kaniagostyn *UKS Kania Gostyń
bioenergioterapia??. hehe, pewnie mnie obśmiejecie.. ale jako 12 letnia dziewczynka chorowałąm na
porażenie nerwu twarzowego, całkowity paraliż prawej połowy twarzy. po miesiącu
intensywnej rehabilitacji zero postępu (solux, parafina, elektrostymulacja,
laser, galwanizacja, masaze, kinezyterapia) przyjeżdżał taki człowiek do
polski - clive haris, mama mnie tam zaciagnęła. nawet mnie ni edotknął, tylko
na jakieś 20 sekund zbliżył dłoń do mojej twarzy. na drugi dzień obudziłam mamę
z pięknym, pełnym uśmiechem, wszystko ustąpiło.
z neurologicznego punktu widzenia, takie nagłe "ozdrowienie" jest absolutnie
niemożliwe. to ewidentnie zasługa tego człowieka.
nie ma takeij opcji, że "moja wiara mnie uleczyła", że niby silna
autosugestia.. ja zupełnie nie rozumiałąm po co tam jestem, wydawało m i sie to
głupie i jeszcze byłam zła, że mama każe mi tam czekać..:)
Prośba o pomoc do Dr.Wyrzykowskiego. Prośba o pomoc do Dr.Wyrzykowskiego
Moj syn ma 3 latka ma naczyniaka plaskieog na prawej stronie twarzy
(okolice oka,policzek,gorna warga).Naczyniak jest rozowy jedynie nad
warga przechodzi w bordo. Prosze mi powiedziec czy naczyniaki takie
mozna usunac laserem bez usypiania dziecka,gdzie mozna to zrobic ,
jakie ma to ewentualne konsekwencje(blizna,ponowne pojawienie sie)?
Czy podczas takiego zabiegu moze wystapic porazenie nerwu twarzy?
Porażenie nerwu twarzowego.. Porażenie nerwu twarzowego.
Mój syn na skutek poważnego wypadku komunikacyjnego ma min.
utrzymujące się pourazowe porażenie nerwu twarzowego. Wydaje nam się
że wykorzystaliśmy wszelkie możliwe mstody wspamagające regenerację
uszkodzonego nerwu tj. laser, elektrostym. taiping, akupunktura, itp.
Podobna jest jeszcze możliwość zoperowania w/w nerwu, proszę o
opinie, z góry bardzo dziękuję i pozdrawiam.
porazenie nerwu twarzowego. mój boże..no przykre to miałam porażenie nerwu twarzowego 2razy,
szczęśliwie nie w ciąży! do porodu przeciwwskazań pewnie nie będzie,
tylko co z rehabilitacją?? masaże, cwiczenie, czy solux, to ok, ale
przecież były też zabiegi laserem,a to juzw ciąży nie wiadomo.. no
i najskuteczniejsze były zabiegi prądem (elektrostumulacja i
galwanizacja), ale tegowciaży pewnie ci nie pozwolą..
zdrowia! i niech buzia wraca do swojejświetności
jezu, jaka jestem niewyspana..... heheheh no nasz tez oporny na turlanie ale wiesz, słyszałam że to może ieć
zwiazek z wagą. że niby szczupłe, lekkie dzieci obracają sie szybciej. no a
nasza uszacica, podobnie jak wasz staś z resztą do szczupłych nie należą
heheh wieć wszystko w swoim czasie. za to skacze jak kangur jakiś!
podtrzymywany pod pachami prostuje nóżyska i siada, wstaje i siada..i moze tak
baaaardzo długo ))
a wiesz, napady miał tylko w głębokim śnie. bardzo mocno zasypiał, trząsł się i
nie można go było za cholere obudzić. kazali mi go z tego wybudzać, bo pododno
każy taki epizod wyniszcza jakąś tam część mózgu. targałam go długimi pazurami,
ni, szczypałqam naprawdę mocno w piętki, nic! miał wszystkie możliwe badania,
mój mały biedaczek, nie mieli się już gdzie wkłuwać, rączki i nóżki już tak
pokłute.. chociaz najgorsze to było chyba pobieranie płynu z kręgosłupa..
poruszyliśmy niebo i ziemię, byliśmy u najlepszych neurologów. a w końcu wiesz,
zawieźliśmy go do takiego człowieka. jak byłam dzieciakiem, miałam porażenie
nerwu twarzowego, całkowity paraliż połowy twarzy, trzeba kropić oko zeby nie
wysychało, bo nie mruga, pijesz przez słomkę, bo ucieka, na noc mama zamykała
mi oko, wrr! miesiąć bezskutecznej rehabilitacji, ani drgnęło, lasery, soluksy,
parafiny, masaże, zabiegi prądem-koszmar! no i pojechaliśmy do tego harrisa, na
drugi dzień obudziłam się zdrowa. z neurologicznego punktu widzenia, cofniecie
sie takich zmian z dnia na dzień, jest niemożliwe. przeprowadziłam internetowe
śledztwo, znalazłam tego człowieka i zawieźliśmy do niego uszatka. od tego dnia
nic złego się nie wydarzyło.. ) mozesz wierzyć, albo nie..heh i że ja przez
to nie zwariowałam...??!.. no a jutro jedziemy na szczepienia, kupijemy te
skumulowane szczepionki acelularne, żeby tylko jedno wkłucie, ale itak wrzask
jest niemiłosierny, jesssu, jak się denerwuję przed szczepieniem..aaaa!!!
no ale dobra, dosyć o dziwnościach! piękna pogoda, szalone słońce! ciekawe
czy dotrwa do spaceru? jeżu, no i to łażenie samemu.. bleee..
Powiekszone wezly chlonne - przyczyna czy skutek choroby?. Witam,
Prosze o przeczytanie mojego posta i probe odpowiedzi na postawione
ponizej pytania. Wiem, ze pewnie i tak bede musial udac sie do leakrza,
ale zanim to zrobie, chcialbym dowiedziec sie paru rzeczy ;-)
Postaram sie przedstawic problem w miare dokladnie, aby bylo latwiej
cokolwiek na ten temat powiedziec...
Wraz z poczatkiem wrzesnia dosc radykalnie zmienilem tryb zycia.
Wczesniej duzo sie ruszalem (trenuje kolarstwo, treningi 5-6 razy w
tygodniu, bez wzgledu na pore roku i pogode) i duzo czasu spedzalem na
swiezym powietrzu. W zwiazku z tym, ze od wrzesnia zaczelo mi brakowac
czasu (praca + koniecznosc przyspieszenia tempa pisania pracy
dyplomowej), zrezygnowalem z koncowki sezonu i przerwalem treningi.
Zaczalem z kolei duzo czasu spedzac przed komputerem. Przez caly
wrzesien sporadycznie wychodzilem z domu, chcac za wszelka cene zrobic
przez ten czas jak najwiecej. Efekt byl taki, ze pod koniec wrzesnia
bylem juz tak zmeczony psychicznie, ze niedobrze mi sie robilo na widok
komputera ;-) No i jak na zlosc przypetalo sie porazenie VII nerwu
czaszkowego. Przyczyna to podobno wirus/przewianie. Zakladajac, ze bylem
przemeczony i prawdopodobnie organizm nie byl tak odporny jak zwykle,
bylem w stanie to zrozumiec. 10 dni zastrzykow (cocarboxylasum +
witamina b12), kolejne 10 dni Nivalin, a w miedzy czasie 10 razy
fizykoterapia (elektrostymulacja + laser). Po 3 tygodniach po efektach
porazenia nie bylo sladu. Ale w trakcie brania Nivalinu zauwazylem
powiekszenie wezlow chlonnych (szyjnych po lewej stronie i pachwinowych
po obu stronach). Jezeli chodzi o wezel szyjny, to nie wzbudzil on
mojego podejrzenia, poniewaz odkad pamietam powiekszal mi sie on przy
byle infekcji, a potem z powrotem sie pomniejszal. Tzn. jak bylem
zdrowy, to wezel po lewej stronie byl bardzo slabo wyczuwalny (w
przeciwienstwie do prawego, ktorego nigdy nie czulem), a podczas
infekcji nieznacznie sie powiekszal, ale caly czas jego rozmiar nie
przekraczal rozmiaru ziarnka grochu. Natomiast jezeli chodzi o wezly
pachwinowe, to wydaje mi sie, ze wczesniej nigdy mi sie nie powiekszaly,
choc pewien byc nie moge, bo nie zwracalem na to uwagi. Tym razem moja
uwage zwrocilo takie jakby "uwieranie" w pachwinach podczas chodzenia -
tak jakbym mial minimalnie naciagniete miesnie/wiezadla w tamtych
okolicach. Ciezko to okreslic inaczej. W kazdym badz razie podczas
kapieli zauwazylem, ze pod skora mozna wyczuc male guzki (zakladam, ze
to wezly chlonne). Nie sa one duze (wielkosc ziarnka grochu mniej
wiecej), ale jednak mnie zaniepokoily. Byc moze zawsze byly tej
wielkosci, tylko ze nie zwrocilem na nie uwagi. Z tego co wyczytalem, to
ich wielkosc miesci sie w granicach normy, ale jednak wydaje mi sie, ze
musialy sie minimalnie powiekszyc, skoro wczesniej ich nie zauwazalem, a
teraz tak. Tak sie zastanawiam, ze to moze od tych zastrzykow, ale
skonczylem je brac tydzien temu, a wezly sie nie zmniejszaja.
Dodatkowo zauwazylem, ze od jakiegos miesiaca co jakis czas (~co
tydzien) probuje mnie "wziac" jakies przeziebienie. Niby nie mam jeszcze
zadnych objawow przeziebienia, ale czuje sie tak, jakbym mial na drugi
dzien sie rozlozyc. A jednak ani razu sie nie rozlozylem - nie mialem
ani goraczki, ani kataru, ani bolu gardla, nic. Po prostu co jakis czas
pojawia sie takie uczucie, ze cos mnie probuje rozlozyc, a potem
cisza... Nie byloby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, ze ja normalnie
nie choruje. Grypy nie mialem kilkanascie lat, a przeziebiam sie gora
raz do roku. Byc moze to przez pogode, spadek odpornosci, przemeczenie,
codzienne wizyty w przychodni przez 3 tygodnie, itd.
Poza tym zadnych innych niepokojacych objawow nie mam i ogolnie czuje
sie dobrze.
Ostatnie badania (morfologia, OB, mocz, USG jamy brzusznej) robilem na
poczatku tego roku i wszystko bylo ok.
W zwiazku z tym mam kilka pytan:
1) Czy to mozliwe, zeby powiekszenie wezlow chlonnych bylo skutkiem
zastrzykow, ktore dostawalem? A jezeli tak, to po jakim czasie od
zaprzestania przyjmowania zastrzykow wezly chlonne powinny sie z
powrotem zmniejszyc?
2) Co mam zrobic w takiej sytuacji - isc do lekarza teraz, poczekac
jeszcze pare dni i isc wtedy czy w ogole sobie darowac? W sumie nic
powaznego sie nie dzieje, ale nadal nie wiem, czy powiekszone wezly
chlonne sa skutkiem spadku odpornosci i wzmozonym atakiem bakterii czy
moze wrecz przeciwnie - sa przyczyna jakiejsc innej choroby...
Troche sie rozpisalem jak na pierwszego posta na tej grupie... Mam
nadzieje, ze ktos doczytal do konca i sprobuje mi odpowiedziec na moje
pytania ;-)
Bede wdzieczny za wszelkie sugestie, uwagi, rady, itd.
Pozdrawiam!
Powiekszone wezly chlonne - przyczyna czy skutek choroby?. ..::Dangerous Dan::.. napisał(a):
Witam,
Prosze o przeczytanie mojego posta i probe odpowiedzi na postawione
ponizej pytania. Wiem, ze pewnie i tak bede musial udac sie do leakrza,
ale zanim to zrobie, chcialbym dowiedziec sie paru rzeczy ;-)
Postaram sie przedstawic problem w miare dokladnie, aby bylo latwiej
cokolwiek na ten temat powiedziec...
Wraz z poczatkiem wrzesnia dosc radykalnie zmienilem tryb zycia.
Wczesniej duzo sie ruszalem (trenuje kolarstwo, treningi 5-6 razy w
tygodniu, bez wzgledu na pore roku i pogode) i duzo czasu spedzalem na
swiezym powietrzu. W zwiazku z tym, ze od wrzesnia zaczelo mi brakowac
czasu (praca + koniecznosc przyspieszenia tempa pisania pracy
dyplomowej), zrezygnowalem z koncowki sezonu i przerwalem treningi.
Zaczalem z kolei duzo czasu spedzac przed komputerem. Przez caly
wrzesien sporadycznie wychodzilem z domu, chcac za wszelka cene zrobic
przez ten czas jak najwiecej. Efekt byl taki, ze pod koniec wrzesnia
bylem juz tak zmeczony psychicznie, ze niedobrze mi sie robilo na widok
komputera ;-) No i jak na zlosc przypetalo sie porazenie VII nerwu
czaszkowego. Przyczyna to podobno wirus/przewianie. Zakladajac, ze bylem
przemeczony i prawdopodobnie organizm nie byl tak odporny jak zwykle,
bylem w stanie to zrozumiec. 10 dni zastrzykow (cocarboxylasum +
witamina b12), kolejne 10 dni Nivalin, a w miedzy czasie 10 razy
fizykoterapia (elektrostymulacja + laser). Po 3 tygodniach po efektach
porazenia nie bylo sladu. Ale w trakcie brania Nivalinu zauwazylem
powiekszenie wezlow chlonnych (szyjnych po lewej stronie i pachwinowych
po obu stronach). Jezeli chodzi o wezel szyjny, to nie wzbudzil on
mojego podejrzenia, poniewaz odkad pamietam powiekszal mi sie on przy
byle infekcji, a potem z powrotem sie pomniejszal. Tzn. jak bylem
zdrowy, to wezel po lewej stronie byl bardzo slabo wyczuwalny (w
przeciwienstwie do prawego, ktorego nigdy nie czulem), a podczas
infekcji nieznacznie sie powiekszal, ale caly czas jego rozmiar nie
przekraczal rozmiaru ziarnka grochu. Natomiast jezeli chodzi o wezly
pachwinowe, to wydaje mi sie, ze wczesniej nigdy mi sie nie powiekszaly,
choc pewien byc nie moge, bo nie zwracalem na to uwagi. Tym razem moja
uwage zwrocilo takie jakby "uwieranie" w pachwinach podczas chodzenia -
tak jakbym mial minimalnie naciagniete miesnie/wiezadla w tamtych
okolicach. Ciezko to okreslic inaczej. W kazdym badz razie podczas
kapieli zauwazylem, ze pod skora mozna wyczuc male guzki (zakladam, ze
to wezly chlonne). Nie sa one duze (wielkosc ziarnka grochu mniej
wiecej), ale jednak mnie zaniepokoily. Byc moze zawsze byly tej
wielkosci, tylko ze nie zwrocilem na nie uwagi. Z tego co wyczytalem, to
ich wielkosc miesci sie w granicach normy, ale jednak wydaje mi sie, ze
musialy sie minimalnie powiekszyc, skoro wczesniej ich nie zauwazalem, a
teraz tak. Tak sie zastanawiam, ze to moze od tych zastrzykow, ale
skonczylem je brac tydzien temu, a wezly sie nie zmniejszaja.
Dodatkowo zauwazylem, ze od jakiegos miesiaca co jakis czas (~co
tydzien) probuje mnie "wziac" jakies przeziebienie. Niby nie mam jeszcze
zadnych objawow przeziebienia, ale czuje sie tak, jakbym mial na drugi
dzien sie rozlozyc. A jednak ani razu sie nie rozlozylem - nie mialem
ani goraczki, ani kataru, ani bolu gardla, nic. Po prostu co jakis czas
pojawia sie takie uczucie, ze cos mnie probuje rozlozyc, a potem
cisza... Nie byloby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, ze ja normalnie
nie choruje. Grypy nie mialem kilkanascie lat, a przeziebiam sie gora
raz do roku. Byc moze to przez pogode, spadek odpornosci, przemeczenie,
codzienne wizyty w przychodni przez 3 tygodnie, itd.
Poza tym zadnych innych niepokojacych objawow nie mam i ogolnie czuje
sie dobrze.
Ostatnie badania (morfologia, OB, mocz, USG jamy brzusznej) robilem na
poczatku tego roku i wszystko bylo ok.
W zwiazku z tym mam kilka pytan:
1) Czy to mozliwe, zeby powiekszenie wezlow chlonnych bylo skutkiem
zastrzykow, ktore dostawalem? A jezeli tak, to po jakim czasie od
zaprzestania przyjmowania zastrzykow wezly chlonne powinny sie z
powrotem zmniejszyc?
2) Co mam zrobic w takiej sytuacji - isc do lekarza teraz, poczekac
jeszcze pare dni i isc wtedy czy w ogole sobie darowac? W sumie nic
powaznego sie nie dzieje, ale nadal nie wiem, czy powiekszone wezly
chlonne sa skutkiem spadku odpornosci i wzmozonym atakiem bakterii czy
moze wrecz przeciwnie - sa przyczyna jakiejsc innej choroby...
Troche sie rozpisalem jak na pierwszego posta na tej grupie... Mam
nadzieje, ze ktos doczytal do konca i sprobuje mi odpowiedziec na moje
pytania ;-)
Bede wdzieczny za wszelkie sugestie, uwagi, rady, itd.
Pozdrawiam!
Nie ma co debatować tylko iść szybko do lekarza i zrobić badania,
od ostatnich Twoich badań minął prawie rok wię na pewno nie są
aktualne.
Najprawdopodobnie to skutki tej infekcji ale o tym musi zadecydować
tylko lekarz i to po analizie wyników.
pozdrawiam
L
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plshirli.pev.pl