Strona główna
  lampa bakteriobójcza czy można po niej spać

kaniagostyn *UKS Kania Gostyń

Dzień dobry.... Witajcie-pomyslałam że wypadałoby sie przywitać..nurtuje mnie problem dotyczący stanu naszego schroniska..po ostatniej wizycie nie mogłam spac kilka nocy..pomijając fakt iż po samym wejściu tam płakałam...-brak warunków słaniające sie na nogach zwierzęta(szczeniaki) ..okropny fetor..brak zainteresowania moja osoba gdy pytałam o ewentualną adopcją psiaka..(pan kierownik z paniami z biura montowali lampę bakteriobójczą..ogólny chaos..Czy ktos wie czy kierownikiem jest nadal ten sam gbur z przed kilku lat..Czy ktos interesował się poprawieniem tego stanu rzeczy..Pod czyją władza jest schronisko-gminy ..powiatu..etc...Mam taki mętlik w głowie..

pozdrawiam i jeszcze raz witam .

Monika
Doświetlanie. a nie jest to świetlówka jak do lamp bakteriobójczych , jeśli tak to uwaga na oczy - to świetlówki na dyskoteki - do używania z dużych odległości, blisko roślin je poparzą lub spalą, w każdym razie tak mi się wydaje, chyba lepsze sa świetlówki do terrariów dla gadów - z serii Repti-glo 8.0 lub 5.0 - o zwiększonym spektrum UV, używałem do wysiewów taka 5.0 z dobrym efektem
Właśnie zostałeś ojcem. Czujesz ulgę - maluch jest zdrowy, żona czuje się dobrze - koniec stresów i niepewności. Tymczasem to nie koniec - to dopiero początek!
Najbliższe dni mogą być dla ciebie naprawdę niełatwe. Kiedyś kobiety po porodzie spędzały w szpitalu co najmniej tydzień. Świeżo upieczony tata miał więc trochę czasu na oswojenie się z nową sytuacją, przygotowanie domu na przyjazd żony z dzieckiem i dopięcie wszystkiego na ostatni guzik.

Dziś, jeśli mama i dziecko czują się dobrze, wracają do domu w drugiej dobie po porodzie. To na pewno lepsze wyjście - w domu jest znacznie przyjemniej niż w najlepszym szpitalu. Tyle że dla tatusiów to naprawdę duże wyzwanie - niełatwo tak szybko odnaleźć się w nowej roli. Zwłaszcza gdy trzeba także zaopiekować się żoną, która ledwo trzyma się na nogach, a na dodatek przechodzi burzę hormonalną.

Domowa rewolucja

Jeśli wyobrażasz sobie, że przywieziesz do domu słodkie, cicho kwilące maleństwo, które będzie spało i od czasu do czasu jadło, oraz miłą, zrównoważoną żonę, która szybko zorganizuje wasze życie w nowej sytuacji i powie ci dokładnie, co masz robić, bardzo się rozczarujesz.

Twoja żona najprawdopodobniej nie będzie ani miła, ani zrównoważona. Może być zmęczona porodem, zaabsorbowana maluszkiem, jej nastroje będą się zmieniać co kwadrans, może być niepewna, zdenerwowana, nie radzić sobie z dzieckiem, może płakać, mimo że "wszystko jest w porządku".

Przede wszystkim jednak będzie chciała, żebyś to ty zapanował nad sytuacją, był dla niej oparciem i zadbał o wszystko, nie czekając, aż ona pokaże ci palcem, co trzeba zrobić. Czekają cię więc trudne dni. A zatem, zanim żona wróci z maleństwem do domu:

Po pierwsze - Odeśpij

Masz przecież za sobą wspólny poród albo nieprzespaną noc pełną stresów. Nawet jeśli nie czujesz zmęczenia, nawet jeśli jesteś tak podekscytowany, że o śnie w ogóle nie myślisz, spróbuj. Być może to twoja ostatnia przespana w całości noc w ciągu najbliższego roku.

Po drugie -Poproś o pomoc

Kogo się da - mamę, teściową, siostrę, sąsiadkę. Ważne, żeby to był ktoś, kto ci pomoże, a nie odsunie cię na drugi plan i zrobi wszystko po swojemu. Przecież to twój dom, a przede wszystkim to ty właśnie zostałeś tatą. Nie wypuszczaj steru z rąk - to ty rozdziel zadania tym, którzy chcą ci pomóc.

Po trzecie - Posprzątaj dom

Ale bez przesady, wcale nie musi być sterylnie czysto. Wystarczy, jeśli odkurzysz, umyjesz podłogi, wilgotną ściereczką przetrzesz meble, lampy, parapety, wytrzepiesz koce i narzuty oraz dokładnie umyjesz wannę, umywalkę i toaletę.

UWAGA: nie używaj ostrych, bakteriobójczych środków chemicznych - dla dziecka mogą być one bardziej szkodliwe niż te nieszczęsne drobnoustroje, które mają wytłuc. Dziecko musi się oswoić z domowymi bakteriami.

Po czwarte - Przyjrzyj się domowym zwierzakom

Powinny być odrobaczone, zaszczepione, no i w miarę czyste. Wytrzep, a najlepiej upierz posłanie psa lub kota.

Po piąte - Przygotuj miejsce dla dziecka

Obejrzyj dokładnie dziecinny pokój lub kąt w waszej sypialni. Sprawdź, czy są tam:

• łóżeczko, kołyska lub wiklinowy kosz do spania z upraną i uprasowaną pościelą (prześcieradełko i kocyk w powłoczce)

• blat z tzw. przewijakiem, czyli gąbką pokrytą ceratą

• szafka z czystymi, uprasowanymi ubrankami w środku
• wanienka

• pieluchy tetrowe (ok. 40 sztuk) lub kilka paczek pieluszek typu pampers

• kosmetyki i kosmetyczne akcesoria: mydło dla niemowląt, oliwka, mleczko, krem lub maść do pupy, szczoteczka do włosów z miękkiego włosia, nożyczki z zaokrąglonymi brzegami do paznokci, waciki. Do pielęgnacji pępka potrzebny będzie także spirytus 75% oraz gaziki jałowe.

Z miejsca, gdzie dziecko będzie spało, usuń wszystko, w czym gromadzi się kurz - dywany, suche bukiety, zbędne drobiazgi. Zainstaluj lampkę do nocnych karmień i powieś w oknach ciemne zasłony - maluszek jest przyzwyczajony do ciemności w brzuchu mamy, a nie do jasnego słonecznego światła.

Po szóste - Zadbaj o zaopatrzenie

Zrób zakupy, żeby później nie zawracać sobie tym głowy. To, czego stale używacie, kup w dużych ilościach, np. mleko, soki, niegazowaną wodę mineralną, proszek do prania, jednorazowe pieluchy.

Nie licz na to, że żona będzie gotować, więc jeśli mama albo teściowa nie ugotują wam obiadów na kilka dni, kup sobie coś, co lubisz i umiesz szybko przyrządzać. Potem pomyśl o żonie - karmiąc dziecko, musi się dobrze odżywiać, zupki z torebki i kukurydza z puszki zdecydowanie odpadają. Kup dużo zdrowych przekąsek - płatki kukurydziane, muesli, batony zbożowe, pestki słonecznika, dyni, suszone morele, daktyle, rodzynki. A także jogurty, kefiry, pełnoziarniste pieczywo, warzywa, owoce (nie kupuj cytrusów i owoców pestkowych).

Jeśli potrafisz, spróbuj ugotować jakąś prostą i delikatną zupę jarzynową albo krupnik, niezłym pomysłem są naleśniki, które można jeść z różnymi dodatkami (ale to już wyższa szkoła jazdy). Krótko mówiąc, zadbaj o to, żeby przynajmniej przez kilka dni było w domu coś zdrowego, lekkostrawnego, co twoja żona lubi i co wystarczy tylko podgrzać i zjeść. Nie będziesz miał czasu na spędzanie całego dnia w kuchni i kulinarne eksperymenty pod dyktando słaniającej się z głodu żony.

Po siódme - Pomyśl o czymś tylko dla niej

Może masz pomysł na coś, co sprawiłoby twojej żonie szczególną przyjemność - może książka, o której marzyła, płyta z ulubioną muzyką, może coś z biżuterii? Sam wiesz najlepiej.

Po ósme - Ostatni rzut oka na dom

Ładnie? W miarę czysto? To świetnie. Teraz zapakuj ubranie dla żony - najlepiej ciążowe spodnie lub sukienkę, bo w rzeczy sprzed ciąży zmieści się najwcześniej za pół roku. Nie zapomnij o butach. Weź też ubranka dla dziecka, jeśli wcześniej nie spakowaliście ich do szpitalnej torby. Zamontuj w samochodzie fotelik dla maluszka i - w drogę!
Pan Sabat informuje, że polski miód jest trujacy!!!!. Tytułem wyjaśnienia Anemia aplastyczna opisana w poniższym artykule to skrajna postać choroby której przyczyną może być długotrwałe spożywanie miodu zawierajacego chloramfenikol (skrajna postac zatrucia chloramfenikolem).
Smacznego!


"Nowe Życie Pabianic" na niedzielę nr 28/02

CO ZROBIŁA Z NIM CHOROBA

W tym roku poszedł do Pierwszej Komunii Świętej. Choroba potwornie zdeformowała jego ciało. Ma nabrzmiałą, opuchniętą twarz. Skóra na całym ciele pokryta jest ciemnymi plamami. Łuszczy się. 9-letni Arek, który zażywa codziennie 20 różnych lekarstw, ma zniszczoną wątrobę, wycięty woreczek żółciowy, osteoporozę, światłowstręt...

Pobity przez chorobę

Anemia aplastyczna zaatakowała organizm Arka Maciejewskiego, mieszkańca Chechła II, cztery lata temu ("NŻP na niedzielę" opisywało jego historię w 1 numerze z 7.01.2000 roku). W czerwcu 1998r. rodzina zauważyła na jego rękach i nogach wielkie siniaki, które wyglądały tak, jakby chłopca ktoś pobił.
Po badaniach w Łasku oraz w łódzkich szpitalach im. Kopernika i przy ul. Spornej stwierdzono, że zanika szpik. Arek dostał leki na jego odrodzenie. Mimo trzymiesięcznej kuracji stan chłopca nie poprawił się. W tym czasie dziecko przeszło gehennę. Pobierano mu krew i przeszczepiano płytki krwi 65 razy. Jedyną szansą na zatrzymanie choroby i uratowanie życia był przeszczep. Trzeba było jednak czekać na zabieg w długiej kolejce. Chłopiec podupadł na zdrowiu. Schudł do tego stopnia, że wyglądał jak szkielet. Gdyby nie podane niemal w ostatniej chwili sterydy, nie doczekałby do operacji.
- Kłóciłam się z lekarzami - mówiła wtedy Zofia, babcia Arka. - Ratujecie parę kropel krwi, a nie chcecie ratować takiego dużego chłopaka.
Przetaczanie szpiku kostnego, które trwało trzy i pół godziny, przeprowadzono 28 października 1999r. we wrocławskim szpitalu. Dawcą była półtora roku starsza siostra chorego chłopca, Żanetka. Operacja powiodła się. Teraz Arka czekały cotygodniowe kontrole w szpitalu. Tak zostało do dziś. Na początku, zanim szpik się przyjął, pacjent spał pod lampą bakteriobójczą wypożyczoną ze szpitala. Musiał przestrzegać ścisłej diety. Jedzenie dla niego trzeba było przechowywać w sterylnych warunkach.

Komunia Arka

Od operacji minęły prawie trzy lata. Redakcję "Nowego Życia Pabianic" odwiedzili mili goście: Arek i jego mama, którzy wracali z badań w szpitalu. Przywieźli zdjęcia z I Komunii Świętej. Wszystkie zrobione w plenerze.
- Wyglądają ładniej, a kosztowały dużo taniej, niż te robione u fotografa - mówi Aruś.
Na jednym z nich chłopiec jest z mamą i siostrą, na innym z chrzestnymi.
- Wszystkim najbardziej podoba się to zdjęcie, na którym stoję obok drzewa w tej samej pozycji i fryzurze, co mój chrzestny - śmieje się chłopiec.
Rzeczywiście, obaj nie mają włosów (chrzestny podobno ściął je na tę okazję specjalnie). Mimo napuchniętej i nabrzmiałej twarzy Arek w jasnym garniturze (prezent od jednej z pabianickich firm) wygląda bardzo elegancko.

Walka szpiku

- Skóra syna na całym ciele pokryta jest ciemnymi plamami. Łuszczy się - opowiada mama chłopca. - To efekt walki, jaka toczy w jego organizmie. Choroba nosi nazwę "przeszczep przeciwko gospodarzowi".
W lutym 2000r. Arek dostał biegunkę. Trwała non stop przez miesiąc. Kolejna pojawiła się w czerwcu i nie można jej było już zatrzymać. Na skórze wyskoczyły plamy. Przyplątało się zapalenie płuc.
- Biegunka zniszczyła jelita do tego stopnia, że trzeba było wprowadzić do jego żołądka sondę, przez którą podawano leczniczą odżywkę. Pomogła ona zregenerować jelita do tego stopnia, że zaczęły znowu funkcjonować - mówi pani Maciejewska.
Arek, który zażywa codziennie 20 różnych lekarstw, ma zniszczoną wątrobę, wycięty woreczek żółciowy, osteoporozę, światłowstręt... Skóra kończyn górnych jest tak napięta, że nie można ich rozprostować. Ulgę w cierpieniu przynosi kąpiel całego ciała w specjalnym preparacie i smarowanie maścią. Na wszystkie medykamenty mama Arka wydaje miesięcznie 1320 złotych.
- Najważniejszy lek, którego mała buteleczka kosztowała cztery lata temu tysiąc złotych, dostajemy ze szpitala - opowiada mama chłopca.
- Ma ono wstrętny smak - dodaje Arek.
Z zasiłkiem stałym, rodzinnym i pielęgnacyjnym oraz alimentami rodzina ma dochód, który nie przekracza tysiąca złotych. Maciejewscy od trzech miesięcy zalegają z opłatami za prąd i wodę. Z opieki społecznej dostają zwykle dwa razy w roku pieniądze na węgiel. Ich sytuacja finansowa ciagle się pogarsza. Najwięcej pieniędzy, oprócz leków, pochłaniają wyjazdy na kontrole, odżywki, specjalne mleko i bogatą w składniki odżywcze żywność.

Kocha "Ich Troje"

Arkadiusz od września idzie do trzeciej klasy. Uczy się w domu. Najbardziej lubi tych nauczycieli, którzy są wymagający i chcą czegoś nauczyć. Najchętniej jeździ z mamą na zakupy, gra na komputerze u chrzestnego i słucha muzyki.
- Usnę tylko przy włączonej kasecie "Ich Troje" - twierdzi.
Razem z kolegą Krystianem (jego rodzice zginęli, kiedy miał 4 lata i teraz nim i chorym dziadkiem opiekuje się babcia) uwielbia bawić się robotami zbudowanymi z klocków lego. Podczas urządzanych walk robotów zwycięzca jest tylko jeden. Co zwycięży w życiu małego chłopca, pokaże czas...
Nuty zespołu Pinokio Brothers :P. Wracając do PINOKIOoff - odnośnie nazwy naszego zespołu cytuję wypowiedź basisty (długawa, ale pisana ze swadą ):

Nazwa...? Hmmmmm... dość skomplikowana sprawa; właściwie, żeby ją wyjaśnić musiałbym opowiedzieć pewną historię. A zatem zacznijmy od początku...
Pewnego pięknego, rekolekcyjnego dnia wylegiwałem się beztrosko na łóżku - no może to za dużo powiedziane - na systemie sprężyn i metalowych rurek pokrytych niegdyś białą farbą i opatrzonych kółkami, które zostały zmontowane, jak się wydaje, w jednym celu: skutecznie uprzykrzyć jego użytkownikom jedną z najbardziej rozkosznych na tym świecie czynności, czyli po prostu zniechęcić ich do spania. Spoczywałem zatem w pozycji horyzontalnej na tym przedmiocie umieszczonym w seminaryjnym szpitaliku, który w mocno zlatynizowanym (z racji dostojnej tradycji tak bardzo pielęgnowanej w naszym środowisku) slangu nazywa się infirmerią. Powodem mojego pobytu w tym miejscu była choroba, na którą od czasu do czasu zapadali niektórzy członkowie braci kleryckiej, nazywana fachowo lenivus symulatis nierobus olevix określana potocznie jako grypa. Niemoc owa była o tyle poważna, że czas rekolekcji był czasem wolnym od skutecznie nieraz zatruwających życie (bądź to przez monotonię w sposobie podawania skądinąd bardzo cennej wiedzy, czy to przez zbyt intensywne naszpikowanie fachową terminologią i szczegółowymi danymi, czy też wreszcie przez zbyt szybki jak na obciążone głowy adeptów sztuki teologicznej tok myślowy niektórych "prof. dr hab.") wykładów, w którym i tak - mimo intensywnych ćwiczeń duchowych - można było uszczknąć chwilkę, żeby przez poddanie się stanowi czynnościowemu ośrodkowego układu nerwowego, podczas którego następuje zniesienie świadomości i bezruch zregenerować nadwerężone intensywnym procesem formacyjnym siły, czyli krótko mówiąc: troszkę się kimnąć. Usiłowałem skupić na czymś swoje myśli, ponieważ spanie było absolutnie niemożliwe. Po pierwsze dlatego, że pozycja terapeutyczna horyzontalna, czyli leżenie uniemożliwiało mi jakiekolwiek konstruktywne działanie i skazany byłem na wspomniany wyżej stan snu, przez co nie tylko wyrobiłem, ale niepokojąco przekroczyłem Unijne i światowe limity dobowe pozostawania w stanie nieświadomości i bezruchu. Po drugie dlatego, że było już po kolacji i zgromadzona w środkowej części mojego korpusu spora ilość posiłku znajdującego się dopiero na początku drugiej fazy trawienia (skądinąd świadcząca o powracającym zdrowiu) nie pozwalała swobodnie dokonywać wymiany dwutlenku węgla na tlen w niezbyt skomplikowanym, acz istotnym procesie wdech - wydech. A po trzecie każda próba przyjęcia odpowiedniej do snu pozycji na urządzeniu dość niefrasobliwie nazywanym łóżkiem powodowała taki zgrzyt owego urządzenia, że skuteczność zabiegów zmierzających do wprowadzenia się w upragniony stan uśpienia spadała do zera. W wyniku tych dramatycznych zmagań zaczęło się we mnie rodzić coraz bardziej nieodparte pragnienie zmiany położenia, które, gdyby nie zupełnie niespodziewane i brzemienne - jak się później okazało - w skutki zdarzenie, zaczęłoby przypominać sytuację bohaterów horroru Koszmar z ulicy wiązów.
W pewnej chwili z głośnika (to również chyba zbyt optymistyczne określenie, ale ze względu na zbyt długi szczegółowy opis urządzenia oraz spełnianą przez nie funkcję - niech już tak zostanie), zamontowanego na infirmerii dla umilania czasu kuracjuszom oraz umożliwienia im, przynajmniej częściowo, jednostronnego (wszelkie próby mówienia do głośnika na nikim spoza infirmerii nie robiły wrażenia natomiast we współhospitalizowanych rodziły podejrzenie o desperację wywołaną zbyt długim przebywaniem w zamkniętym pomieszczeniu, bądź naświetlaniem lampą bakteriobójczą) kontaktu z wykraczającą poza infirmerię pozostałą częścią dość złożonej rzeczywistości seminaryjnej dobiegły mnie nieskoordynowane dźwięki, które jednak bez trudu potrafiłem przyporządkować. Tak - tego nie można było pomylić z niczym innym: to były dźwięki strojonych instrumentów. W kaplicy rozpoczynała się właśnie adoracja Najświętszego Sakramentu i, żeby nie pozbawiać chorych doznań duchowych załączono im owo urządzenie nagłaśniająco - zniekształcające. Owe dźwięki dowodziły niezbicie, że adoracja okraszona będzie muzyką. Ta właśnie muzyka obudziła we mnie nadzieję i wzmogła energię do przeciwstawienia się owej nieugiętej wobec wszelkich zabiegów medycznych chorobie. Przed moimi oczami pojawił się obrazek z nie tak dawno zaistniałego w murach naszej Alma Mater wydarzenie artystycznego jakim był Podkoziołek kończący karnawał. Podczas tegoż wydarzenia zaprezentowała się trupa teatralna z udziałem (w jednej z sześciu niezwykle ciekawych ról głównych) naszego obecnego gitarzysty - Jacka, o dźwięcznej nazwie Pinokio Brothers. - No tak! Pinokio Brothers! - już nie tylko pomyślałem, ale moje usta bezwiednie i jakby w zadumie wypowiedziały tę nazwę, która brzmiała teraz w moich uszach już to wywołując skojarzenia z medytacyjna muzyką modlitewną, to znów wydobywając z czeluści mojej jaźni ostre hardrockowe dźwięki rzężących gitar połączonych z rytmicznym dudnieniem bębnów, spazmatycznym dźwiękiem szarpanych strun basu oraz dzwonieniem i szeleszczeniem blach katowanych bezlitosnymi uderzeniami pałek...
Budząca się wraz z tymi skojarzeniami siła kazała mi natychmiast zerwać się z tak znienawidzonego (w tych okolicznościach, bo przecież w każdych innych łóżko budzi raczej pozytywne skojarzenia) urządzenia, przywdziać sutannę (bez zadawania sobie trudu ściągania pidżamy), złożyć klarnet i pobiec do kaplicy aby, razem z moimi braćmi (PINOKIO, którym zresztą nie omieszkałem wyjawić nazwy zrodzonej z tak nagłego i niezwykłego natchnienia) móc uczestniczyć w tej chwili, której centrum wcale nie była muzyka tylko OBECNOŚĆ, której ta muzyka była dedykowana...

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • shirli.pev.pl


  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • axunarts.xlx.pl
  •  Menu
     : kaniagostyn *UKS Kania Gostyń
     : Lampa UV Do farb UV
     : LAMPA TYLNA FORD TRANSIT
     : Lampa tylna przeciwmgielna uniwersalna
     : lampa solux ile minut
     : Lampa Oświetlenie warsztatowa 24 V
     : lampa z kierunkami do roweru tanio
     : lampa Bioptron duży Zestaw
     : lampa lewa MG ZR
     : lampa Bioptron Cena Allegro
     : lampa przód Passat B4
     . : : .
    Copyright (c) 2008 kaniagostyn *UKS Kania Gostyń | Designed by Elegant WPT