kaniagostyn *UKS Kania Gostyń
Schemat centralki telefonicznej. Dnia Mon, 16 Aug 2004 22:31:41 +0200, Antey napisał(a): Użytkownik "Grzegorz Latocha" <glatocha@___tlen___.plnapisał w wiadomości | Po roku moje zażenowanie sięgnęło zenitu i przeniosłem się na | AGH. :)
Hm...a możesz coś napisać odnośnie przyczyn tego zażenowania ? Słyszę jakieś legendy (np. o 100% zaliczalności na Teorii Obwodów ...) ale nic konkretnego... a to już nie pierwszy raz, gdy spotykam się z informacją o ewakuacji z Opola...
Odnośnie teorii obwodów to zależy na kogo trafisz. Jak trafisz na wykłady z Baronem, to od razu patrz z kim mają wykłady na innym kierunku i tam chodź się czegoś nauczyć. Baron wykłada sam dla siebie, a jak powiedzieliśmy babce, że nam to przeszkadza to nam poradziła jak wyżej i poprosiła, żeby ktoś chodził, bo Baron się później wpienia w dziekanacie. Ja jestem po technikum i miałem całkiem fajną babkę z ćwiczeń tak, że na egzaminie zadania zrobiłem, a z pytań teoretycznych 0. (No ale już wtedy wiedziałem, że się przenoszę więc odpuściłem). Ale ogólnie na PO czasami odnosisz wrażenie, że jesteś 5 kołem u woza, a sama uczelnia nie sprawia wrażenia ośrodka naukowego. Przykład: Jak mieliśmy zajęcia to sprzęt meblowy (ławki, krzesła) były w takim stanie, że pierwsze 15min. to było chodzenie po budynku i szukanie, czy gdzieś nie ma wolnego krzesła. A jak się okazało, że uczelnia dostała jakieś fundusze dodatkowe to rektor powiedział, że fajnie to wybuduje sobie dwie nowe sale gimnastyczne. I jeszcze sprawa poziomu. Jak ktoś chce to napewno się nauczy czegoś mądrego. Fajnie jest np. zorganizowana czytelnia. Ale ja na PO miałem w grupie 2-3 osoby które się uczyły, a teraz mam 2-3 które się nie uczą. Dobra kończę, bo to i tak off-topic. pzdr P.S. Do RoMana. Ty też z elektryka?? Przejżałem spis absolwentów, ale kurcze nie umiem Cię tam namierzyć.
Szkoła Plastyczna "KENARA". W Galerii "Strug" duża wystawa lutnicza, naktórej można obejrzeć ponad 40
instrumentów lutników z Podhala.Wernisażowi w Galerii "Strug" towarzyszył
koncert w wykonaniu Podhalańskiego Kwartetu Smyczkowego: Karolina Szymbara (I
skrzypce), Teresa Piwowarczyk (II skrzypce), Anna Szczepaniak (altówka) i Ilona
Latocha-Dylewska (wiolonczela). W programie koncertu znalazły się utwory:
Haydna, Brahmsa i Carlosa Gardela. Wszystkie artystki zagrały na instrumentach
wykonanych przez lutników biorących udział w wystawie.
Organizatorzy wystawy planują za kilka lat zorganizowanie pod Giewontem
Międzynarodowego Konkursu Lutniczego im. Franciszka Marduły. Projekt zgłosili
już do Wydziału Kultury Urzędu Miasta Zakopane.
Dyrektor szkoły Stanisław Cukier: - Jest to już czwarte spotkanie z twórcami
instrumentów w naszej szkole. Szczęśliwy jestem, że możemy państwa tu gościć.
Niewątpliwie wystawa ta wzbogaci obchodzony w tym roku przez nas jubileusz 130-
lecia powstania szkoły.
Jan Karpiel Bułecka podczas spotkania w galerii "Strug" zwrócił uwagę, że duże
ośrodki lutnicze na ogół powstają w górach. Związane jest to z tym, że
najlepszym materiałem do budowania instrumentów jest drewno wyrosłe na jałowej
skalistej ziemi. - O Zakopanem można powiedzieć, że jest nie tylko ośrodkiem
lutniczym Polski, ale i Europy - stwierdził.
Instrumenty lutnicze prezentują:
Jan Bator, Andrzej Bednarski, Władysław Bednarski, Jan Bobak, Andrzej Czernik,
Roman Głogowski, Andrzej Janik Firek, Tomasz Kowalski, Jacek Krupa, Maciej
Łacek, Jerzy Nitoń, Alicja Hołoga-Marduła, Franciszek Marduła, Stanisław
Marduła, Michał Różak, Andrzej Słodyczka i Józef Staszel.
Wystawę można oglądać do 14 sierpnia w Galerii "STRUG" (Szkoła Kenara) przy
ul. Kościeliskiej. Od 17 sierpnia wystawa będzie prezentowana na zamku w Książu.
ZAPRASZAMY!
Kącik kibica. Stadion w Zabrzu otrzymał w czwartek imię Ernesta Pohla, legendy Górnika. - Już
wiele lat temu spodziewaliśmy się, że tak się stanie - mówili z dumą dawni
koledzy z boiska sławnego piłkarza
O godz. 18.04 Marianna Pohl, wdowa po sławnym piłkarzu, z trudem panując nad
łzami, odsłoniła pamiątkową tablicę ku czci męża. - Pierwszy raz byłam na tym
stadionie jakieś pięćdziesiąt lat temu jeszcze jako narzeczona Ernesta. W życiu
bym nie powiedziała, że kiedyś będę odsłaniać pamiątkowe tablice ku jego czci -
mówiła oszołomiona "Gazecie".
Pani Pohl przywiozła ze sobą z Niemiec liczną rodzinę piłkarza: dwie córki -
Klaudię Markowski i Sybillę Karkoschkę z mężami - oraz pięcioro wnucząt:
23-letniego Dawida, 17-letniego Adriana, 12-letnią Jessicę Karkoschków oraz
20-letniego Lukasa i 14-letniego Beniamina Markowskich. W ślady dziadka idzie
zwłaszcza Adrian, który zdążył zadebiutować w reprezentacji Niemiec juniorów.
Chłopak z Polski wyjechał jako niemowlę, zna tylko kilka polskich słów. - Mam
dwóch idoli: Roberto Carlosa i dziadka. Pierwszy raz kopałem piłkę jeszcze z nim
- powiedział nam nastolatek.
W 1934 roku stadion w Zabrzu otrzymał imię Adolfa Hitlera. Musiało upłynąć 71
lat, by niechlubnego patrona zastąpił właśnie Ernest Pohl. Wszystko zaczęło się
po serii artykułów w naszej "Gazecie". Właściciel klubu Marek Koźmiński wsparł
akcję nadania stadionowi nowego patrona i wysłał oficjalny wniosek w tej sprawie
do zabrzańskiej Rady Miejskiej. W kwietniu 2004 roku radni jednogłośnie
zdecydowali, że Ernest Pohl, ligowy supersnajper Górnika, będzie nowym patronem
obiektu przy ulicy Roosevelta. Tymczasem aż rok trzeba było czekać z oficjalnym
nadaniem imienia. Wszystko przez nadgorliwych prawników z Urzędu Wojewódzkiego,
którzy uznali, że taka decyzja nie leży w gestii gminy. Dopiero wojewoda
osobiście nakazał swoim pracownikom zrezygnować z tych działań. - Wstyd mi było,
że to tak długo trwało, ale żaden urzędnik nie był w stanie na dłużej zablokować
tej sprawy. Ernestowi się to należało, bo jak nie on, to kto niby miał być
patronem naszego stadionu? - pyta Stanisław Oślizło, przyjaciel Pohla z boiska,
jeden z organizatorów wczorajszej uroczystości.
Na uroczystości zjechało wielu sławnych piłkarzy Górnika. Znakomity napastnik
Roman Lentner, już po dwóch zawałach, przyjechał z Berlina. Byli także inni
koledzy Pohla z boiska: Hubert Kostka, Alfred Olek ( jak śpiewali Skaldowie
"ulubieniec wszystkich Polek"), Henryk Latocha ("by Latocha wiedział, za co się
go kocha") czy Jan Kowalski. Zgrzytem była jedynie nieobecność Włodzimierza
Lubańskiego, którego Pohl jeszcze jako nastolatka wprowadzał do drużyny Górnika
i wychował na wspaniałego napastnika. Lubański był ulubionym uczniem pana
Ernesta. - Włodka pierwszego zaprosiłem na uroczystość ponad miesiąc temu.
Powiedziałem mu , że kto jak kto, ale on powinien przyjechać. Odpowiedział mi,
że jeszcze nie wie, czy będą mu pasować terminy. Potem się już nie odezwał.
Trochę przykre - przyznaje Oślizło.
Zadzwoniliśmy wczoraj wieczorem do Belgii, gdzie na stałe mieszka Lubański. -
Niestety, nie mogłem przyjechać do Zabrza, zatrzymały mnie obowiązki służbowe.
Mówiłem Stasiowi, że nie dam rady przyjechać. A jak wyglądały uroczystości? -
zaciekawił się Lubański.
Tablica niebrązowa
Autorem specjalnej tablicy z wygrawerowaną podobizną Pohla jest zabrzański
artysta plastyk Stanisław Szczykutowicz. Ciekawe, że tablica tylko wygląda na
odlaną z brązu. Tak naprawdę jest ze sztucznego tworzywa i żywicy. - Gdyby była
z brązu, to po trzech dniach już by z tej ściany zniknęła - szeptano w kuluarach.
Dla Gazety: Dawid Karkoschka, najstarszy wnuk Ernesta Pohla
- Jeszcze trochę pamiętam język polski, bo wyjechałem z Zabrza do Niemiec w
wieku sześciu lat. Kiedy tu jestem, przypominają mi się stare czasy: dziadek
zabierał mnie na ten stadion, pokazywał dyplomy, puchary, zdjęcia. Sam też
trochę kopię piłkę, ale tylko amatorsko, bo do klasy dziadka wiele mi brakuje.
Teraz jestem z niego naprawdę dumny, dobrze, że ludzie o nim pamiętają
Henryk Latocha, dawny obrońca Górnika
- Spodziewałem się, że Ernest zostanie patronem stadionu Górnika już bardzo
dawno temu. Tak powinno być, tak musiało być. Ernest był wyjątkowym człowiekiem.
Niektórzy mu wypominają, że się piwa lubił napić, ale co w tym złego? Kiedy ja
przychodziłem do drużyny, on był jedną z największych gwiazd polskiej piłki, ale
nigdy nie dał tego odczuć. O nas młodych dbał wyjątkowo. Miał swoje zdanie i nie
bał się go powiedzieć. Kiedyś podczas jednego z meczów Pucharu Lata trener się
na nas bardzo wydzierał, a on na to: "Nie słuchejcie go chłopaki, grejcie swoje!".
miasta.gazeta.pl/katowice/1,35019,2758881.html
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plshirli.pev.pl
|
|
|