczyznę muru (ceglanego lub kamiennego).Po kilku obrotach drążył on tutaj gniazdko (dołek),dobrze je mocujące w murze. Przedni koniec wiertła natomiast wirował w podstawionej doń prostopadle, miękkiej deszczułce. Przyciskano nią świder do muru, powodując jednocześnie pożądane tarcie na styku deszczułki i obracającego się wiertła i wywołanie efektu cieplnego. Po kilkunastu lub kilkudziesięciu sekundach pracy przyłożony w tym miejscu łatwopalny materiał, czyli hubka (np. suchy mech),zajmował się płomieniem. Cel został osiągnięty !
Sam ostry koniec wiertła ścierał się szybko, pozostawiając w efekcie w murze miseczkowaty lub półkolisty dołek.
ŚWIĘTY OGIEŃ W WIGILIĘ PASCHALNĄ
Kult ognia był głęboko zakorzeniony w obrzędowości Słowian, od średniowiecza po kulturę ludową początków XX w."Święty","żywy","boży","prawdziwy" ogień pełnił w pogańskiej religii Słowian rolę namiastki życiodajnego słońca oraz atrybutu niebiańskich bóstw. Ze względu na sakralny charakter ognia stosowanego w dorocznych uroczystościach i obrzędach, niecono go starożytną techniką, uświęconą wielowiekową tradycją, to znaczy przez tarcie drewna. Taki ogień był rytualnie czysty. Użycie żelaznych krzesiw tego wymogu nie spełniało.
Z jakich okazji niecono w przeszłości "święty" ogień? Najprawdopodobniej głównie w ważnych momentach cyklu słonecznego, akcentujących rytm zmian w przyrodzie. Były to przesilenia astronomiczne : wiosenne, letnie, jesienne i zimowe, które obchodzono bardzo uroczyście, koniecznie z użyciem ognia ! Ogniem witano wiosnę, celebrowano dzień "sobótkowy" i początek nowego roku.
Już w średniowieczu te przedchrześcijańskie tradycje niespodziewanie znalazły poparcie w obrzędowości usankcjonowanej przez Kościół katolicki. Pogańskie uroczystości wiosenne z ogniem, zastąpiła wielkosobotnia liturgia ognia. Święto Zmartwychwstania Chrystusa wchłonęło dawne rytuały związane z cyklem odradzającej się przyrody. Liturgia światła (lucernarium) - obrzęd rozpalania i święcenia przed kościołem ognia o zmroku w wigilię paschalną, nawiązuje do pogańskiego "nowego ognia" na wiosnę. Zapalony od niego paschał (woskowa świeca) jest symbolem zmartwychwstałego Jezusa Chrystusa. W liturgii chrześcijańskiej symbolika światła świecy paschalnej rozjaśniając mroki ciemnego kościoła, odwołuje się do Chrystusa, który rozprasza mroki ludzkiego życia, nadając mu sens, a także do stworzenia świata, kiedy w mrokach ciemności rozbłysła światłość.
Niecenie takiego ognia o mury świątyń, winno być rytualnie nowe od samego początku. Znaczy to między innymi, że świder ogniowy przykładano do nienaruszonego jeszcze miejsca na kościelnej ścianie /fundamencie/.Potwierdza to duża liczba otworków na ścianach niektórych kościołów (na jednym z nich w Wielkopolsce było ich około 3,2 tys.). Według żywych do niedawna zwyczajów, utrwalonych w tradycji ludowej niektórych ziem Polski, mających na pewno bardzo starą metrykę,"stary ogień" gaszono po domach w Wielki Piątek, by następnego dnia w Wielką Sobotę uroczyście rozniecić "nowy święty ogień" z żaru przyniesionego sprzed kościoła. Męczyk, może by tak zorganizować historyczny eksperyment, polegający na próbie rozpalenia ognia przy użyciu łuku ogniowego i średniowiecznej cegły?
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plshirli.pev.pl
|
|
|