kaniagostyn *UKS Kania Gostyń
kuchnia polska w Luxie. Bigos sie je az bigos sie skonczy, lub sam, dzieki silom ewolucji, dostal rek i nog i uciekl w najblizszy las.
...zamykajac w ten sposob najwazniejsza w swiecie przyrody siec powiazan, jaka jest lancuch pokarmowy. Potem wystarczy ten bigos na powrot wytropic w lesie, nastepnie nan zapolowac, po czym do gara, znow 4 dni gotowania, odczekac, az resztki cichaczem zmyja sie do lasu, obrosna w tluszczyk i zdziczeja w luksemburskiej kniei, po czym... no, ale w algorytmach redundantnych xtheo i tak jest lepszy, wiec sformulowanie tego przepisu w formie Kodzgodnej z normami ;) zostawie juz jemu Łowca Cieni. Bohater wyruszył w kierunku strumyka z myślą iż dotrze tam za 50 minut. Nie było to wcale daleko, jednakże uważny i roztropny przemarsz musiał być odkupiony czasem.
Wysokie krzaki, gęste zarośla i kilkuset metrowe drzewa zasłaniające niebo. W tych niegościnnych lasach mało stworzeń jest w stanie żyć, a jeszcze mniej być na końcu łańcucha pokarmowego. Większość mrocznych elfów ma to na uwadze wychodząc samotnie w las. Tarandil miał jednak pewne doświadczenie w sztuce przetrwania i jak na razie to on zasiadał na najwyższym tronie drapieżców.
Kilkanaście minut drogi przebiegło nad wyraz spokojnie. Bohater nie dostrzegł niczego podejrzanego, a jedyne zwierzęta jakie nie były w stanie poruszać się wystarczająco cicho, nie były dla niego zagrożeniem, ani nie były też interesujące z gastronomicznego punktu widzenia.
Nagle jakieś 1000 metrów przed strumykiem Bohater usłyszał jakiś podejrzany hałas nie pasujący do tego miejsca. Trudno było określić jego źródło, lecz stopień narastania sugerował, że ów istota, bądź ich stado zbliżają się do Mrocznego Elfa. Bohater na razie był za krzakami dość wysokimi, a nad sobą miał szerokie drzewo, które sięgało czubkiem 30 metrów. W korzeniach tego drzewa była mała nora, a gałęzie jego były mocne i pokryte liśćmi. 7 metrów za Łowcą było jeszcze inne drzewo o bardzo grubym pniu i wielkich korzeniach wokół których rosły fioletowe kwiaty o dość nieprzyjemnym zapachu. Pień tego drzewa był na tyle szeroki, że objąć go mogłoby dopiero 12 elfów. Jednakże jego gałęzie były dość wysoko.
Kroki narastały, coraz bardziej kształtując się w umyśle Bohatera. Ich źródło było 70 metrów przed Bohaterem, a szybkość z jaką się poruszało ów źródło dawało do zrozumienia, że będzie tu za 30 sekund. Dzik. Wszyscy państwo bojący się zwierza - dajcie spokój już. Poważnie, zwierzęta nie stanowią żadnego zagrożenia w lesie. Większe prawdopodobieństwo jest, że przewrócicie się i rozwalicie głowę (albo spadniecie ze stołka - to jest moje ulubione ) niż, że was dzik zaatakuje. Zresztą to dotyczy każdego zwierza, który u nas żyje. Dwa wilki spotkane oko w oko (jakieś 2m) po głębokim i pełnym zrozumienia spojrzeniu w oczy czmychają w chaszcze. Niedźwiedzia nie spotkałem (ale już wiem gdzie ma gawrę, także na wiosne może będę go podchodził). Także spokojna głowa, wystarczy być człowiekiem a każde zwierze czuje wobec nas respekt. Człowiek jest na samej górze łańcucha pokarmowego i na szczycie ewolucji - myślicie, że zwierzęta o tym nie wiedzą? One są bardzo kumate i doskonale rozumieją swoje otoczenie. Z wilkiem, dzikiem, sarną czy sikorką można się porozumieć tak jak z psem. Zauważyłem też, że one są ciekawe człowieka i jeżeli nie mają jakiś fatalnych przeżyć z nim związanych (myśliwi, je**** myśliwi...) to są całkiem skore do kontaktu.
Latem pijąc kawę przy ognisku, gdzieś po noclegu w lesie przyszły do mnie cztery sarny. One przyszły, zatrzymały się i patrzyły na mnie. Nie bały się ani mnie ani ogniska (a było całkiem spore - jak na mnie). Były może z cztery metry ode mnie i powoli, oddaliły się w stronę paśnika. Potem wracały tą samą drogą. Także spokojnie i powoli.
Inny przykład:
Także latem tego roku obok schroniska pojawiły się dziki. Najpierw były ślady po kopaniu, potem, pewnej nocy je usłyszałem. Wyszedłem z chałupy i okazało się, że są oddalone o jakieś 15 metrów. Poszedłem w tamtym kierunku (nie jakoś strasznie cicho - normalny chód po drodze) i zapaliłem latarkę. Okazało się, że jestem tuż obok całej dziczej rodziny (nie liczyłem ale chyba było ich sześć). I co? I nic! Dzicy - ryjąc po drodze ziemie - poszli w las. Ale nawet nie uciekli. Oni po prostu sobie poszli...
Ciężko jest mi sobie wyobrazić sytuację, w której jakieś zwierze by mnie zaatakowało. Nie wiem - musiałbym zacząć.
Także uważajcie na stołki. A Dzikich zostawcie w spokoju.... Dzikie zwierzęta, jak zareagować w razie spotkania??. Paranoja jest fajna, tyle się dzieje...
A poważnie - las to nie plac zabaw. Cały czas toczy się w nim walka o przeżycie, której nie dostrzegamy, bo zajmujemy dość wygodną pozycję w łańcuchu pokarmowym. Co wolno w lasach?. Akurat u mnie zajęcy jest nieco więcej ostatnio, można takiego zobaczyć praktycznie podczas każdego spaceru. Dzików też nie brakuje, chociaż zobaczyć dzika jest oczywiście trudniej ze względu na aktywność nocą. Borsuka widziałem tylko raz podczas 3 ostatnich lat. Ogólnie rozważania na temat tego co się widziało, a czego nie są bezprzedmiotowe. Dla mnie stan zaludnienia lasu zwierzętami obrazuje fakt, że jeszcze dziś można znaleźć żołędzie pod dębami, orzechy laskowe pod leszczynami itp. itd. I to nie jakieś śladowe ilości! Zwyczajnie jest pokarmu pod dostatkiem ale zwierzaki nie dają rady się mnożyć w spokoju bo pajace z kół łowieckich się bawią w strzelanie, a i kłusownik się trafi od czasu do czasu (zazwyczaj i tak jest to jedna i ta sama osoba, miejscowi nie pozyskują zwierząt, łapią tylko ryby).
Las to bardzo złożony ekosystem. Każda ingerencja człowieka powoduje łańcuch skutków, zazwyczaj negatywnych. Dla przykładu, duża ilość zajęcy to nie czary, zwyczajnie nie ma lisów (nie widuję w ogóle od lat). Co się z nimi stało to można się pobawić w teleturniej:
a) Pojechały na wakacje.
b) Żyją z zasiłków więc nie muszą polować tylko chodzą do marketu.
c) Wystrzelane.
Wyślij SMS …
Myślę, że dni zajęcy są już policzone. Chociaż nie wadzą nikomu (w moich okolicach praktycznie nie ma upraw rolnych, na polach są posadzone choinki i aronie ale aronii jest tyle, że nikt nie jest w stanie tego zjeść i nawet po przejściu maszyny zostaje na krzakach tyle, że spokojnie każdy mieszkaniec wioski oraz lasu zbiera tyle ile chce) i nadal jest ich mniej niż mogłoby być ze względu na obfitość pokarmu. Rozniesie się fama, że sobie można postrzelać i nie będzie ani lisów, ani zajęcy, tylko przez jakiś czas ślady krwi na śniegu lub trawie.
Tak samo jak z lasem jest i z jeziorem. Jezioro Osiek gdzie mam domek to jedno z największych jezior w województwie, do tego połączone z innymi jeziorami, głębokie, w miarę czyste. W sporej części otoczone lasem. Na zdrowy rozsądek powinno być pełno ryb. Niestety, ryb jest bardzo mało. Wody zostały wydzierżawione przez prywaciarza. W sezonie praktycznie codziennie widać jak ciągnie sieci, na noc stawia pupy na węgorze (pupy to popularne wśród kłusowników samołówki: kawałek styropianu plus żyłka z haczykiem). Zobaczyć jak się rybki łapie można codziennie ale zarybianie to raczej na Discovery Chanel albo na sucho sobie teorię przyswoić w sieci. Cały łańcuch pokarmowy rybek jest rozregulowany. Większe rybki drapieżne (szczupaki, sandacze itp.) zostały wybite więc okoń nie ma praktycznie naturalnych wrogów. Nie mając wrogów zaczął się mnożyć na potęgę i wyżerać wszystko co się rusza. Tym sposobem jest też bardzo mało mniejszych rybek spokojnego żeru, a i sam okoń mając mniej żarcia zaczyna karłowacieć.
Ogólnie beznadzieja, aż się odechciewa pisać. Moim zdaniem w Polsce powinien być całkowity zakaz polowania i zabierania złapanych ryb. Jak polowanie to tylko z aparatem fotograficznym, jak łapanie ryb to tylko catch & release, które sam zazwyczaj praktykuję. Akity - problemy, porady, pogaduszki. Nigdzie nie napisalam, ze Emiko biega po lesie... pisalam natomiast, ze w kolo domu mamy tereny zielone, tj. pola, laki i MALY lasek, ktory przecina sciezka rowerowa.
To może ja Ci przypomnę co dokładnie napisałaś:
Ale sa tez plusy! Spacerki sa dla niej wyjatkowe... moze sobie poganiac zajece, bazanty, albo jelonki
Zostalam najpierw posadzona, ze puszczam Emisia w pogon za dzikimi zwierzetami i jeszcze mam z tego wielki ubaw. Potem dodano, ze nie szanuje zyjatek na wolnosci. Jakim prawem?
Masz wyjątkową zdolność nadinterpretacji i przeinaczania wypowiedzi. Moje zapytania oraz prośbę o zastanowienie:
Bardzo fajnie dla pieska........warto się jednak zastanowić co stanie się z ciężarną sarenką, którą Emiśka pogoni radośnie...........
Masz szacunek i miłość do własnego psa? co stoi na prezeszkodzie aby uszanować życie leśnych dzikich zwierząt i wyganiać psa tam, gdzie nie ma sarenek i zajęcy?
traktujesz jako POSĄDZENIA i personalne ataki. Zatem może radę nauki czytania ze zrozumieniem zastosuj również do siebie.
Nikt ani Ciebe, ani Veene2 tutaj nie atakował, czy też jak sugerujesz w swoich wypowiedziach nie oceniał. W przeciwieństwie do Was, którzy od razu wytaczacie armaty. Dlaczego? Czyżby zgodnie z powiedzeniem o nożycach i stole? Argumentacja Veene2 jest iście z innej bajki i raczej nie do komentowania. Myśliwi na koniach, łańcuch pokarmowy, prawa dźungli, natura................brakuje jeszcze dinozaurów.......
I podpisuję się pod wypowiedzią Taishi:
"Więc nie pisz "o nas" jak o jakiś debilach, którym las kojarzy się się z dziką dżunglą."
Zabrakło Wam rzeczowych argumentów osadzonych w dzisiejszych realiach?
Doskonale znam tereny w miejcu Waszego zamieszkania. Bywam często w tamtych lasach i laskach i wiem, że tam są dzikie zwierzęta. A że nie tylko ja je widuję i mam świadomość ich istnienia w tamtych rejonach to jeszcze raz przytoczę Twoją wypowiedź wani:
Ale sa tez plusy! Spacerki sa dla niej wyjatkowe... moze sobie poganiac zajece, bazanty, albo jelonki
Chcesz wani argumentacji "jakim PRAWEM" ośmielam się poprosić Ciebie o chwilę zastanowienia nad skutkami pogoni Twojej Emisi -psa o silnym instynkcie łowieckim za sarną lub zającem.
Proszę uprzejmie
- PRAWEM dbałości o dobro wspólne jakim jest środowisko naturalne ( i proszę mnie nie odsyłać np. do Halniaków tak jak to zostało mi już raz zastępczo zasugerowane oraz nie proponować zajęcia się czymś innym np. tematem śmieci w lasach, albo myszek laboratoryjnych. To moja decyzja czym i jak się zajmuję!)
- PRAWEM gwarantującym mi możliwość nieskrępowanego wypowiadania się na forum publicznym z zachowaniem ogólnie przyjętych zasad netykiety. Uważasz, że swoimi wypowiedziami naruszyłam te zasady? Wskaż mi proszę w takim razie fragment w którym cokolwiek Ci personalnie zarzucam lub posądzam Cię o cokolwiek.
Prawdą jest natomiast, że to Wasze (wani i Veene2) wypowiedzi odbierane są przez większość osób tutaj rozmawiających jako ataki- wystarczy przeczytać posty.
Podsumowanie:
... Skoro tak bardzo sie boicie to moze trzeba bylo sobie kupic kotka i go z domu nie wypuszczac, albo lepiej - swinke morska? A moze zwyczajnie ubezpieczcie psa na wypadek zdarzen losowych?
Tia........trudno to skomentować. No i nie będę, bo znowu mogę zostać posądzona o bezprawne zarzuty.
Dla mnie EOT również. Wierzbowa gawęda, czyli tempora mutantur. Był sobie najzwyczajniejszy las; trochę piękny, trochę podstępny, nieco tajemniczy i ciut fałszywy, bo z lasem zwykle tak bywa. Wrażenia zależą od aury, pór roku, wad wzroku i współczynnika spostrzegawczości obserwatora. Las zamieszkiwały zwierzęta duże i małe, owady piękne i upierdliwe, zajadłe i zjadliwe, istoty latające i pełzające.
Dopóki siedziały w lesie, nie było widać perspektywy, bo drzewa wszystko zasłaniały gęstym finezyjnym parawanem.
Ale żeby nie było, że wszystko dokładnie mgłą owiane i liśćmi otulone, zdarzały się sytuacje ekstremalne, kiedy pragnienie kazało mieszkańcom lasu wychylać łby, poroża, czułki, kopyta, organa ssące i kłujące... Wówczas całe rozległe łańcuchy pokarmowe wylegały na sielską do znudzenia polanę...Polana -wiadomo: soczysta trawka, kwietne kolorki, na niebie słoneczna tarcza i to co nad wyraz nęciło: strumyk z krystalicznie czystą wodą. Nad nim stara wierzba, której witki predystynowały ją do roli czcigodnej nestorki, załamujecej ręce nad lasem, polanką i całą barwną menażerią.
Będąc wierzbą głosu nie miała, a gdy kto milczy, zdaje się być istotą rozumną i roztropną. Nie kłapiąc ozorem nie jest w stanie ujawnić głupoty w niewłaściwym, albo właściwym momencie; na temat, albo od rzeczy.
Wszyscy wierzbie kłaniali się zatem czołobitnie, szczególnie, gdy pić się chciało. Aby zaczerpnąć ze strumienia, musieli przygiąć karku, grzbietu, odwłoka... Czasem nawet wtulić uszy, słuchy, macki..., obniżyć loty, wtuliwszy marne, acz dumne skrzydła. Zanurzali w krystalicznej wodzie najróżniejsze otwory gębowe, ryjki, dziobki, mordki i wszelakie organa przystosowane do żłopania, chlipania, zasysania i parskania. Niejedno zwierzątko umoczyło przy tym łeb, czułkę, mackę, trąbkę..., wychodząc przy tym na trąbę, ewentualnie dając ciała, albo nogę.
Stara wierzba z godnością przyjmowała honory, a wiatrowi dawała się wyszumieć, zmętnić wodę, a i kijków do mrowiska
też czasem dostarczała.
Tak oto jako pierwsza wyległa do wodopoju rogacizna, wierzgając na prawo i lewo kopytami, szczypnąwszy tu i ówdzie ździebko, a nad strumykiem mlaskała z zapamiętaniem życiodajny płyn. Rogacizna pokłoniła się tradycyjnie wierzbie, a jej odgałęzienia z dumą przyrównała do własnych rozłogów, mniemając, iż owo podobieństwo rozumu jednakowoż dotyczy.
W tym jakże ważkim momencie nadleciały muchy, irytując zuchwałym bzyczeniem i chmurząc miłość własną parzysto i nieparzysto kopytnych. Te pooganiały się chwościkami, po czym wydarły z kopyta, zostawiajac typowe ślady na soczystej trawce.
Przyszła pora na zające. Owe jak zwykle zestrachane, wyszczerzyły ząbki, pozorami śmiechu maskując swoje fobie i społeczne lęki.Drżące omyki pomknęły ku ruczajowi, dygnąwszy zgrabniusio przed wierzbą, która znowuż załamywała wiotkie witki. Siorbnęły nieco i chociaż ogarami nie były, poszły w las!
Po chwili zza rozłozystego leciwego dębu ociężałym krokiem przydreptał niedźwiedź. Na stojąco oddał honory wierzbie, bo zawsze marzył o wyprostowanej postawie i ponadprzeciętnym wzroście. Inni fakt ten przypisywali niskiemu poziomowi jego ego i kompleksom. Gniótł go ciężar permanentnej nadwagi, więc szybko wrócił do pozycji na czterech łapach. Unurzał pysk w strumieniu. Wówczas dopadła go brać z leśnej barci. Kłując zaciekle w obfitą część ciała, jęła wymierzać karę za domniemane zeżarcie zakazanego miodku. Uciekł misio na czterech, bolejąc nad balastem wyżej wspomnianej nadwagi i przyniskiego ego.
Miś uciekając minął szczwanego liska, który kitą wyraził szyderstwo, mądrą wierzbę obdarzył sprytnym komplementem i chyłkiem śród wierzbowej aprobaty zaczerpnął spory łyczek ze strumienia. Ominął syczące gadziny, zabrylował kolorem sierści i błyskiem w przewrotnym oku. Na ten widok zarechotały żaby i na wszelki słuczaj dały nura pod otoczaki, które ich prześmiewcze kumkanie otoczyły bezpiecznym azylem .
Wszystkiemu towarzyszył raz skłócony, a raz radosny ptasi desant, który upatrzył sobie wierzbowe lądowisko. Z niego co rusz urządzał wycieczki i harce do ruczaju, by zapewnić higienę skrzydełkom, postroszyć piórka i pomoczyć dzióbki.
Na wierzbowych gałazkach wiódł w międzyczasie boje o jak najwyższą lokalizację, bowiem na przejawy społecznego awansu nie był objętny.
Z tegoż wysokiego poziomu mógł śledzić polanę i jej zacnych gości.
**********************************************
Tymczasem pewnego chmurnego dnia w niniejszej bajce pojawił się CZŁOWIEK, choć nie o ludziach być miała.
Człowiek bowiem zawsze gdzieś się wkręci, goniony pędem ku ekspansji i zawłaszczaniu nowych terytoriów, transcedentalnych obszarów.
Człowiekiem owym był Drwal- znany ze swego profesjonalizmu i lecących wokół jego postaci wiórów. Wprawnymi ruchami ściął Wierzbę Nestorkę, a z jej wiotkich witek uplótł nowiuteńkie androny. Owe podarował nadobnej córce Leśniczego, zdobywając tym samym jej serce i rękę... Na weselu nie byłam, bo trunków nie pijam. A co było potem, opowiem kiedy indziej...., gdy w pobliżu nie będzie podstępnego Gajowego, któremu Leśniczanka wpadła w oko niepomiernie ... Albo sami się domyślcie.
A las, polana i strumyczek dalej wiodą sielskie życie i tak naprawdę nic się nie zmieniło, bo natura naturą pozostaje, czy nam się to podoba, czy nie! Jedynie nad strumieniem niepostrzeżenie wysiała się i obrosła w delikatne listki brzoza samosiejka, przejmując tym samym rolę milczącej nestorki...
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plshirli.pev.pl
|
|
|