Strona główna
  labirynty z Kubusiem

kaniagostyn *UKS Kania Gostyń

U cioci na imieninach....
p.s. Timore, sowy uwielbiam od zawsze, maja takie LUDZKIE TWARZE, kocham sowy w Harrym Potterze, sowy Jaretha w "Labiryncie", sowe z Kubusia Puchatka, i sowe, ktora mieszka czasem u mnie na strychu, i pohukuje godzinami....


moja najlepsza przeczytana ksiazka. a "NO LOGO" Naomi Klein?
a "Dublinczycy" J. Joyce'a?
a "sto lat samotnosci" marqueza?
a J.R.R. Tolkien? (w koncu to juz kult...)
a "milosc w czasach zarazy" marqueza?
a "nieznosna lekkosc bytu" kundery?
a "TRYLOGIA" (przygoda fryzjera damskiego, sekret hiszpanskiej pensjonarki, oliwkowy labirynt) Mendozy? - kurna przesmieszny kriminal, bezz kitu!
a "wladca much" Goldinga?
a "tao kubusia puchatka" i "te prosiaczka" HOFF'a?

... CDN? ...
Przeczytałam obejrzalam i polecam:). taaa chmielewska.... zaczynalam swoje przygody z ksiazka od siesickiej a potem dlugo byla chmielewska...lesia czytalam w nocy pod koldra i splakalam sie ze smiechu...moja mama myslala ze sie dusze i przybiegla mi z odsiecza
dla zlaknionych polecam... "cien wiatru" zafona...gruba bestia ale szybko sie lyka
jak ktos lubi "swiat dziwny" to polecam jonathana carolla np. kraine chichow , zaslubiny patykow i wszystkie inne jego ksiazki...
paulo cohelo - 11 minut - rewelacja!!!
Catherine Coulter - labirynt- super thriller
French Nicci- czerwony pokoj- jak wyzej,
jak ktos lubi romanse to polecam Kathhleen Woodiwiss i Beatrice Small...romanse bardzo histrryczne ... ale jakze urocze...
a zapomnialabym jak ktos lubi sie troszke pobac(choc nie wiem czy to sie da...ale ta ksiazka jest w kategorii horror choc to bardziej thriller ) to POLECAM "nekroskopa" b.lumleya...super gladko sie czyta , zaciekawia juz od pierwszej strony...od razu sie jednak przyznaje ze czytalam tylko 5 pierwszych czesci ale czytalam je juz 3 razy...sa naprawde super
i oczywiscie na chandre stary dobry "kubus puchatek"
jak mi cos jeszcze wpadnie do glowy to wam powiem...ogolnie to czytadlo jestem i nie wyobrazam sobie zycia bez ksiazki...moja przyjaciolka smieje sie ze mnie ze jakbym mogla to czytalabym nawet pod woda...no coz...kazdy ma jakies wady
Co teraz czytacie?. Wszystko czerwone Chmielewskiej, na które gwałtownie miałam ochotę po dokończeniu Miłosza. Podziałało zgodnie z przeznaczeniem
Eseje: Martwa natura z wędzidłem Herberta. Ciekawe, moim zdaniem ciekawsze niż początek Barbarzyńcy w ogrodzie, nie mogę się wypowiadać co do całości, bo na razie nie dokończyłam Lubię styl Herberta (zwłaszcza po Miłoszu), jego – dosyć subtelne – poczucie humoru, i plastyczność wypowiedzi. A nie sądziłam, żeby bardzo mnie porwały eseje o Holandii i holenderskim malarstwie
Dalej, Zagajewski, W cudzym pięknie. Bardzo zgrabnie napisane eseje, oscylujące wokół Krakowa, jakby nieuporządkowane. Miejscami nadmiernie „natchnione”, jak na mój skromny gust, ale czytało się dobrze.
Potem Szczeliny istnienia, nazwiska autorki zapomniałam. Nie skończyłam, właściwie trudno mówić, żebym zaczęła, poległam na którejś z kilkunastu pierwszych stron. Nie zamierzam kończyć, zraziła mnie miłość autorki do wiśni i jej wieszcze natchnienie tymże owocem. Chodzi o to, żeby zobaczyć siebie przez owoc wiśni (cytat z pamięci, ksiązka jest za daleko ), Nie widzę w wiśniach nic bardziej metafizycznego niż w czereśni, winogronie czy innej gruszce, w wszechświecie widzianym z perspektywy czy też przez pryzmat wiśni nie dostrzegam niczego inspirującego. Przykro mi, widocznie jestem nieczuła, a ilość ontologicznych powiązań wiśni na kolejnych stronach tylko mnie w tej nieczułości utwierdza, brr…
Od pani, która popełniła Szczeliny istnienia uciekłam z powrotem do Herberta i Labiryntu nad morzem, który właśnie wykańczam. Jakkolwiek tematyka Labiryntu.. jest mi bliższa, to Martwą naturę…. czytało mi się lepiej. Co nie znaczy, że Labirynt… nie jest ciekawy..

Aaa, w ramach odskoczni od esejów, przeczytałam Kubusia Puchatka i Chatkę Puchatka. A co
[2010] Wrażenia po Puckonie 2010. Zgodnie z Hitchcokiem zaczęło się od trzęsienia ziemi - czyli od LARPu Ulewy - zastanawia mnie jak organizatorzy załatwili załamanie chmury .

Alien - gra terenowa Marines kontra Aliens. Żałuje że nie widziałem zaczynających atak od wyskoku z jeziora alienów. Tym którzy nie byli - była zimna, ciemna mokra noc - a tu jeszcze grupa zapaleńców siedzi w jeziorze czekająć na grupę marines. Szacun. No i labirynt matecznik obcych. Jako alien powiem, że ciężko było się przedostać w okolice marines aby ich zaatakować, bardzo się pilnowali. Ale, co najlepsze, marines wspominają że w labiryncie było ciężko i strasznie, więc jednak daliśmy radę.

Sars Wars - jeden z tych filmów które da się oglądać tylko na konwencie. Nie jestem w stanie opisać opisać fabuły - to pochodząca z Tajlandia komedia o Zombich - mamy zombi, gangsterów porywających córke bogacza, bohatera ją ratujące, wielkiego węża, tranwestytę-gangstera, miecze świetlne na baterie, no i najbardziej zaskakujący wzrot akcji w historii kina.

Zombiaki i Stu-Milowy las - dwa LARPy odbywające się w tym samym czasie. Stu-milowy Las - jak sama nazwa wskazuje Kubuś Puchatek, Tygrysek, kłapouchy. Ja grałem w Zombiaki - turowa gra z prawdziwymi ludzmi zamiast pionków - wyszło bardzo fajnie.

Tron Wszechglutodzierzcy - dla tych co nie wiedzą, RTS na żywo z prawdziwymi ludzmi zamiast jednostek. Kupowanie jednostek, zbieranie zasobów (ziemniaków), zmiana ustroju. Dużo biegania, walka na opaski, strategia, wszystko w jednej grze. Muszę przyznać że grało mi się lepiej niż w poprzedniej edycji.

Księstwa Graniczne - fajny LARP polityczny - grałem w poprzedniej edycji i muszę przyznać jak bardzo zmienia sie granie w LARPA przy zmienionej ekipie, nawet jeśli mapa, zasady i bohaterowie są tacy sami. Misiek zastosował dość niespotykaną taktyykę i próbował wszystkich zjednoczyć i zapobiec wszelakim konfliktom. Długo mu się to udawało, ale gra skończyła się chaosem.

No i wreszcie na zakończenie trzeciego dnia LARP Neuroshima - fajnie zrobiony, dużo fajnych pomysłów, szkoda że kody do komputera dostaliśmy dopiero pod koniec gry a w nich było dużo fajnych patentów - kody, jaki kabelek przeciąć, wpuścić gaz czy nie. Grało się fajne, a końcówka była zaskakująca.

Możecie usłyszeć relacje z radia kaszebe na:
http://w917.wrzuta.pl/aud...1ni/puckon_2010
Zainteresowania.. Zgodnie z obietnicą, kilka słów na mój temat.

Zainteresowania zmieniam, jak rękawiczki, ale jest kilka stałych elementów programu.

1. Książki - po latach czytania wszystkiego, utarł się pewien kanon. Fantastyka (czasami lekkie science-fiction), kryminały, sensacja, horror oraz wybrane elementy tzw. literatury pięknej. Lecąc autorami to (w kolejności, w jakiej przychodzą mi do głowy): Ursula K. LeGuin, Feliks W. Kres, Agatha Christie, Frederic Forsyth, Alistair MacLean, z sentymenty pierwsze powieści Joanny Chmielewskiej, z obowiązku wspomnę o Sapkowskim (choć Kres zdetronizował go bezpowrotnie), Ross McDonald (czarny kryminał), Arthur Conan Doyle, Poza tym już po tytułach "Dżuma" A. Camusa, "Mistrz i Małgorzata" Bułhakowa, "Tylko Beatrycze" T. Parnickiego, Muminki i Kubuś Puchatek (stara miłość nie rdzewieje). Harry Potter mnie nie powalił na kolana, ale wiem już, że błąd polegał na czytaniu go w oryginale. Chylę czoła przed tłumaczem, który w zasadzie napisał tę książkę od nowa. W każdym razie drugi raz nie dałam już rady. "Zmierzch" pierwszy też się nie przyjął (chyba wyrosłam z tego typu literatury...).

2. Filmy - kino urzekło mnie magią i trzyma mocno. Ostatnio zdarzyło się nawet kilka doskonałych filmów i pamiętam nawet kilka tytułów. "Gran Torino" Clinta Eastwooda - film genialny, nic dodać, nic ująć. "Labirynt Fauna" - poza dwoma zbędnymi scenami pełnymi krwi - rewelacja. "Sierociniec" - popełniłam ten błąd, że poszłam na to do kina. Wstyd było uciec z sali w połowie projekcji, więc zostałam do końca i było warto! Niesamowity pomysł, doskonała realizacja. Niezmiennie "Władca Pierścieni", ale koniecznie w wersji na DVD. "Pokój z widokiem" - uwielbiam Ivory'ego... "Dzień Szakala" - sentyment, sentyment i jeszcze raz sentyment. Powieść jest dużo lepsza, ale dziś już się tak filmów nie robi. "Ojciec chrzestny" (i to koniecznie powinno znaleźć się punkt wyżej) - powtórzę, dziś się już tak filmów nie robi. "Prestiż" - chyba powinnam sobie zaprzeczyć, bo to film w starym stylu. Doskonały. "Iluzjonista" - lżejsza wersja Prestiżu, ale jaki piękny... Dla samej estetyki warto zobaczyć. "Fight Club" oglądałam kilka dni temu (wiem, to stare jest) i zaskoczył mnie, nie powiem... "Inni" - horror nietypowy. Eeeee... czy mam ciągnąć tę litanię dalej? Może w jakimś oddzielnym temacie, bo mogę jeszcze tak długo.

3. Muzyka - dawniej przede wszystkim musicale i to z czasem nie minęło tak bardzo, jak mi się zdawało, tylko nieco ewoluowało. Poza tym Queen. Z nowości (jak wspominałam nabytych z Mężem) Rainbow, Dio, Black Sabbath, Judas Priest, Bruce Dickinson (Iron Maiden trochę mniej mi pasuje), ogólnie cięższe klimaty. Poza tym kilka evergreenów w stylu Louisa Armstronga, babci Tiny (Turner), Budki Suflera, Bułata Okudżawy (człowiek i gitara, czegóż trzeba więcej?), Vaya Con Dios czy the Eagles. Lista ulubionych jest płynna i mocno zależna od nastroju. Utwory dołujące zajmują osobną pozycję, ale podam tylko na żądanie, bo naprawdę mogą człowieka wpędzić w ciężką depresję.

4. Bywa, że fotografia. Kiedyś lubiłam biegać z Zenitem, a potem skończyło mi się stypendium i nie stać mnie na film. Z fotografią cyfrową jakoś nie możemy się porozumieć, ale czasami jeszcze próbuję (i z radością stwierdzam, że nadal potrafię).

5. Rower, morze i góry ( w zmiennej kolejności). W ogóle łażenie i snucie się w różnych kierunkach na piechotę. Odwiedzanie nowych miejsc (no, może uda się kiedyś do tej Japonii skoczyć, jak nie będziemy się tak rozrzucać na elektronikę...).

6. Komputery - same dla siebie i gry. To temat-rzeka. Pominę na razie milczeniem.

7. Pisanie... ale to chyba oczywiste w tym gronie.

Myślę, że na razie wystarczy. Pozdrawiam wszystkich!
07.08.2009 - Zbiczno. oj działo się działo

Ekipa "czarowozu" w składzie okrojonym tzn. tylko Nath, Diana i PanKierowca melduje powrót do domów.
Droga "tam" upłynęła przemiło na rozmowach o życiu i śmierci, oraz o Hunterfeście. Ruszaliśmy o czwartej, wpakowaliśmy się w podręcznikowy przykład korka na wylotówce, potem przegapiliśmy zjazd w Płońsku, co spowodowało konieczność zwiedzenia przejazdem tego miasta, niespieszne tankowanie i obiad na Łukoilu i już o dwudziestej byliśmy na miejscu. Aha! Jeszcze było rozjeżdżanie Policjanta i blokowanie "skrzyżowania" w Zbicznie za co dostałem upomnienie w tonie tak poważnym, jakbym blokował rondo przy Rotundzie (a my tylko na chwilę staneliśmy się i chcięliśmy dopytać o dojazd na "Nocleg reggae" - kto by pomyślał, że trzeba było skręcić w ten szuter)
Darmowe Pole namiotowe okazało się faktycznie polem uprawnym, tyle że skoszonym, otoczonym rowem przeciwczołgowym niemal - tylko trochę zaryliśmy zderzakiem wjeżdżając . I było już otwarte kiedy tam zajechaliśmy, w przeciwieństwie do innego pola namiotowego i innego festu na Mazurach . Węzeł sanitarny już pracował w postaci dwóch marnych podrób Toików i blaszanego, kuchennego zlewozmywaka z ciepłą wodą podciągniętą gumowym wężem z pobliskich zabudowań agro-rolniczych.
Zbiczno okazało się mieściną skromną i małą, wypełnioną po brzegi festiwalowiczami i osobami postronnymi. Szybko znaleźliśmy Remizę OSP Zbiczno, parasole z browarami, oraz scenę na placu za Remizą. Skromne, ale bardzo fajne warunki.
Akurat fajnie przygrywał lokalny zespół Ananakofana. Nath spojrzał okiem znawcy i zawyrokował :"mają dobrego gitarzystę, bo gra na Explo" czy jakoś tak Potem znaleźliśmy naszego wspólnego znajomego Pawła, którego serdecznie przy tej okazji pozdrawiamy i wieczór upłynął nam na przemiłej gadce-szmatce. Na Mechu (Mchu?) podziwialiśmy wykurwiste plakaty Huntera, oraz jakże równie znakomite nowe koszulki Hellwood (ludzie do sklepów!!!! - warto), na Farbenach trenowaliśmy nieziemską cierpliwość, aż wreszcie, koło drugiej w nocy łupnęło

Straszyć
Śmieciśmiech
Labirynt
Płytek
Niegraj
Grid
Soł
KUrcze
Bajka o Romanie
Durasrex
Zbawie nie
Fallen
Petrobożek
i Duchy

Sztuka fajnie zagrana, fajnie nagłośniona - Kubusiu spisałeś się , ale chyba bez żadnych znaków szczególnych. No może prócz wyjątkowo nieudanej konferansjerki przyszłego gwiazdora Sopot Top Trendy Festiwal Picika. Całość przeskakaliśmy pod samą barierką pozbijaną (fajnie gwoździe wystawały, takie jakby pieszczochy) z okorowanych pni sosnowych i podpatrywaliśmy wszystkie siedemnaście poważnych min Daraya
Kilka piwek, trochę rozmów i uciekliśmy do zawczasu rozstawionych namiotów. Noc kiepska i krótka, hałas na polu niemiłosierny, bo zebrały się wszystkie trzy typy pijaków (pijaki właściwe, drzący japy pijaki i pijaki odpalający motóry), ale jakoś dokimaliśmy do poranka. W momencie kiedy Margot była już w swoim Ursynowie (w ogóle co to za pomysły odrzucania moich propozycji, wracania po nocy i docierania do domu o tak nieludzko wczesnych porach? - mam nadzieję, że posiadasz jakieś poważne usprawiedliwienie) my dopiero wyczołgiwaliśmy się ze śpiworków. Śniadanko w Zbicznie zanabyte drogą kupna w lokalnym sklepie 7-22, pakowanko i szybka podróż do domów. Szybka w sensie dosłownym i w przenośni, bo jadąc z północy na południe ma się z globalnego punktu widzenia "z górki" i po dwóch godzinach jazdy byliśmy już w Warszawie

Margot, również bardzo przyjemnie było Cię poznać Za to, że zrobiłaś całą trasę samotnie szacuneczek! Otrzymujesz ode mnie tytuł zucha wieczoru

Minusy wyjazdu: zbyt krótkie i przelotne spotkanie z Margot, oraz rezygnacja z planów popływania w jakimś jeziorku nieopodal Zbiczna. Jak my w takich okolicznościach przyrody i pogody mogliśmy sobie to odpuścić??? Ech głupcy głupcy...

Plusy wyjazdu: Praktycznie cały wyjazd układał się idealnie. Hunter zaczynał późno, więc można było ruszać z Wawy popołudniu bez konieczności zwalniania się z pracy. Hunter był ostatni, więc nie było obaw o skracany nienaturalnie koncert. Trasa do Zbiczna jest łatwa, szybka i względnie krótka ok. 180km więc koszta podróży niskie. Wstęp na koncerty za darmochę, kilka darmowych piwek oraz jedna grillowana kiełbaska, oraz co najważniejsze darmowe pole namiotowe. Dzięki temu PanKierowca mógł sobie piwkować przy koncercie prawie do woli, mógł (co nie znaczy od razu, że mu się udało) wyspać się i odpadło męczące jechanie po nocy.
Wyjątkowo dobrze wszystko się ułożyło, tak że nie pamiętam nigdy wcześniej takiego zbiegu pozytywnych okoliczności.

A zdjęć nie będzie, bo Robciu woli się żenić....

Hasło wyjazdu: Grzybiarze umysłów

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • shirli.pev.pl


  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • plytydrogowe.keep.pl
  •  Menu
     : kaniagostyn *UKS Kania Gostyń
     : Labirynt fauna Lektor polski
     : labirynty z potworami grasz 4 wojownikami
     : labirynt straszna gra
     : Labirynt Fauna na DVD
     : labirynty do druku dla dzieci
     : labirynty zadania darmowe do wydruku
     : Labirynty do drukowania dla dzieci
     : labirynt suwalki
     : Labirynty dla przedszkolaków
     : labiryncie Faraon
     . : : .
    Copyright (c) 2008 kaniagostyn *UKS Kania Gostyń | Designed by Elegant WPT